Na parapecie w jadalni stoi konewka, która nawet w środku najmroźniejszej zimy przypomina mi lato. Przypomina mi piękne chwile i jest swego rodzaju symbolem. Talizmanem. Dostaliśmy ją w dniu ślubu od naszych Przyjaciół. Podobno miłość jest jak ogród, który trzeba pielęgnować. Dlatego właśnie konewka ;) I wiecie, ona rzeczywiście każdego dnia przypomina mi o tym, co najważniejsze. O małych gestach, słowach, które sprawiają że codzienność staje się niecodzienna. Bez okazji, bez specjalnego powodu.
Wspaniala! Wiesz Ewa mysle sobie ze bez tych talizmanow czlowiek mial by w zyciu duzo ciezej. Dobrze ze sa :)
OdpowiedzUsuńByle do wiosny chociaz, a lato bedzie juz wtedy tuz za rogiem!
;*
Pięknie napisane i piękna konewka. Jakoś tak lepiej mi się zrobiło. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPiękny blog i wpis. Jak zawsze!!
OdpowiedzUsuńPolka, w naszym domu niewiele jest takich symboli, ale tym bardziej są dla mnie ważne. Tak jak napisałaś, dobrze że są :) I byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńJulko, cieszę się i dziękuję :)
Elamika, dziękuję!
Pozdrawiam,
Ewa
Masz racje Ewo, milosc to piekny kwiat i jezeli bedziemy o niego dbac to nam pieknem wynagrodzi. Milego wieczoru... M
OdpowiedzUsuń