19 września 2011
Dzisiaj rano uśmiechał się do mnie cień Chłopca na fotelu.
Odwzajemniłam uśmiech.
Dzisiaj rano Dziewczynka rozrzuciła włosy na oparciu fotela.
I fotografowała swoje bose stopy.
Po raz kolejny bose, choć wolałabym widzieć na nich grube skarpety ;)
Takie są już mamy.
A może tylko ja taka jestem?
Dzisiaj rano kolejne pożegnanie.
Nie lubię pożegnań.
Wiem, już o tym pisałam, ale naprawdę ich nie lubię.
Szczególnie tych, które trwają dłużej niż chwilę, a dziś tak właśnie było.
Niepotrzebnie wilgotne oczy Starszej Siostry i mój nagły smutek, że jutro rano nie będzie Jej przy kuchennym stole.
Kiedy autokar odjeżdżał, zobaczyłam w oknie uśmiechniętą twarz Dziewczynki.
I motyl zatrzepotał w żołądku.
A potem przez chwilę przestałam widzieć cokolwiek.
Kolejna Zielona Szkoła.
Tym razem na pięć dni.
Tym razem bardzo blisko, co mnie bardzo cieszy.
Tym razem miało być już łatwo, z górki i bez smutku, ale widać z pewnych rzeczy nie wyrasta się dostatecznie szybko.
Autokar odjechał nagle i dzień pobiegł dalej.
A ja biegnę za nim.
Biegnę do gabinetu, który czas uporządkować.
Biegnę do tysiąca swoich spraw, którymi zamierzam go wypełnić.
Udanego tygodnia!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nawet nie próbuje sobie wyobrazić co będzie, gdy Jagna będzie chciała wyjechać. Umrę w samotności!!
OdpowiedzUsuńz kolei czekam na moment, gdy polubi fotografię. A może nie polubi? Też czekam :)
Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty taka jesteś:)
Podoba mi się i cień (znajomy:))) i włosy:) A zdjęcie z nogami jakoś wyjątkowo mi bliskie:)
Miłego dnia!:)
Magdaleno, nie umrzesz ;) Choć bywa smutno chwilami. Fotografia u nas ostatnio coraz częściej w wydaniu dziecięcym. Chyba zasługuje na osobny wpis ;)
OdpowiedzUsuńDelie, wiem, że będzie. Naprawdę nie tylko ja? Całe szczęście!
Udanego poniedziałku!
So sweet :)
OdpowiedzUsuńxoxo
G
Ewo, u nas też każdy dzień obowiązkowo rozpoczyna się od założenia skarpetek :) I wypicia kubka mleka :)
OdpowiedzUsuńGiulia, thank you :)
OdpowiedzUsuńMałgorzato, u nas żaden dzień nie zaczyna się tak samo ;) Już się z tym pogodziłam.
Pozdrawiam!
Ewa
Za chwilę wróci! :)
OdpowiedzUsuńUdanego tygodnia!
PS. I nie tylko Ty taka jesteś :))
oj ja też nie lubię pożegnań....dużo siły Ci życzę, ewa
OdpowiedzUsuńEwo życzę Ci byś załatwiła choć połowę swoich spraw. Cz Ty także masz poczucie, że ciągle pędzisz? Ja też jestem z tych mam..."nadopiekuńczych"???
OdpowiedzUsuńpierwsze zdjęcie jest przepiękne, bardzo poetyckie....
OdpowiedzUsuńpożegnania to nic miłego, ale jakie miłe są powroty:)
Pożegnania są ciężkie...ale mają też w sobie coś niezwykłego,zapowiedz niedalekiej radości.Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć chociaż jedno zdjęcie bosych stóp Dziewczynki! Umieram z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńEwunia Ty fotograficzna czarodziejko!!!
OdpowiedzUsuńJak zwykle się zakochałam w zdjęciach...Pożegnania są smutne, ale powroty to pełnia szczęścia, dużo nowej energii, uśmiechów, opowieści, warto na nie chwilę poczekać :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńoj Ty mamo z mokrymi oczami, cała wypełniona miłością ;))
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, miałam taką nadzieję, że nie tylko ja ;)))
OdpowiedzUsuńEwo, dziękuję. Dostałam wczoraj dobre wieści od klasowych rodziców ;)
Mamis, szczególnie dzisiaj mam takie poczucie. Połowy spraw, które zamierzałam zrobić, jeszcze nawet zaczęłam. Za chwilę biegnę dalej.
Gosia maik, uwielbiam powroty.
Monisia, zapowiedź dalekiej radości ;) Zapamiętam.
Polko, wrzucę ;) Specjalnie dla Ciebie.
Polala, no co Ty! Dziękuję ;)))
Brandywine, czekam na tę chwilę.
Ula, czasami myślę, że za dużo tej wrażliwości, ale trudno się z niej wyleczyć.
Pozdrawiam,
Ewa
I znowu muszę napisać, że ja tak nie mam :) i słowo zucha (byłam) to nie z przekory. Sama chodzę na boso, nawet zimą więc Córka też biega na bosko...No a jak już jest piosenka Zakopaweru "Boso" to zmieniać tego nie będę :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać!! :)
OdpowiedzUsuń