Na pożegnanie Babcia upiekła z Dziewczynami placek. Drożdżowy. Z kruszonką i węgierkami. Placek mojego dzieciństwa, mojego rodzinnego domu. W każdą sobotę gościł na kuchennym stole, choć nie zawsze z owocami ;) Dom wtedy pachniał i ciastem i czystością, bo soboty były dniem porządków. Każdy miał swoje obowiązki, swoją listę do wykonania. Na mojej były łazienki, Brat chwytał za odkurzacz, a Tata dostawał do ręki listę zakupów ;) Mama zostawała w kuchni i kiedy nadchodził wieczór, wyjmowała z piekarnika pachnący, puszysty, złoty placek. Połowa znikała z blachy jeszcze ciepła ;) Do tego placka Tata zaparzał herbatę z cytryną. Słodką i gorącą. I siadaliśmy wszyscy przy stole. I mieliśmy czas. Na rozmowę. Dla siebie. Na wszystko.
Wczorajsze pieczenie przeciągnęło się do późniego wieczora, bo jak Mama zaopiniowała, w naszym domu jest zbyt zimno i placek nie rośnie ;) Ku wielkiej uciesze Dziewczyn, miska z ciastem spoczęła ostatecznie w łożku Starszej Siostry, otulona w Jej kołdrę, poduszkę i puchowy szlafroczek. I czekaliśmy. Długo. A ciasto rosło. Powoli ;) A potem już cały dom wypełnił TEN zapach. I choć niezdrowo, choć wbrew zasadom, objedliśmy się wszyscy plackiem na noc. I - wbrew obawom - mieliśmy potem słodkie sny ;) Przesłodkie!
Pamiętacie, że dzisiaj ostatni dzień lata? Jutro już jesień ;) Prawdziwa. Kalendarzowa. I coraz bardziej kolorowa. Oby jak najczęściej słoneczna!
Dzisiaj do ciasta i gorącej herbaty z cytryną porcja muzyki. Uwielbiam
TĄ piosenkę w TYM wykonaniu. Jest niezwykła, prawda?
p.s. Przepis na ciasto dodam jutro ;) Mamsan - ze specjalną dedykacją dla Ciebie!
Dobrej nocy!
wiedziałam,że zanim wyłączę komputer dostanę porcję pięknych zdjęc i historię:)nie uwierzysz,ale ja właśnie wyjęłam z piekarnika muffinki ze śliwkami i cynamonem .Pachnie w domu cudnie.Mąż pożarł na gorąco 3 babeczki i stwierdził,że czeka teraz na ból brzucha:)idziemy spać.dobranoc.ps.a może mama podzieli sie przepisem ?
OdpowiedzUsuńpiosenki w tym wykonaniu nie znałam:),ale jest tak piękna ,że stawiam prawie na równi z inna moja ulubiona Audrey Hepburn siedząca na parapecie i śpiewająca Moon River
OdpowiedzUsuńMartu, Dziewczynka mnie zaczarowała tą piosenką. A gorące muffinki ze śliwkami i cynamonem - marzenie! Zamiast bólu brzucha wróżę słodkie sny ;)
OdpowiedzUsuńDobrej nocy!
placek ze śliwkami! mniam! (:
OdpowiedzUsuńto co, że na noc, to co, że jeszcze ciepły. ważne, że smaczny. i masz rację, po takim smakowitym kawałku sny bywają słodkie.
No tak... nacyka zdjęć takich, że się potem spać nie da i dobranoc mówi...
OdpowiedzUsuńMam chociaż nadzieję, że wszytkie ręce co drylowały, ucierały i kruszyły się najadły:)
Papatki:)
You find so much beauty through your viewfinder in daily life ! I envy your abilities but admire your talent ! Have a beautiful day making more master pieces to share with us !
OdpowiedzUsuńMruczanki, ciepłe ciasto smakuje najlepiej. Zawsze!
OdpowiedzUsuńLambi, ciasto zniknęło w ciągu kilku godzin. Było na kolację, na śniadanie i w przerwach pomiędzy ;) Dla nikogo nie zabrakło.
Wong, is a traditional Polish cake. And it tastes even better than it looks;)
Have a nice day!
Udanego dnia!
Ewa
no jutro ta jesień ... a żeby ją ... gggrrr ... ale jak będie słoneczna to jej wybaczę :)
OdpowiedzUsuńnienawidzę sobotniego sprzątania. To jakiś obłęd! Cały tydzień nic nie robić, żeby całą sobotę zawalić sprzątaniem? ja sprzątam (w miarę) na bieżąco!) ... sobota na jakieś większe sprzątania, łazienki np. ale nie zawsze, czasami robię to w tygodniu.
buziam słodko
Magdalena, u nas też się sprzątało w tygodniu, ale w sobotę to były - można by rzec - generalne porządki. Zresztą całe osiedle się temu zwyczajowi poddawało ;) Czasami trzeba było czekać w koljce na trzepak. Dzisiaj to wydaje mi się zabawne. U nas teraz też system zdecydowanie codzinnego ogarniania, a w sobotę staramy się coś nadrobić. Ale weekendy to czs przede wszystkim dla Dzieci. Dla nas jako rodziny.
OdpowiedzUsuńSłonća życzę! U nas pięknie za oknami ;)
Ewa
Hihi, w czasach szkolnych u mnie też były "sobotnie porządki", nie było zmiłuj.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za fajne chwile przy czytaniu Twoich postów i oglądaniu zdjęć-regularnie mobilizujesz do myślenia, co w życiu najważniejsze
pozdrawiam ;-)))
no właśnie. nie będę ze szmata i miotłą latać, jak mogę z Jagna posiedzieć, pobawić się, czy nawet chwile się położyć i patrzeć w sufit. Prawda?
OdpowiedzUsuńPs. a ta jesień to dzisiaj! łaaaaaa!
ale sie zrobilo slodko, cicho i melancholijnie nieco... za sprawa Babci czarodziejki :) do nas dzis wpada Babcia (ale z tych co raczej w biegu i ciasto raczej kupione, co nie zmienia faktu ze starsznie sie ciesze z odwiedzin Mamy). milego dnia!
OdpowiedzUsuńKarina, sama czasami zastanawiam się, co najważniejsze ;) Wiem, wiem, złoty środek - ale gdzie on dokładnie jest? ;)
OdpowiedzUsuńMagdalena, jesień już dzisiaj ;) Post jest wczorajszy, tylko późnonocny.
m.a.m.a., my przez cały tydzień zajadaliśmy kupne ciasteczka. Też pyszne ;) To jedna z zalet nowego miejsca - mają obłędne cukiernie. Staram się je omijać szerokim łukiem, a niestety przynajmniej dwie mam po drodze ;)
bua ha ha ha ... nawet nie sprawdziłam daty wpisu ... blondyna! ;)
OdpowiedzUsuńa Jagna na szczęście nie musi siedzieć te pół godziny i patrzeć w tablicę :) jest dywan, rysowanie na leżąco, szukanie kartek z kolorami pochowanych po klasie ... dziewczyna fajnie uczy, na razie mi się podoba, zobaczymy co będzie dalej :)
ja tu sobie słodko śpię a Ty z dziewczynkami takie pyszności szykujecie. jak dobrze mieć takie pomocne dłonie w domu. uwielbiam zapach ciasta drożdżowego i te chwile oczekiwania aby wyrosło.
OdpowiedzUsuńdobrze, że podzielisz się przepisem, bo nie ukrywam, że narobiłaś apetytu i wpisem i zdjęciami.
Wang ma rację odnośnie zwrotu "master pieces"
:)
E.
U nas też była babcia Chłopca - 2 dni. Wniosła spokój:)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda super. I bardzo podoba mi się to siostrzane zdjęcie. To pierwsze. Jak kadr ze starego filmu.
aż chciałoby się uszczknąć kawałek tego ciasta :)
OdpowiedzUsuńToż to całe kuliantrne story, Ewo! Fantastyczne zdjęcia!!! A to pierwsze - faktycznie, niczym kadr ze starego filmu... No, nie tak starego - lata sześćdziesiąte :-)
OdpowiedzUsuńAch, rozmarzyłam się w temacie kulinariów... U nas drożdżowe to też tradycja! Serowy kołacz... Albo właśnie owocowe z kruszonką... Coś czuję, że i mnie zapachnie drożdżowym w sobotę... Dzięki za inspirację :-) Dobrego dnia!
Enchocolatte, Twój wpis przypomniał mi słowa piosenki "A Julia i ja całą nioc cudujemy cudów moc" ;) Dziewczyny chętnie by dłużej zostały w kuchni, ale rano trzeba wstać do szkoły. I dziękuję za ten niezwykły komplement.
OdpowiedzUsuńDelie, lubię takie chwile, kiedy Dzieci wspólnie coś robią. Gotują, bawią się, czytają. Staram się je zachować w pamięci jak kadry z filmu właśnie. Czasami uda mi się te chwile zatrzymać na zdjęciach. Do niezapomnienia. Na kiedyś kiedyś.
Paula, niestety ciasta już nie ma, ale przepisem służę ;) Jak tylko zadzwonię dzisiaj do Mamy.
Maggie, serowy kołacz ;) Brzmi pysznie, a nigdy nie jadłam. Podzielisz się przepisem?
OdpowiedzUsuńKOCHANA JESTES...!!! dziekuje bardzo pieknie... W ten weekend postaram sie zrobic taki sam, aby tylko mi wyszedl... :-) Milego dnia. M
OdpowiedzUsuńzdecydowanie piosenka w tym wydaniu jest nadzwyczajna, u mnie w domku sobota to też dzień sprzątania - za i na cały tydzień, a drożdżowe z kruszonką - obowiązkowo na ciepło!! z niecierpliwością czekam na przepis
OdpowiedzUsuńMamsan, cały tydzień o tym placku myślałam ;)
OdpowiedzUsuńElfii, a już myślałam, że tylko mnie tak urzekło to wykonanie ;) Nie jestem sama. Przepis za moment. Będzie na pewno!
Ewo, podzielę się! Podzielę się wieloma sprawdzonymi przepisami, ale muszę się odważyć na jakieś kulinarne fotografie :-)
OdpowiedzUsuńMaggie, koniecznie! Czekam niecierpliwie ;)
OdpowiedzUsuń