I oto odkryłam, że jedną z takich prowincjonalnych przyjemności jest jedzenie. Mam to szczęście, że trafiają do naszej kuchni świeże warzywa, owoce, twarogi (marzenie!) i jaja z okolicznych gospodarstw, tych niewielkich, prywatnych, które są przeznaczone dla kilku znajomych osób. I te rzeczy najzwyczajniej w świecie smakują inaczej. Lepiej! Na nowo odkrywam więc smaki dzieciństwa, smaki pomidorów, które zrywałam z babcinego krzaka, smaki fasolki szparagowej, która zmienia smak zupy i sprawia, że sięgam po kolejną porcję, smak jajek, które dostaję z kurzym piórkiem i na widok którego uśmiecham się szeroko ;) I smak twarogu, który moje Dzieci jedzą łyżkami z miodem z tutejszej pasieki.
Od wrzesień |
Od wrzesień |
Od wrzesień |
A przed moim oknem rośnie brzoskiwia, która ugina się pod ciężarem dojrzałych owoców. Niestety w tym roku chora, więc nie skorzystamy z dobrodziejstwa natury, ale obiecałam sobie, że się o nią zatroszczę. Mam nadzieję, że przyszłego lata będę mogła zadebiutować kulinarnie konfiturą z brzoskwini. I tartą brzoskiwniową. I że w jadalni stanie miska pełna pięknych dojrzałych owoców z naszego ogrodu.
Od wrzesień |
Udanego trzynastego!
Ja dzisiaj wybieram się na pierwszą szkolaną wywiadówkę ;)
masz Ewo przepiękne zdjęcia...a co do Twoich ustyskiwań, pojawił się kiedyś taki pomysł przeniesienia się do mniejszej miejscowości, do domu z ogrodem...ale ...na szczęście pomysł spalił na panewce...teraz kiedy patrzę na ten pomysł z perspektywy czasu wiem, że w moim przypadku będzie mogło to mieć miejsce kiedy oboje będziemy mogli mieć samochody, nie będziemy martwić się, że węgiel czy inny opał znowu zdrożał, że życie tam będzie sielanką a nie walką o przetrwanie...może kiedyś, tymczasem bardzo się cieszę z tego co mam a tobie życzę dużo optymizmu i siły - na nowej drodze życia, pozdrawiam, ewa
OdpowiedzUsuńEwo, korzystaj z pysznego jedzenia, póki możesz. Mając coś wokół siebie często tego nie doceniamy. A ja już wiem, czego mi brakuje i zazdroszczę Ci tych smaków bardzo i spokoju małej mieściny. Ja twaróg zjem pewnie dopiero w grudniu...
OdpowiedzUsuńEwo, rzeczywiście trudno byłoby bez samochodu ;) Tym bardziej, że jestem rodzinnym kierowcą i to na mnie spada obowiązek odwożenia Dzieci do szkoły i przedszkola.
OdpowiedzUsuńEmma, korzystam ;) Ze smakiem. Tutejszy twaróg jest wyjątkowo pyszny. I te wszystkie warzywa oraz owoce eko. Naprwdę doceniam ;)
Udanego popołudnia!
Ewa
my ucieklismy z miasta z wyboru... z trojmiasta... nie tak duze jak stolica ale korki zaczely odbierac radosc zycia (no moze przsadzam, ale szkoda nam bylo tego uciekajacego czasu)... czwarty miesiac na nowym miejscu ale z kazdym dniem upewniam sie jak dobry to byl wybor :) Tobie tez takiej pewnosci zycze i odnajdywania smaczkow (nie tylko tych dla podniebienia) mieszkania w nowym miejscu... jedno jest pewne... czegos sie nowego o sobie dowiecie, chocby moze i tego ze prowincja nie dla Was, a w miedzyczasie cos z niej dla siebie skubniecie ;)
OdpowiedzUsuńps. udanego debiutu na wywiadówce!
jejku, jak smacznie !
OdpowiedzUsuńa ja na jedzenie dzisiaj nie mogę patrzeć :(
czuję się jeszcze gorzej jak w nocy i rano :(
i to na pewno nie za sprawą Debiutu Jagny :( coś mi jest :(
życzę miłego odkrywania "swojego" miasta :)
Szczęściaro....:)To zatroszcz się o tę brzoskwinię i pamiętaj o konfiturze , bo przepyszna...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Czyli oswajasz otoczenie:) Fajnie.
OdpowiedzUsuńA takie proste jedzenie, świeże owoce i warzywa to paradoksalenie rarytas w dzisiejszych chemicznych czasach.
Ja cieszę się nim u Dziadków Chłopca, jajami kur, które biegają za płotem u ich sąsiada. No, i mam targ pod ręką. I to tłoczne miejsce, z mnóstwem baraków i budek jest dla mnie luksusem;)
jest prowincja i prowincja.U mnie za oknem pola kapusty,a na targu jajka z nabitą 3!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJedz,smakuj,bo ze zdjęc wyglądasz na taką,co może sobie pozwolić na "smakowanie",bez szkody na figurze.
Wiesz,że pod wpływem zdjęc jarzębinowych od kilku dni oglądam nasze miasteczko pod tym kątem i nie ma jarzębiny!
świetne fotki zwykłych rzczy
OdpowiedzUsuńŚwietnie przedstawione chwile codzienne. Ciekawe kadry i nasycenie koloru. Masz styl .
OdpowiedzUsuńsmaki z dzieciństwa, hmmmm aż ślinka leci, i łezka w oku się kręci - takie wiejskie klimaty (dla mnie wspomnienie wakacji) to jest właśnie to co nadawało mojemu dzieciństwu smaczek... wierze że brzoskwinkę uleczysz i za rok zobaczymy przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńWielka zmiana :) I świetne podejście - przez żołądek do...polubienia miejsca :) Zazdroszczę tych eko-smaków! :)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, ze wszystko tam bedzie smakowac duzo lepiej... w nowym miejscu dopiero poczujesz nowe smaki i zapachy... i zadbasz o ogrod i bedzie pieknie, zobaczysz... :-) M
OdpowiedzUsuńAlez tu u Ciebie pięknie..
OdpowiedzUsuńJa też byłam na wywiadówce, ja też!:)
A widzisz, ja lubię mniejsze i marzy mi się dom pod Trójmiastem, z drzewami owocowymi i mnóstwem przestrzeni... Więc zazdroszczę...:)
OdpowiedzUsuńPiękne, czyste zdjęcia!
Przepięne te zdjecia! Nie wiem, które lubię najbardziej: szparagowe czy te z piórkiem :-)
OdpowiedzUsuńWiesz Ewo, mnie tutaj czasami udaje się dostać na targu takie właśnie jaja "opierzone" troszkę :-) Od razu lepiej smakują...
Ciesz się w takim razie tym całym bogactwem smaków - ja tutaj musze polegać na dostawach z gospodarstw ekologicznych gdzieś tam z Warmii, z Mazur, a Ty teraz - proszę - wszystko na wyciągniecie ręki! Korzystaj!!!
We wszystkim umiesz znaleźć pozytyw, a już z pewnością go szukasz... niewiarygodna jesteś! Już za moment ta "prowincja" nie będzie umiała żyć bez Ciebie i Twojej pozytywnej energii.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za brzoskwiniowe drzewko, mam nadzieję, że skończy się na "strzyżeniu" :)
A 4.00 rano to dla mnie cud natury, może dlatego, że śpię w innych godzinach, niż inni.
Pozdrawiam Cię Ewo bardzo serdecznie:)
m.a.m.a. z pewnością prowincja odkryje przed nami wiele swoich zalet. Już same widoki w drodze do szkoły i do przedszkola sprawiają, że się uśmiecham ;) A kilka kilometrów od naszego domu zapierają dech w piersiach. I te wszystkie ekologiczne pyszności. I to, co bezcenne, czyli czas dla siebie, którego z M nie mieliśmy nigdy w stolicy. A już z pewnością zawsze za mało. Jak tak zaczęłam wyliczać te dobre strony, to całkiem przyjemnie się tutaj zrobiło :)))
OdpowiedzUsuńMagdaleno, wczorajsze przedpołundie spędziłam w łóżku, walcząc z wirusem lub zatruciem i cudem jakimś popołudniu stanęłam na nogi. I dotarłam na wywiadówkę ;) Przesyłam na priva kilka sprawdzonych leków. Nam zawsze pomagają ;) Zdrowiej!
Ewo, uśmiechnę się o przepis, jak moja brzoskwinia wydobrzeje!
Delie, te miejskie targi też bardzo lubię, ale tutejsze jedzenie smakuje naprawdę inaczej :) Pewnie tak dobrze, jak to Wasze z dziadkowego ogrodu. A otoczenie oswajam. Powoli ;)
Martu, ja w stolicy też miałam pola kapusty za oknem! I lubiłam te pola ogromnie ;)
Marta, bo proste jest świetne. I często niedoceniane ;)
Ewo, dziękuję!
Elfi, ja też mam nadzieję, że moje owocowe drzewko ozdrowieje. Choć ogrodnik ze mnie marny, więc będę musiała prosić o rady okoliczne babcie ;) Ich ogrody wyglądają wspaniale, więc muszą się znać na rzeczy ;)))
Anik, przez żołądek do polubienia miejsca. Wiesz, nawet o tym nie pomyślałam, ale coś w tym jest!
Mamsan, ma taką nadzieję.
Atria C., wróciłam o 20:00! Z miejscem w trójce klasowej i radzie rodziców ;)
Aniu, dom pod Warszawą byłby i moim marzeniemm, ale tutaj do najbliższego dużego miasta mam ponad trzy godziny drogi samochodem! Do większego godzinę. I tego miejskiego gwaru - choćby od czasu do czasu - ogromnie mi brakuje.
Maggie, z piórkiem moje ulubione ;) Wiesz, mieszkałam kiedyś bardzo niedaleko Ciebie. I Delie. Szkoda wielka, że się wtedy nie poznałyśmy.
Lambi, szukam dobrych stron, bo szczęścia szukam ;) Nie zawsze samo nas znajduję, a lubię, kiedy jest więcej niż fajnie. Czwarta rano to trochę za wcześnie dla mnie, ale o piśtek wstaję ostatnio prawie codziennie. Cudne są takie poranki!
Pozdrawiam i pogodnego wtorku życzę!
Ewa
You have wonderful images!
OdpowiedzUsuńLina, your blog is one of my favorites ;) Magic photos ;)
OdpowiedzUsuńmarzy mi się taka ucieczka z dużego miasta, ale póki co to nie wchodzi w grę (edukacja dzieci, praca męża trzyma nas w mieście). gdyby nadarzyła się okazja czmychnęłabym w jednej chwili gdzieś daleko od zgiełku stolicy, do wsi spokojnej, do jajek z piórkiem itp.
OdpowiedzUsuńEwo, korzystaj z chwili i tyle!
:)
E.
Enchocolatte, tak myślałam, że byś chętnie z dużego miasta uciekła ;) Dzisiaj cieszę się kurzym piórkiem na jajku i czekam na słońce za oknem. I całkiem możliwe, że naprawdę polubię to prowincjonalne życie ;)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Ewa
Ewo ja podałam te pola kapusty jako plus:),że prawdziwa wiocha,a jednak na targu jajka z supermarketu sprzedają:(
OdpowiedzUsuńMartu, teraz mam obwodnicę za oknem, ale za to ekologiczną żywność. Fajnie byłoby połączyć te kapuściane pola i wszystko eko, ale nie można mieć wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuń