20 stycznia 2010

Przystanek Arizona

Pamiętacie "Przystanek Alaska"? Kiedy o nim myślę, mam przed oczami wszechobecną zimę. A marzy mi się przerwa, podróż, kolejny przystanek. Proponuję Przystanek Arizona. Wprawdzie nie do spełnienia w najbliższym czasie, ale przynajmniej brzmi gorąco i słonecznie.  Trochę lata w środku zimy. Dla rozgrzania, dla przypomnienia, dla kolorów ;) Znalazłam dwa zdjęcia z zeszłorocznych wakacji. I przypomniałam sobie jak niewiele dzieciom potrzeba do dobrej zabawy. Dziewczyny znalazły na spacerze koralik i żołędzia. I już. Nic więcej. A ile jeszcze było możliwości! Czekam z niecierpliwością na letnie spacery, na długie letnie spacery. Na zrzucenie kilogramów zimowych kurtek, szali, czapek, rękawiczek, swetrów, rajstop i wełnianych skarpet. Na sukienki wiatrem podszyte (jak mawia moja Mama ;) i buty z trzech pasków na krzyż ;) I na kolory. Na zieleń - dużo zieleni! Rozmarzyłam się.



12 komentarzy:

  1. Twoje zdjęcia wystarczą aby poczuć powiew letniego wietrzyku!

    A "Przystanek Alaska" lubiłam za klimat i sąsiedzkie relacje!

    Miłego dnia!
    E.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak... Lato, jeziorko i dłuuugie spacery..
    Tak będzie, jeszcze tylko chwila:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponuję "Przystanek na Równiach" - Kazimierz vel Bogdan, Eryczek, cep i sielanka pod jabłonką na hamaku z przyśpiewką o ... rożnych ustrojach:-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Enchocolatte, cieszę się :)

    Delie, Magda - widzę, że jest nas więcej :) Nie mogę przestać myśleć o lemoniadzie!

    Goś, zamieniłabym jezioro na morze :) Ale i tak najważniejsze lato i dłuuugie spacery...

    Karina, wysiadaj z nami! Na Równiach w tej chwili sroga zima, a w Arizonie piękne słońce :)I ciepło,ciepło, ciepło!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazły żołędzia i koralik...Rozpłynęłam się, bo masz cudne dzieci. W tym świecie, gdzie dzieci mają wszy-stko, odnajdują magię w koraliku i żołędziu. Siła wyobraźni, przypomniało mi się moje dzieciństwo: książeczki, duuużo czytania, dużo czasu na świeżym powietrzu, badmington i nawlekanie jarzębiny na nitkę, plastelina, wycinanki, puzzle. Pragnę by moje (nasze) dzieci, gdy już się pojawią nie zgubiły tej umiejętności znajdowania zabawek/ zabawy wszędzie, a najchętniej w naturze i własnej wyobraźni .

    Pozdrawiam ciepło.
    P.S. I ja się piszę na ten przystanek. tęsknie zaglądam do szafy, patrzę na baletki i sandałki, spódnice lekkie jak piórko, koszulki z muślinowego dżerseju. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  6. To moze ja rowniez sie z Wami wybiore... marzy mi sie kawa w ogrodzie, slonce i dlugie letnie spacery...! Bardzo milo u Ciebie Ewo, cudne zdjecia i dzieci... Pozdrawiam... M

    OdpowiedzUsuń
  7. Patrycja, dziękuję :) To prawda, że żyjemy w czasach, kiedy dzieci mogą mieć wszystko, ale wyłącznie od nas zależy czy wśród zabawek znajdą się kasztany i jarzębinowe korale :) Dla dzieci jesteśmy absolutnym autorytetem! Myślę, że dzieciom nawet nie trzeba pokazywać wielu rzeczy, wystarczy im na wiele rzeczy pozwolić. Ich wyobraźnia jest niezwykła, to mali odkrywcy, których wszystko ciekawi i cieszy. Jeśli moje dziecko pokazuje mi patyk i twierdzi, że znalazło czarodziejską różdżkę, to ja podziwiam tą różdżkę i cieszę się, że nie biega po lesie z plastikową, różową i grającą mechaniczne melodyjki ;) Jednym słowem udzielają mi się dziecięce zachwyty nad rzeczami prostymi.
    Na przystanek zapraszam! Widzę, że szykuje się niezły babski wypad do Arizony :)

    Mamsan, dziękuję i zapraszam na domową lemoniadę made by Delie na naszym gorącym przystanku!

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. A Australia może być? Bo Magda proponuje zatrzymać się u niej;-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Delie, Australia to jedno z tych miejsc, które znajduje się na liście marzeń do spełnienia. Tych podróżniczych :) Tak więc oczywiście! Kiedy ruszamy?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)