Zbieramy kwiaty do zielnika Starszej Siostry. Mieliście kiedyś swój własny zielnik? Biegaliście po łąkach i polach w poszukiwaniu maków, kąkoli i chabrów? My biegamy :) Odkrywamy, uczymy się, a ja wracam wspomnieniami do czasów, kiedy sama szukałam takich skarbów. Wprawdzie nie do zielnika, ale do małych obrazków, które robiła każda dziewczynka na naszym podwórku. Nazywałyśmy je ołtarzykami i ukrywałyśmy w miejscach, w których chłopcy nie grali w kapsle i scyzoryki. Pamiętam, że każdy ołtarzyk był bardzo misterną kompozycją kwiatów, kamyków, liści, łodyżek i wszystkiego, co w rozumieniu małej dziewczynki jest piękne. Gotowe ołtarzyki przykrywałyśmy białymi i kolorowymi szkiełkami, a następnie zasypywałyśmy ziemią, stawiając w tym miejscu sobie tylko znane znaki. I nikt nawet nie wpadł na pomysł, żeby zwrócić uwagę dzieciom, które bawią się kawałkami szkła, o chłopięcych scyzorykach nie wspominając. To były inne czasy :)
We collect flowers to the Older Sister's herbarium . Have you ever had your own one? Did you expolre the meadows and fields in search of poppies and cornflowers? We did it today ;)
Do domu wróciliśmy z polnym bukietem, który jutro zostanie starannie podzielony między karty zielnika. A na kuchennym parapecie leży zielone serce, które Młodsza Siostra wręczyła mi dzisiaj, kiedy tylko przekroczyłam próg przedszkola. Bez okazji. Szalenie miłe ;)
We came back home with a bouquet of wildflowers, which tomorrow will be carefully divided between the cards of herbarium. I like such bouquets very much. And I like unexpected gifts, which I get from my little Girl. Like the green heart made especially for me in the kindergarten. Extremely nice;)
Cudne! Te zdjęcia w trawie magiczne:) I ostatnie:) A zielnik to fajna sprawa. Chyba kiedyś też prowadziłam. Oj, dawno to było. Najbardziej lubię zasuszone bratki:)
OdpowiedzUsuńDobranoc!
układane pod szkłem zielniki mego dzieciństwa nazywałyśmy Sekretami. Kiedyś nawet elementem takiej kompozycji były zwłoki ulubieńca- chomika ;), zakopane na Plantach pod murem. Inne czasy. ano :)Choć nie czuję się antycznie, i dzieci się mnie nie pytają( jak Tadziu z "Ani z Z. Wzgórza"): czy pamiętasz czasy Noego?
OdpowiedzUsuńPiekne serce! I zdjecia w polu!
OdpowiedzUsuńA zielniki jasne, ze robilam! I to kilka razy:) Uwielbialam szukac i zbierac liscie, kwiaty po lasach i polach kolo domu i potem pytac sie mamy co to za okazy. A pozniej jak juz byly zasuszone w zielniku to potrafilam siedziec godzinami przewracajac kartki i odgadujac nazwy. Fajnie, ze dzieci w szkole nadal robia zielniki:)
Zdjęcia niesamowicie piękne jak zawsze :) cieszą oczy :)
OdpowiedzUsuńKtóż nie robił zielników.. ja to uwielbiałam.
pozdrawiam ciepło :)
:) uśmiechnęłam się , też to wszystko o czym piszesz, przeżyłam, i swoje zielniki, i sekrety, i zielniki moich dzieci i te upominki bez powodu wręczane :)), w sercu to wszystko mam :)
OdpowiedzUsuńładne ujęcia
pozdrawiam ciepło
Delie, ta trawa miejscami jest wyższa ode mnie. Dla Dzieci prawdziwy raj!
OdpowiedzUsuńEwa, ja też nie pamiętam czasów Noego, ale czasami zadziwia mnie, jak bardzo świat się zmienił, odkąd biegałam po łąkach i zbierałam kwiaty do swoich ołtarzyków.
Agnieszka, ten zielnik to nasz prywatny, nie szkolny ;)
Natalia, ja właśnie nie pamiętam, czy udało mi się kiedykolwiek zrobić swój własny. Ale na pewno próbowałam.
Ula, tych dziecięcych upominków jest zbyt wiele, aby je wszystkie kolekcjonować. I dlatego takie wpisy są dla mnie ważne. Do niezapomnienia :)
Pozdrawiam,
Ewa
ja zawsze słyszałam o zielnikach od starszych koleżanek i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu dojdę do najwyższej klasy żeby zebrać swój własny. niestety, kiedy to się stało Pani ani słowem nie pisnęła o czymś taki...
OdpowiedzUsuńale zawsze marzyłam i zbierałam sama dla siebie. (:
deer.myself, my też zbieramy sami dla siebie :) Ale w szkole Starszej Siostry pani nie zapomina o takich atrakcjach. Na szczęście.
OdpowiedzUsuńZdjecia piekne. Kiedys bylo tak ciekawie... Teraz,gdy moja corcia wchodzi w taka wysoka trawe mysle o kleszczach. Szkoda...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Grazyna.
Ja nie robiłam zielnika, ale podobnie jak Ty wyszukiwałam różne podwórkowe skarby i ukrywałam je gdzieś, chroniąc tym samym przed chłopięcym wzrokiem :) i różne to były rzeczy, kwiatki też, ale i niektóre bardziej "śmieciowate" z dzisiejszej perspektywy się znalazły - kamyczki, fragmenty zabawek, szkiełka.....:)
OdpowiedzUsuńJak to fajnie musi być mamą :) można tyle przeżywać i wracać do własnych wspomnień :)
Mam nadzieję, że też kiedyś tego doświadczę :)
Takie cuda pod szkiełkiem nazywałyśmy "widoczkami".
OdpowiedzUsuńPiękne serce, szczególnie kolor :-)
Coś mojego, my też myślimy o kleszczach :) I o żmijach, których w tym roku tutaj nie brakuje. Ale mimo wszystko biegamy po polach i łąkach, w trawie po pas i poszyję ;)
OdpowiedzUsuńBrandywine, pamiętam, że wśród śmieciowych skarbów prym wiodły kolorowe szkiełka właśnie i kawałki aluminiowych kapsli od mleka i śmietany. Żółta chyba była najdroższa i najtrudniejsza do zdobycia - ta od prawdziwej kremówki ;)
Polala, mi też się ten kolor spodobał :) I zaskoczył, bo myślałam, że robiąc serce dla mnie, Dziewczynka wybierze róż albo czerwień. A tutaj zielona niespodzianka!
Pozdrawiam,
Ewa
o, właśnie o tym dyskutowaliśmy ze znajomymi ostatnio- nikt nie bał się,że dzieci biegały ze scyzorykami i szkiełkami, teraz nie wiem..inne czasy..na widok scyzoryka w ręku dziecka włos jeży się na głowie..
OdpowiedzUsuńostatnio dostałam butelkę po śmietanie z PRL-u! już dawno nie cieszyłam się z drobiazgu tak bardzo:)
uściski i cudownego dnia!
J.
Super ta Twoja gromadka biegająca rezem. Jak patrzę na tak sielski obraz rodzeństwa, to zachciewa mi się trzeciego dziecka :) też robiłam "sekrety" ze szkiełek i to mnie najbardziej zadziwia, ze dzieci z odległych krańców Polski maiły takie same podwórkowe pomysły.
OdpowiedzUsuńDotblogg, butelka po śmietanie z PRL-u! Ucieszyłaby mnie ogromnie taki prezent ;))) Dziewczynki szukające skarbów i szkiełek na podwórku potrafię sobie wyobrazić, ale już swojego Chłopca ze scyzorykiem w dłoni, chyba nie. Inne czasy. Zdecydowanie ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, dokładnie tak było! Podwórkowe sekretniki były znane wszędzie, podobnie jak gra w kapsle, scyzoryk czy koraliki. Teraz koralikami dziewczynki bawią się przy swoich biurkach - szkoda trochę.
Pozdrawiam!
Ewa
Dobrze mi było z Tobą patrzeć i Widzieć! Przepiękne fotografie! Dlaczego przy tych ujęciach z tyłu, zawsze robi się "coś" w środku? Bo mogą odejść i zniknąć, czy co?
OdpowiedzUsuńTrochę mi dziwnie, bo nigdy nie robiłam ołtarzyków ... Coś mnie najwyraźniej ominęło. Pamiętam superowy zielnik mojej mamy, swojego nie, ale może był?
Pozdrawiam serdecznie!