Od Maj |
12 płatów makaronu
1kg szpinaku
250g gorgonzoli pokrojonej w kostkę
250g ricotty
80g orzeszków pinii
80g parmezanu
(beszamel)
5 łyżek masła
5 łyżek mąki
3 szklanki mleka
Pieprz, sól, gałka muszkatołowa
Od Maj |
W międzyczasie przygotowujemy beszamel. Do stopionego masła dolewamy powoli mleka. Kiedy sos zacznie się gotować zagęszczamy go mąką i doprawiamy pieprzem, solą oraz gałką muszkatołową.
Szpinak mrożony przygotowujemy wg opisu na paczce. Świeży podgrzewamy na maśle i dodajemy szczyptę soli. Gotowy szpinak należy dokładnie wymieszać z gorgonzolą, ricottą i orzeszkami pinii.
W żaroodpornym naczyniu przekładamy kolejno beszamel, płaty makaronu i szpinak. Na końcu wszystko posypujemy parmezanem i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Lasagne pieczemy przez 20-30 minut w temperaturze 180 stopni (z termoobiegiem ;)
Od Maj |
Miłego tygodnia ;)
Ewuniu,
OdpowiedzUsuńjak nic powinnaś na swoim blogu wprowadzić cykl kulinarny.
wychodzi Ci świetnie :)
takiej lasagne nigdy nie jadłam. wygląda pysznie i zapewne tak smakuje.
słodkich snów Ci życzę oraz miłego poniedziałku :)
pozdrawiam!
Ewa, wspaniale zdjecia a lasagne takiej nigdy nie jadlam wiec z wielka przyjemnoscia sprobuje, prezentuje sie u Ciebie rewelacyjnie...!
OdpowiedzUsuńMilego tygodnia... M
Orzeszki piniowe, szpinak, ser.
OdpowiedzUsuńTakie zestaw o tej porze. Ewo, miej litość;) Teraz nie zasnę:)
Jestem za stałym cyklem kulinarnym, jak proponuje Peggy. Oj, tak!
lasagne ze szpinakiem! wygląda smakowicie! lubię szpinak w różnych potrawach. zostało mi jeszcze trochę makaronu do lasagne, więc na pewno wypróbuję ten przepis (jak zawsze z małymi przeróbkami, gdy korzystam z gotowych przepisów) (;
OdpowiedzUsuńo!
OdpowiedzUsuńto ja bezczelnie zaproponuję, że mogę razem z Delie degustować Twoje dania :)
to kiedy zaczynasz?
:)
musimy być z Delie w gotowości :)
Moja ulubiona lasagne, to właśnie szpinakowa.
OdpowiedzUsuńWczoraj tez jadłam, ale mięsną..mmm
To smacznego dnia. Aż się już głodna zrobiłam ;)
u mnie poranek deszczowy .. az sie nic nie chce :(
OdpowiedzUsuńHehe nie tak szybko Peggy! :)
OdpowiedzUsuńMusicie się ze mną podzielić, bo ja już od dawna namawiam Ewę na cykl kulinarny :))))
Będzie nas co najmniej trzy przy stole, a zdaje się że więcej chętnych się znajdzie :)))
Ewo śliczne zdjęcia! A smak lasagne zostanie ze mną dzisiaj przez cały dzień :)
Udanego tygodnia!
Zdecydowane TAK dla wpisów kulinarnych! :))
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia...az mi sie lepiej zrobiło o poranku :) Idę przekopać szafki kuchenne, może coś się na lasagne znajdzie :)
Miłego poniedziałku!
Peggy, cykl kulinarny... Problem w tym, że ja lubię kuchnię szybką i nieskomplikowaną. I nie potrafię pisać o jedzeniu z taką miłością, jak Dziewczyny prowadzące blogi kulinarne ;) I tak jak one fotografować jedzenia.
OdpowiedzUsuńA lasagne musisz koniecznie popełnić, jeśli lubisz sery pleśniowe i szpinak. Doskonała!
Mamsan, polecam ;) Szybko, smacznie i trochę inaczej niż zwykle.
Delie, lasagne jest pyszna, ale rzeczywiście nie o tej porze ;) Myślałam, że zajrzysz tutaj rano.
Mruczanki, daj znać koniecznie, jakie przeróbki popełniłaś! Ja zbyt rzadko wpadam do kuchni, żeby w niej eksperymentować, ale bardzo lubię takie urozmaicenia ;)
Lila, moja ulubiona z mięsem i pomidorami. Uwielbiam. A jeśli byłaby z dodatkiem szpinaku - marzenie ;)
Magdaleno, na deszczowy poranek proponuję kubek latte ;) I może coś słodkiego?
Polko, TY mnie na cykl kulinarny namawiasz??? Musiałabym wcześniej przylecieć do Ciebie na szkolenie ;) Co Ty na to?
Anik, ja myślę, że ten sos szpinakowo-serowy równie dobrze poasowałby do cannelloni lub innego makaronu. Więc może niekoniecznie lasagne?
Miłego dnia!
Ewa
Ewo, wczoraj zabrałam znajomych do Kuchni Marche we Wrocławiu na lasagne. Najlepszą we Wrocławiu :).
OdpowiedzUsuńTam są zawsze 3 do wyboru: mięsna, szpinakowa i mięsno-szpinakowa. Ta ostatnia to jest niebo w gębie. Mmmm...Tobie by na pewno tez smakowała..
a i sama restauracja (gdzie kelnerki mają folklorowe wdzianka ;) ) jest cudna. A potrawy się wybiera sammeu chodząc po Kuchni :)
Wpadnijcie koniecznie :)
Lila, mam nadzieję, że kiedyś wpadniemy do Wrocławia. Odwiedziłabym stare kąty ;) Czasami tęsknię za tamtejszym klimatem. I rynkiem. Mam wiele miłych wspomnień związanych z tym miastem... Ech, rozmarzyłam się.
OdpowiedzUsuńno, ona mnie zaskakuje swoim zasobem słownictwa ... a ma dopiero 2 latka (z malusim haczykiem) ... od września na angielski z nią idę, bo szkoda tego nie wykorzystać (wolałabym na hiszpański ale u mnie na wiesi nie ma... buuu...)
OdpowiedzUsuńZgoda! Ale pod warunkiem ze Ty mnie Ewa nauczysz takie ladne zdjecia nie-kulinarne robic :) Aaaaa to dodam tylko, ze na horyzoncie pojawila sie opcja przeprowadzki do mojego ukochanego Wroclawia :)
OdpowiedzUsuńMagdaleno, małe dzieci znacznie szybciej uczą się niż dorośli, więc myślę, że angielski jest super pomysłem!
OdpowiedzUsuńPolko, do Wrocławia miałabym bliżej!!! Czekam zatem na kurs u Ciebie. I podtrzymuję zaproszenie do Warszawy ;)
Pozdrowienia!
Ewa
a ja tam lubię lassagne... najbardziej jednak smakuje mi z mięsem i beszamelem, ale Twoja zielona jest bardzo apetyczna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję jak tylko zaplanuję kolejną podróż (ostatnią wulkan zepsuł) to dowiesz się pierwsza :)
OdpowiedzUsuń