Kolejny weekend za nami. W biegu, ale w końcu w komplecie ;) N wróciła od Dziadków i dom znowu tętni życiem. Dziewczyny dyskutują, Chłopiec im się przygląda tak, jakby naprawdę rozumiał, o czym rozmawiają. Możliwe? Sama nie wiem. Ja czasami za ich dialogami nie nadążam ;) W niedzielę byłyśmy na balu. Pierwszym balu E, dlatego tak ważnym. Były suknie, malowanie twarzy i balonów, były lody, które Dziewczyny za piękne oczy dostały od barmana ;) Każdy wybierał motyw, który panie rysowały na jego kubeczku - N wybrała kota (dlaczego mnie to nie dziwi?), E motyla ;) W niedzielę były też Walentynki. Walentynki, które po raz pierwszy nam umknęły. Z walentynkowych planów udała nam się tylko poranna cafe latte. O szóstej rano. W towarzystwie Chłopca ;)
N po - raz pierwszy chyba - była księżniczką. Sleeping Beauty ;) Jak tylko się przebrała oświadczyła:
N: "Chciałabym mieć włosy takie długie jak Roszpunka!"
Ja: "Dlaczego?"
N: "Bo jak byłabym w wieży, to mogłabym zadzwonić po rycerza i on mógłby się wspiąć po moich włosach i mnie uratować"
W dzisiejszych czasach królewna zamknięta w wieży ma swoją komórkę. Jak dobrze zrozumiałam rycerz na koniu również. Mówisz - masz. Dzwonisz po rycerza i za chwilę jest pod Twoją wieżą. Życie stało się prostsze ;)
No śliczne te księżniczki są. Cudowny i ciepły post!!!
OdpowiedzUsuńPrzy takich księżniczkach, to walentynki mogą się schować:)
OdpowiedzUsuńPS Czy ktoś by teraz chciał księcia bez komórki?:)
Elamika, rzeczywiście małe księżniczki w roli księżniczek wyglądają ślicznie. Obojętnie z jakij bajki by nie były.
OdpowiedzUsuńDelie, ;) Takiego księcia jak Twój Chłopiec - owszem.
Pozdrawiam,
Ewa
sliczna ksiezniczka:)/Ula
OdpowiedzUsuń