23 września 2010

Na dobranoc cichy tupot małych stópek i przepis na placek drożdżowy

Małych trzyletnich stópek. Cichy, bo otulonych w ciepły polar. I róż po raz kolejny, który gości u nas coraz rzadziej. I pastelowe grochy, które ogromnie polubiłam na tym różu. Jeszcze chwila, a już nie będzie w naszym domu takich piżamek z zakrytymi stópkami. Czas pędzi, a ja coraz częściej uświadamiam sobie, jak bardzo będę za tym okresem tęskniła. Fajnie być mamą ;)

Od wrzesień
Od wrzesień

I jeszcze, na dobranoc, obiecany przepis na TO ciasto. Placek drożdżowy mojej Mamy z węgierkami i kruszonką. Wiem, niezbyt lekkostrawnie jak na tą godzinę, ale za to niezwykle smacznie ;)

Składniki

CIASTO:
1 szklanka mleka
1/2 kostki masła
3/4 szklanki cukru
ok. 1 kg mąki
szczypta soli
5 jajek
1/2 kg ślwek (węgierek)

ROZCZYN:
5 dkg drożdży
1 łyżka cukru
2 łyżki mąki
4 łyżki mleka

KRUSZONKA:
1/2 kostki masła
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki

Przygotowujemy ROZCZYN, czyli mieszamy cukier, mąkę i mleko razem z pokruszonymi drożdżami i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ja zazwyczaj stawiam miseczkę z roczynem blisko włączonej kuchenki ;)

Drożdże rosną, a my przygotowujemy CIASTO. Żółtka z cukrem ucieramy w dużej misce tak, aby cukier się rozpuścił i całość zmieniła kolor na bardzo jasny żółty. W niewielkim garnuszku podgrzewamy mleko i rozpuszczamy w nim połowę kostki masła. Po przestudzeniu dodajemy do utartych żółtek "wyrośnięty" ROZCZYN, a następnie na przemian masło z mlekiem i przesianą przez sito mąkę. Koniecznie przesianą, jak zaznaczyła kilka razy Mama ;) Ciasto ubijamy drewnianą łyżką tak długo, aż będzie nie za rzadkie i nie za gęste. Powinno łatwo odchodzić od łyźki. Tak przygotowane, nakrywamy i odstawiamy na 1-2 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.

W tym czasie przygotowujemy śliwki (kroimy na połówki) i KRUSZONKĘ. Wszystkie "kruszonkowe" składniki mieszamy, masło otulone w mąkę i cukier kruszymy na niewielkie kawałki. Ważne, żeby kruszonka nie była zbyt sypka, ale też żeby nie była za miękka. Trzeba zdać się na własne wyczucie. Jeśli jest zbyt miękka, dodajemy trochę więcej mąki.

Wyrośnięte CIASTO wykładamy na wysmarowaną masłem blachę i dokładnie rozprowadzamy. Smarujemy białkiem, a następnie układamy śliwki skórką do dołu. W każdą śliwkę wkładamy kawałek kruszonki, a pozostałą układamy między owocami.

Pieczemy w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez 20-30 minut. Aż się zarumieni ;) Następnie wyłączamy piekarnik i przez 10 minut zostawiamy w nim ciasto. Kolejne 10 minut w piekarniku uchylonym. Cały rytuał ;) Teraz już można ciasto wyjąć i zjeść, kiedy jeszcze jest ciepłe. A przynajmniej spróbować.

Dobrej nocy!
I smacznego ;)

22 komentarze:

  1. A ja właśnie wrzuciłam zdjęcie z piżamką, która ma takie zabudowane stópki:) Uwielbiam:) Szkoda, że nie robią ich dla starszych dzieci:) Tak do 18tki:) Słodkie te grochy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo dziękuję za przepis.Poradź jeszcze,czy piekarnik włączyc z termoobiegiem,czy tylko góra/dół.Wiem ,kiedyś nie było takich problemów;)U nas piżamka ze stópkami jeszcze jedna:)czerwona z reniferem.To juz ostatnia pewnie:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko co lubię - przepis na ulubione ciasto, małe stópki i harmonia na zdjęciach :)

    Dobrej nocy Ewo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Delie, szkoda wielka. Kupiłabym i Starszej Siostrze ;) Choć moje Dzieci akurat uwiebiają biegać na boso, a Chłopiec zasypiając ZAWSZE prosi, żeby Mu zdjąć skarpetki.

    Martu, Mama piekła z termoobiegiem. Czerwoną piżamkę z reniferem też mamy! Dla Chłopca. Czeka na przedświąteczny czas. Jeszcze w całości, ale bez stópek ;)

    Polko, dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Ewo, nie omieszkam przygotować tego placka ponieważ śliwki+kruszonka+drożdżowe ciasto to moje ulubione zestawienie. Pamiętam jak moja mama niegdyś na każdą niedziele przygotowywała ogromną blachę drożdżowego ciasta z kruszonką którą ja w ukryciu wyjadałam nawet z gorącego ciasta. Dzisiaj ja kontynuuję temat drożdżowego ciasta w naszej rodzinie, nauka nie idzie w las, godziny spędzone wraz z moją mamą na przygotowywaniu smakołyków dają teraz owoce w postaci niedzielnych podwieczorków i deserów. A co do małych stópek...mam w domu trochę większe, takich malutków dawno nie słyszałam ;-) spokojnej nocy

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, ja jeszcze samodzielnie nigdy tego ciasta nie robiłam ;) Za to zawsze, kiedy jadę do domu, mam nadzieję, że będzie stało na kuchennym stole.

    OdpowiedzUsuń
  7. Radośnie moje oko patrzy na te stópki, ale i przypomniałaś mi o bardzo wielkiej rzeczy...muszę jutro znaleźć wiesz Tuwima, bo Lulu dopytuje czemu murarz muruje...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wong, thanks! Sweet pink feet of Younger Sister ;)

    Lambi, szukam związku, ale chyba jeszcze się do końca nie pbudziłam ;) Zajrzę po porannej kawie.

    Miłego dnia!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. smacznie ... nawet o takiej godzinie!

    pozdrawiam różowo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. śmieszne takie małe stópki, przyodziane w różowe grochy, może i u mnie kiedyś się pojawią podobne:) a co do placka - już nie mogę się doczekać, tego zapachu i smaku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodkie te stópki w groszki. O ile byłoby milej, gdyby mężczyźni zamiast w smutnych garniturach chodzili do pracy w takich różowych śpiochach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Magdalena, weekend przed nami, więc może się skusisz na małe kulinarne szaleństwo? Drożdżowe ;)Z Jagną oczywiście. Myślę, że byłaby zachwycona.

    Elfii, smacznego weekendu zatem!

    Małgorzata, faceci w różowych śpiochach w grochy! Cudne. Gdybym miała szefa i jakiś z nim problem, natychmiast na poprawę humoru wyobraziłabym go sobie w tym zjawiskowym stroju ;)

    Miłego końca tygodnia! Już piątek ;)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie pidżamki ze stopkami, dopiero przed chwilą zagościły i mam nadzieję, że zostaną kilka ładnych lat. Urocze groszki! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ewo same żółtka ucieramy????biała do kosza?kurcze rozczyn mi wyrósł i stanęłam nad ciastem:(

    OdpowiedzUsuń
  15. wyszła mi jedna zwarta klucha:(

    OdpowiedzUsuń
  16. Martu, ech szkoda, że nie miałam czasu zajrzeć w międzyczasie ;( Same żółtka. Białko tylko na końcu do posmarowania. A po upieczeniu jak wyszło? Bo już chyba upieczone???

    Paulina, u nas goszczą niezmiennie od sześciu lat i trudno będzie mi się z nimi rozstać ;)

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  17. Ewo białek nie dałam,ale ciasto nie wyszło płynne tylko buła po prostu:(jakby za dużo było mąki.Upiekłam ,ale wiedziałam,że nic z tego nie będzie...i nie myliłam się:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Martu, więc pewnie za dużo mąki. Szkoda. Ja jeszcze nie próbowałam sama, ale podobno drożdżowe to wyższa szkoła jazdy. Jeśli to w ogóle jakieś pocieszenie. Zapraszam do mnie na ciateczka. Te tuczące, ale rozpływające się w ustach ;) Kupne i zawsze doskonałe. Z dobrą kawą serwuję, na poprawę nastroju ;))) Wpadniesz?

    OdpowiedzUsuń
  19. kurde za daleko do Ciebie:)ja mam ochote dzisiaj znowu spróbować.i dodam mniej mąki.Zobaczymy.Poprzednie trafiło do kosza:(

    OdpowiedzUsuń
  20. Ewo sprawdź proszę następnym razem ,czy mama faktycznie daje tylko szklankę mleka do ciasta.Wg mnie nie da się zrobić ciasta odchodzącego od łyżki przy 1 kg mąki.Właśnie znowu robiłam,w rękach zakwasy;),żeby było ,bez robota tylko drewniana michą i owszem ciasto odchodzi od łyżki ,ale dałam 2 szklanki mleka.
    Taki sam przepis właśnie na 1 kg mąki i szklankę mleka jest np u Liski na rogaliki.I wtedy ok ,bo ciasto jest do rozwałkowania.Nie napisałam,żeby się przekomarzać mam nadzieję,że to rozumiesz:)tylko,żeby sprawdzić:)buziale.Mam nadzieję,że za godzinę będzie pachniało w domu.

    OdpowiedzUsuń
  21. heheh poddaję się:)wyrosło pięknie,ale zakalec.Wrzuciłam potem na jeszcze kolejne 20 minut do piekarnika ,ale nie uratowało .Zakalec taki mokry ,nie z tych ,co smakują.No cóż będę podziwiała i wyobrażała sobie smak na zdjęciach u Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)