Prawda, że są cudowne? Dzisiaj myślę o Nich szczególnie ciepło. I wspominam. Pamiętam smaki babcinych kuchni. Babci Werki rogaliki z powidłami śliwkowymi, poznańskie puszyste pyzy (a warszawskie kluski na parze ;), ciepłe jeszcze pączki i faworki. Babci Zeni szarlotkę, zupy w których znajdowałam wszystkie sezonowe warzywa w cudownie dużych kawałkach, zasmażaną kapustę i grube kotlety schabowe w pysznej panierce.
Pamiętam jak Babcia Werka piekła dla mnie jabłka w prawdziwym piecu, które potem jadłam z cukrem i których zapach wypełniał cały pokój. Pamiętam, jak Babcia Zenia opowiadała mi bajkę o złotej rybce i wyczarowywała na drutach najpiękniejsze swetry, czapki i szaliki. Pamiętam jak chodziła ze mną brzegiem plaży i tańczyła taniec brzucha ;)
Pamiętam najlepsze na świecie pierogi z jagodami, które latem przyrządzała dla nas Babcia Sabinka.
Babcie to Czarodziejki. Ostatnio Babcia Zenia wyczarowała dla nas orzechowe ciasteczka. Cud miód! Smaczne i piękne. Przepisu jeszcze nie mam, ale zdobędę i się podzielę.
Właśnie zdobyłam przepis na orzechowe ciasteczka :) Zgodnie z obietnicą dzielę się nim z Wami.
Babcia nie przywiązuje większej uwagi do dokładnych miarek i kolejności, ale zawsze i wszystko w Jej wykonaniu smakuje znakomicie. Może to kwestia gotowania i pieczenia z sercem :)
Składniki:
30dkg mąki
10dkg masła
2 jajka
10dkg cukru pudru
1 proszek do pieczenia
3-4 łyżki kwaśniej śmietany
1 łyżka oleju
10dkg mielonych orzechów (Babcia ma własne orzechy, z pięknego orzechowca, który rośnie w Jej ogródku i sama je mieli. Ciekawe czy ma to jakiś wpływ na ciasteczka?)
olejek migdałowy
cukier trzcinowy do posypania
Jedno jajko i jedno żółtko wraz z pozostałymi składnikami mieszamy i ugniatamy ciasto. Ciasto dzielimy na dwie części - każda część to jedna blacha ciasteczek. W rozwałkowanym cieście wycinamy ciasteczka, a następnie smarujemy białkiem, które nam zostało z jednego jajka i posypujemy cukrem trzcinowym. Ciasteczka pieczemy w temperaturze 200 stopni (myślę, że to zależy od kuchenki - ja piekę w 180 stopniach) aż się zarumienią, a następnie przekładamy do miski i wynosimy na balkon(!), żeby przestygły. O balkon pytałam dwa razy, ale podobno tak właśnie robi Bacia Zenia :)
Niedługo sama je wypróbuję. Smacznego!
I ja mam Babcię Sabinkę. Najukochańszą i najwspanialszą Babcię na świecie.
OdpowiedzUsuńWspaniały post. Cudne zdjęcia. Witaj Ewo :) Będę zaglądać codziennie :) Mogę?
Czekam na przepis:)
OdpowiedzUsuńTakie Babcie, jak Twoje to niesamowity skarb.
Cudowne wspomnienia..
Polka, dziękuję i zapraszam! Babcie Sabinki są wyjątkowe :)
OdpowiedzUsuńGoś, jak tylko zdobędę przepis, wrzucam go na bloga!
Pozdrawiam!
Ewa
Wspaniałe wspomnienia w pięknym dniu! My planujemy upiec ciacha dla dzidka, bo babci o figurę dba;) Ciekawa jestem tego przepisu.
OdpowiedzUsuńCudnie u Ciebie jak zwykle!
Miałam jedną taką Babcię. Niestety już jej nie ma... Ale mnóstwo wspomnień pozostało.
OdpowiedzUsuńlloka, dziękuję :)Przepis już załączyłam. My zabieramy jutro Babcię na lody!
OdpowiedzUsuńDelie, Babcie są Czarodziejkami, ale niestety nie żyją wiecznie. Na szczęście wspomnienia zostają i warto je pielęgnować.
Pozdrawiam!
Ewa
Masz racje Ewo... wspomnienia sa bardzo wazne i trzeba je skrupulatnie pielegnowac... Ciasteczka zrobie dzieciom, wygladaja apetycznie...!!!
OdpowiedzUsuń