7 maja 2010

Zabawki na nowo odkryte

Czyli urok wielkich domowych porządków ;) Wielkie sprzątanie planowałam od dwóch lat i od dwóch lat za każdym razem, kiedy już prawie prawie je zaczynałam, znajdowałam dobry powód, żeby to sprzątanie odłożyć na później. Jednak z powodów wielu, o których jeszcze pewnie na blogu wspomnę, w pierwszy majowy poniedziałek weszłam na strych i zniosłam pierwsze kartony. Dzisiaj piąty dzień walki z żywiołem ;)
I w ten oto sposób odkrywamy wiele rzeczy na nowo. Między innymi stare zabawki, które dzisiaj cieszą bardziej niż wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiły się w naszym domu. Małe, niepozorne, czasami zaskakująco proste. Jak na przykład ta pozytywka, która od wczorajszego popołudnia przechodzi z jednych małych rąk do drugich, a potem do trzecich i z powrotem wraca w pierwsze małe ręce. Kiedy się kręci maleńką korbką, gra niedługą melodię, w czasie której nagle wyskakuje z blaszanego pudełka szmaciana kukiełka. Było zaskoczenie, lekkie przestraszenie Chłopca, a potem głośny śmiech. Do łez. Dzisiaj rano była pierwszą zabawką, jaką Chłopiec wziął do ręki. Ciekawe, ile jeszcze takich małych starych skarbów odkryjemy wspólnie na nowo :)
Miłego piątku!

Od Maj
Od Maj
Od Maj

7 komentarzy:

  1. Pewnie jeszcze dużo takich odkryć przed dziećmi:) I to jest najfajniesze!
    A pozytywki mają w sobie jakąś magię, tak jak szklane kule, prawda? Ta jest śliczna.

    PS A ja jestem strasznie ciekawa tych zmian, o których pisałaś;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile strychy potrafią kryć w sobie tajemnic! :) I ile radości dla dzieciaków z efektów takiego sprzątania :) Powodzenia w walce z żywiołem! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pozytywka jest śliczna, nadal bardzo lubię takie rzeczy
    z przyjemnością posłuchałabym jak gra

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie wiele i wiele z tych odkryć będzie radości:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie odkrywanie na nowo starych rzeczy, pamiatek pochowanych w roznych katach i zakamarkach ... pozytywka super...! a zmiany, ciekawe jakie... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  6. Delie, pamiętam szklane kule jeszcze z przedszkola. Fascynowały mnie, były tajemnicze, kolorowe, każda inna. Szkoda, że nie ma takich na naszym strychu, ale kiedyś muszę koniecznie je pokazać Dziewczynom.

    Magdaleno, mi też się bardzo podoba, choć słodka strasznie, ale naprawdę ją lubię ;) Może dlatego, że szmaciana lalka przełamuje stylem i kolorem całą cukierkową słodycz?

    Anik, dziękuję! Przyda się. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu skończymy wielkie sprzątanie. Ale na razie jeszcze wiele tajemnic do odkrycia przed nami ;)

    Agatku, moje Dzieci nakręcają ją bez końca, ale sama nie wiem, czy dla melodii, czy dla lalki, która wyskakuje w najmniej oczekiwanym momencie ;)

    Patrycjo, masz rację. Byłoby jeszcze więcej radości, gdybym nie kontrolowała tych odkryć, ale wtedy nie weszłabym już do dziecięcych pokoi ;)

    Mamsan, ja też uwielbiam stare rzeczy. Najbardziej takie, które znajduje się u babci na strychu, ale nasze też kiedyś będą miały swoją długą historię.

    Pozdrowienia!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)