"Zastanawiasz się czy pracuję?? Oooo tak, JESTEM MAMĄ. To sprawia, że jestem zarówno budzikiem, kucharką, sprzątaczką, kelnerką, lekarzem, nianią, pielęgniarką, stróżem, fotografem, doradcą, szoferem, studentką, organizatorką przyjęć, osobistym asystentem, księgową, bankomatem, pocieszycielką, nigdy nie mam urlopu, wolnych dni ani płacone, kiedy jestem chora. Pracuję dzień i noc. Jestem na dyżurze całą dobę do końca mojego życia. Skopiuj, jeśli jesteś DUMNĄ MAMĄ :)"
Znalezione na Facebooku.
Podpisuję się pod tymi słowami obiema rękami.
Dumna mama :)
Choć dzisiaj wyjątkowo zmęczona po ostatniej nocy zarwanej nad "Kochanicą Francuza".
Ale co tam! Idę zaparzyć kolejną kawę i wracam do rzeczywistości.
Dzisiaj środa. Czyli balet.
I lista rzeczy do załatwienia dłuższa niż zwykle.
Udanego dnia!
Dla wszystkich Mam.
I nie tylko ;)
Mamo, poproszę duuużo ketchupu!
Co ten ketchup ma w sobie, że tak bardzo go lubicie?
Ma w sobie PYSZNOŚĆ!
Czy Wasze Dzieci też proszą o ketchupowe rysunki na kanapkach??? Chłopiec zazwyczaj chce samochód, koniecznie taki jak ma Babcia (zapewniam, że to wyższa szkoła jazdy ;), a Młodsza Siostra bukiet kwiatów z wstążką zawiązaną w kokardę (Sic!) - wykonalne wyłącznie na dużej połówce bułki. Starsza Siostra już "maluje" sama. Szerokie, pomidorowe uśmiechy ;)
u nas nie ma rysunków, ale "dżemik" (swego czasu tak Jagna na ketchup mówiła) musi być zawsze i do wielu (o dziwo) rzeczy :))
OdpowiedzUsuńEwo, ale trafiłaś z tym tekstem o mamie, to i o mnie... bo dla niektórych to ja nie pracuję (zawodowo) tylko siedzę w domu, a to jest różnica!
OdpowiedzUsuńDzięki za ten tekst, ktokolwiek go napisał :)
Ketchup leją hektolitrami na wszystko. Większość dań to prawie krwawa ketchupowa Mary. Nie wiem jak oni to potem jedzą. Ale skoro chodzi o tą PYSZNOŚĆ, to ja chyba mam jakieś wybrakowane kubki smakowe :)
Kochanica Francuza:) Świetna! I ksiażka, i film (boska Meryl Streep!). A Ty nad czym zarwałaś noc?
OdpowiedzUsuńMagdaleno, dżem u nas wyłącznie z bułką i masłem. Wyłącznie wiśniowy lub truskawkowy, a żaden nie jest moim smakiem ;)
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, nie znam mamy, która SIEDZIAŁABY w domu ;) A znam niejedną mamę. Zazwyczaj brakuje czasu, aby przysiąść choć na chwilę. Ketchupowa Mary ;) Podoba mi się. Choć ja osobiście tej pyszności też nie odnajduję.
Delie, nad książką! Film zawsze zostawiam sobie na deser ;)
Pozdrawiam Was Drogie Mamy :)
Ewa
Właśnie brakuje czasu żeby przysiąść, wszystko w biegu i na stojąco (śniadanie)... Chwila spokoju i czasu dla siebie, gdy wszyscy wyjdą a potem popołudniowa zmiana, wieczorna a czasem nocna i znowu poranna. Ale dość tego marudzenia, czas na kawę :) Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńMaciek to czytał w Toskanii, pamiętsz? Film obejrzyj koniecznie, ma piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, śniadanie na stojąco? Też czekam na tę chwilę, kiedy rano nagle dom wypełnia cisza. Uwielbiam ten moment. Wtedy właśnie piję poranną kawę i jem śniadanie. I zaglądam tutaj, choć tak, wiem, przy jedzeniu nie powinnam :)
OdpowiedzUsuńDelie, pamiętam :) Film z boską Meryl Streep - koniecznie! Szkoda, że mieszkasz tak daleko. Pewnie dałbyś się skusić na wieczór filmowy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś też będę Dumną Mamą :)
OdpowiedzUsuńTo moje marzenie :) Pozdrawiam Ciebie, Ewo, i wszystkie Mamy tutaj zaglądające :)
Facebook - owy tekst, sama prawda, mama - ekspertka od wszystkiego :-). A jeśli chodzi o Ciebie jako mamę fotografa, to już profesjonalizm perfekcyjny :-).
OdpowiedzUsuńA co do ketchupu, ostatnio moje starsze dziecko zażyczyło sobie na kolację bułkę z masłem i ketchupem, koniecznie tym dla dzieci ;-). Blee, po negocjacjach prócz tego miksu na bułkę przybył dodatkowo plaster żółtego sera :-). Pozdrawiamy.
Brandywine, marzenie do spełnienia ;) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńMajaizgraja, u nas też króluje ketchup dziecięcy, ale nigdy na bułce z masłem ;) Takiej kombinacji jeszcze nie przerabialiśmy.
Dumną Mamą jestem i ja :-) Książka wspaniała, czytałam jakiś czas temu i chętnie bym do niej wróciła :-)
OdpowiedzUsuńKetchup ma w sobie przecież tylko PYSZNOŚĆ ;-))
śnięta prawda :)
OdpowiedzUsuńjak wrócę do domq to skopiuję sobie twój wpis i zamieszczę u siebie - słonka i uśmiechu m.
Bycie mamą ma dla mnie jedną, ale za to ogromną przewagę nad pracą zawodową, nieporównywalną z niczym innym - choćbym wieczorem padała ze zmęczenia, mogę przez cały dzień być z osobami, które kocham :)
OdpowiedzUsuńA "Maga" czytałaś? Też da się zarwać noc, chociaż kiedy czytałam drugi raz już w dorosłości, podobał mi się znacznie mniej.
Dag, jeśli ketchup, to tylko ostry. I tylko czasami. Choć moje Dzieci myślą zupełnie co innego ;)
OdpowiedzUsuńMika-monika, słońca!
Małgorzata, nie czytałam. Mam stos książek, które czekają na swoją kolej, ale sprawdzę "Maga" i dorzucę ;) A bycie mamą to ciągłe wybory, ciągłe tęsknoty, ciągłe rozterki. I tysiące pytań, na które nie ma oczywistych odpowiedzi.
Pozdrawiam!
Ewa
Ewo, to sobie też dorzuć "Daniela Martina" tego samego autora:) Chociaż jest coś w tym, co pisze Małgorzata. Te książki robią największe wrażenie przed wejściem w dorosłość czytelnika:)
OdpowiedzUsuńJest trochę książek, których nie przeczytałam będąc w LO i żałuję, bo teraz to nie do nadrobienia w sensie emocjonalnym (choć przeczytać można zawsze). Nie ta dojrzałość, świadomość i emocje... Niestety.
rowniez sie podpisuje pod tym tekstem rekami i nogami:)
OdpowiedzUsuńmialam go tez wstawic na swoj blog,ale bylas szybsza:)
BYCIE MAMA to ZASZCZYT:)
Delie, ja też żałuję wielu nieprzeczytanych wcześniej książek. Nawet takich, które ominęły mnie w dzieciństwie, choć w naszym domu zawsze się czytało i półki były wypełnione książkami. Staram się to wszystko nadrobić dzisiaj ze swoimi Dziećmi, choć pewnie kiedy dorosną, też znajdą te zagubione lektury na które już za późno. Mimo wszystko sięgam jeszcze po te kiedyś nieprzeczytane i odnajduję w nich trochę tego, co zgubiłam i z czego wyrosłam ;)
OdpowiedzUsuńIvona, mam nadzieję, że pojawi się on jeszcze nie raz na blogach dzielnych, dumnych mam ;)
OdpowiedzUsuńA właściwie MAM! Przez duże M :) Bo przecież wszystkie MAMY są wielkie, prawda?
OdpowiedzUsuńJa nawet teraz widzę, że są książki na które Chłopiec mi się już za duży wydaje:( Ale nie rezygnujemy:)
OdpowiedzUsuńTeż dzisiaj myślałam o byciu Mamą i podpisuję się pod tym tekstem. Chociaż często jestem baardzo zmęczona doszłam do wniosku, że nie chciałabym obecnie robić nic innego. To piękne lata wżyciu kobiety, choć może nie doceniane przez otoczenie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ketchup to wyspecjalizowałam się w serduszkach :) Póki co lubi go tylko starsza córka i ja. O dziwo najbardziej do "niezdrowych" parówek i żółtego sera oczywiście.
OdpowiedzUsuńTeż jestem dumną mamą, bo przecież bycie mamą ma w sobie pewną PYSZNOŚĆ!!!
OdpowiedzUsuńhttp://youtu.be/GyNPqud3Mhc :)))
OdpowiedzUsuńDelie, my też nie rezygnujemy ;)
OdpowiedzUsuńMamis, niedoceniane, choć to powoli się zmienia. I przestaje być niemodne ;) Ketchupowe serduszka też przerabialiśmy!
Jo@śka, nie znałam tej piosenki. I jakoś nigdy nie myślałam o byciu mamą w kontekście kariery, ale myślę, że to wielki sukces i wielka sztuka wychować ludzi na ludzi ;) Podobnie, jak sztuką jest być mamą, a mimo wszystko nie zgubić swoich marzeń i nie uśpić swoich pragnień. Staram się bardzo i mam nadzieję, że daję radę.
Znam ten tekst :) I zawsze przypominam sobie w chwilach kryzysu :) Kobiety wracające do pracy powinny to wpisywać w CV jako zakres obowiązków z poprzdniego miejsca zatrudnienia ;)))
OdpowiedzUsuńA ketchupu Gluś nie lubi - tak samo jak frytek i fast foodów (ale to akurat mnie cieszy) :) Pewnie za jakiś czas i u nas przyjdzie ketchupowy czas :)
podpisałam się pod tym tak jak ty, nawet zacytowałam w opisie swojego bloga, mam nadzieję, że nie dostanę za to po uszach !
OdpowiedzUsuń'Mag' to w LO - jakoś na początku. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! Teraz nie wiem...
OdpowiedzUsuńKochanicę...' w któreś lato pożarłam - film też b. lubię :-)
A co do cytatu, który też mi gdzieś mignął w sieci - zawsze powtarzałam, że słowem kluczem jest dyskurs... I dostaję szału, kiedy słyszę o którejś z Mam, że 'siedzi' w Domu z Dzieckiem... Choć inna sprawa, że są takie, które siedzą...
Ale ja ich nie znam! I podoba mi się określenie 'kura biurowa' w kontekście wiadomym ;-)
A i tu jeszcze zerknij - http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,102561,9123143,10_tys__krokow_wokol_kuchni.html :-)
Ech, temat rzeka... Nie wchodzę głębiej, bo nie sposób tego ogarnąć w kilku słowach. Kiedyś nawet przygotowałam sobie potężny post na ten temat, ale nie odważyłam się go wrzucić ;-) Bo wg mnie są wartości, których nie powinno się relatywizować. ale te dwa lata uświadomiły mi, że inni mogą uważać inaczej... Mają prawo...
Dodam tylko jedno, bo potwornie mnie to frustruje - mimo że jestem mamą równolegle 'siedzącą' w Domu z Dzieckiem i pracującą (częściowo) zawodowo w i poza Domem... Ale nie mam dylematów typu żłobek/niania. W każdym razie niejednokrotnie podczas towarzyskich spotkań zadano mi pytanie, czy nie tęsknię za 'normalną' pracą... Czy mi czegoś nie brakuje... Opowiadam, ze tęsknie... I że mi brakuje, owszem!
Ale za diabła nie mogę pojąć, dlaczego podobnie sformułowanego pytania nikt nie zadaje siedzącej obok dziewczynie, która (z wyboru, naprawdę z wyboru - bo to najczęściej jest jednak wybór, nie oszukujmy się... Wybór między Domem a rynkiem, między kupię a nie kupię, kupię teraz a kupię później, między zechcą mnie z powrotem czy nie zechcą, między myślę o Dziecku w pracy i myślę o pracy w Domu itp. - ryzyko jest po każdej stronie) wróciła do pracy zawodowej wcześniej, zostawiając Dziecko (przykładowo) z nianią... I nikt tego pytania nie zada... Nie zapyta, czy aby nie tęskni za Dzieckiem, 'siedząc' w pracy!!! Nikt nie zapyta, bo wiadomo, że tęskni? Bo żal? Bo?
Ale czy ja tęsknię za pracą zawodową? Pewnie nie... Pewnie lubię 'siedzieć' w Domu... Jakaś nieambitna jestem. Więc zapytajmy... Głośno!
A ja miotam się tylko, żeby odpowiedzieć w taki sposób, żeby nie urazić tej Dziewczyny obok... Dacie wiarę?
Ewo, przepraszam, że tutaj. Ale musiałam! Wrzucę to chyba u siebie ;-)
Pysznościowo to ujęte.
OdpowiedzUsuńWyborne!!!
Skopiowałam i wkleiłam bo co tu dużo gadać, jak to cała Święta Prawda?
Tvn ze swą "cała prawda, całą dobę" może się schować:)
Całuję mocno!!!!
Malujemy talerze, paróweczki, kanapeczki, krakersiki. Wszystko ma mieć magiczny czerwony, pomidorowy kolor i smak. Ja nie lubię, więc nie rozumiem :-)
OdpowiedzUsuń"Pyszność" zwie się też czasem glutaminianem sodu:DDDDD Też kocham:)
OdpowiedzUsuńMoje nie prosi. Za to mąż tak :)
OdpowiedzUsuńMaggie, ja jestem tą Dziewczyną:) Odpowiadaj śmiało!
OdpowiedzUsuńRobię to co w cytacie o Mamie i pracuję zawodowo w bardzo pełnym (zbyt pełnym) wymiarze godzin. Nie oczekuję ani pomników ani podwójnej pensji za te dwa etaty (domowy i biurowy). A stwierdzenie, że "zostawiłam" Dziecko i wróciłam do pracy wydaje mi się równie jednostronne jak "siedzenie" w domu. Co nie znaczy, że czasem chętnie bym w tym domu nie posiedziała:)
Ewo, bardzo mi miło ;)
OdpowiedzUsuńMaggie, już napisalam u Ciebie, co o tym myślę ;) Choć myślę znacznie więcej i znacznie częściej niż bym chciala.
Konwaliowa Bombonierka, to jest właśnie nasza cała prawda, całą dobę ;) Wszystkich Mam!
Polala, ja w sumie lubię, ale na ostro i tylko czasami.
Sara, kupujemy wyłącznie te bez konserwantów ;) Mam na tym punkcie małą obsesję.
Monika, naprawdę? I co mu wtedy rysujesz?
Delie, jednak to nie to samo. Być mamą na pełen etat, a być mamą i mieć etat poza domem. To WIELKA różnica. Szczególnie, kiedy Dzieci są małe, świat pędzi do przodu, a ludzie, których spotykasz, kiwają ze współczuciem głowami nad tym, że wyskoczyłaś z tej pędzącej karuzeli i tak wiele Ciebie omija. Ale prawie wszystko zostało już powiedziane na blogu Maggie, więc kończę dyskusję ;) Choć zawsze możemy do niej wrócić w ten weekend, przy winie i przy kominku.
Uściski,
Ewa
Ludzi, ktorzy tymi głowami kiwają, zupełnie nie rozumiem. Bo zawsze nas coś omija. Tylko zupełnie różne rzeczy:) Uściski:)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Zawsze nas coś omija. To akurat dotyczy nie tylko Mam ;)
OdpowiedzUsuńUściski!