Mała zmiana. E ma od kilku dni krótsze włosy. Powiedziałabym nawet, że krótkie ;) Udało się. Przez kilka tygodni trwały negocjacje. E była nieugięta. Włosy mają być długie. Jak u syrenki Ariel ;) Nożyczki poszły w ruch, lok (jeden, bo więcej loków nie było) został zachowany na pamiątkę. Trochę mi było szkoda tego jednego loka, bo ślicznie wyglądały dzięki niemu dwa miniaturowe kucyki. które czasami E pozwalała sobie zrobić ;) Ale miało być krótko i na temat. Nie ma loka. Nie ma kucyków. Jest wygodnie. Sama chciałam.
Nasz wczorajszy dialog:
E: "Uderzyłam się!"
Ja: "Ojej!"
E: "Nie ma za co"
Ja bym mogła długo na temat:) Moja Mi ma włosy długie do pasa i nie lubi mieć ich spiętych. Wszęęęędzie jej włoski, ale nie mogę się odważyć, aby nawet podciąć. Podoba mi się taka... A mała E wygląda śliczniutko z tą krótką fryzurką!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Dziękuję :) W imieniu swoim i E. Odnoszę wrażenie, że mimo wcześniejszych protestów E wcale nie zauważyła zmiany. A mi szkoda loka...
OdpowiedzUsuńMialam kiedys to samo... kiedy pierwszy raz obcielam loczki Keke ktore byly jak korkociagi to ze lzami w oczach... potem przyszla kolej na Sebe z tak samo ciezkim secem... ani jednemu ani drugiemu loczki juz nie wrucily, wielka szkoda bo byly piekne...! w ksiazeczce trzymam je jako pamiatke.. Pozdrawiam... M
OdpowiedzUsuń