Pamiętacie "Przystanek Alaska"? Kiedy o nim myślę, mam przed oczami wszechobecną zimę. A marzy mi się przerwa, podróż, kolejny przystanek. Proponuję Przystanek Arizona. Wprawdzie nie do spełnienia w najbliższym czasie, ale przynajmniej brzmi gorąco i słonecznie. Trochę lata w środku zimy. Dla rozgrzania, dla przypomnienia, dla kolorów ;) Znalazłam dwa zdjęcia z zeszłorocznych wakacji. I przypomniałam sobie jak niewiele dzieciom potrzeba do dobrej zabawy. Dziewczyny znalazły na spacerze koralik i żołędzia. I już. Nic więcej. A ile jeszcze było możliwości! Czekam z niecierpliwością na letnie spacery, na długie letnie spacery. Na zrzucenie kilogramów zimowych kurtek, szali, czapek, rękawiczek, swetrów, rajstop i wełnianych skarpet. Na sukienki wiatrem podszyte (jak mawia moja Mama ;) i buty z trzech pasków na krzyż ;) I na kolory. Na zieleń - dużo zieleni! Rozmarzyłam się.
Twoje zdjęcia wystarczą aby poczuć powiew letniego wietrzyku!
OdpowiedzUsuńA "Przystanek Alaska" lubiłam za klimat i sąsiedzkie relacje!
Miłego dnia!
E.
Świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńO tak... Lato, jeziorko i dłuuugie spacery..
OdpowiedzUsuńTak będzie, jeszcze tylko chwila:)
to ja też tam wysiadam :)
OdpowiedzUsuńProponuję "Przystanek na Równiach" - Kazimierz vel Bogdan, Eryczek, cep i sielanka pod jabłonką na hamaku z przyśpiewką o ... rożnych ustrojach:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Enchocolatte, cieszę się :)
OdpowiedzUsuńDelie, Magda - widzę, że jest nas więcej :) Nie mogę przestać myśleć o lemoniadzie!
Goś, zamieniłabym jezioro na morze :) Ale i tak najważniejsze lato i dłuuugie spacery...
Karina, wysiadaj z nami! Na Równiach w tej chwili sroga zima, a w Arizonie piękne słońce :)I ciepło,ciepło, ciepło!!!
Znalazły żołędzia i koralik...Rozpłynęłam się, bo masz cudne dzieci. W tym świecie, gdzie dzieci mają wszy-stko, odnajdują magię w koraliku i żołędziu. Siła wyobraźni, przypomniało mi się moje dzieciństwo: książeczki, duuużo czytania, dużo czasu na świeżym powietrzu, badmington i nawlekanie jarzębiny na nitkę, plastelina, wycinanki, puzzle. Pragnę by moje (nasze) dzieci, gdy już się pojawią nie zgubiły tej umiejętności znajdowania zabawek/ zabawy wszędzie, a najchętniej w naturze i własnej wyobraźni .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
P.S. I ja się piszę na ten przystanek. tęsknie zaglądam do szafy, patrzę na baletki i sandałki, spódnice lekkie jak piórko, koszulki z muślinowego dżerseju. Ech...
To moze ja rowniez sie z Wami wybiore... marzy mi sie kawa w ogrodzie, slonce i dlugie letnie spacery...! Bardzo milo u Ciebie Ewo, cudne zdjecia i dzieci... Pozdrawiam... M
OdpowiedzUsuńPatrycja, dziękuję :) To prawda, że żyjemy w czasach, kiedy dzieci mogą mieć wszystko, ale wyłącznie od nas zależy czy wśród zabawek znajdą się kasztany i jarzębinowe korale :) Dla dzieci jesteśmy absolutnym autorytetem! Myślę, że dzieciom nawet nie trzeba pokazywać wielu rzeczy, wystarczy im na wiele rzeczy pozwolić. Ich wyobraźnia jest niezwykła, to mali odkrywcy, których wszystko ciekawi i cieszy. Jeśli moje dziecko pokazuje mi patyk i twierdzi, że znalazło czarodziejską różdżkę, to ja podziwiam tą różdżkę i cieszę się, że nie biega po lesie z plastikową, różową i grającą mechaniczne melodyjki ;) Jednym słowem udzielają mi się dziecięce zachwyty nad rzeczami prostymi.
OdpowiedzUsuńNa przystanek zapraszam! Widzę, że szykuje się niezły babski wypad do Arizony :)
Mamsan, dziękuję i zapraszam na domową lemoniadę made by Delie na naszym gorącym przystanku!
Pozdrawiam!
Ewa
A Australia może być? Bo Magda proponuje zatrzymać się u niej;-D
OdpowiedzUsuńDelie, Australia to jedno z tych miejsc, które znajduje się na liście marzeń do spełnienia. Tych podróżniczych :) Tak więc oczywiście! Kiedy ruszamy?
OdpowiedzUsuńJak najszybciej:)
OdpowiedzUsuń