26 października 2010

O jesieni, kolorach i Dziewczynce z papierówką

Jeszcze jesień, jeszcze kolorowo, jeszcze powyżej zera. Jednak kiedy dzisiaj mijałam park, zapachniało końcem jesieni. Kolory wydały mi się bardziej szare. Przygaszone. Smutniejsze. Może zabrakło słońca? A może listopad, który stoi w progu tak mnie nastraja. Niezmiennie kojarzy mi się z miesiącem, w którym już i jeszcze. Już nie jesień, a jeszcze nie zima. Zazwyczaj przynosi pierwsze mrozy. Czasami pierwszy śnieg. I sprawia, że liście już tylko pod stopami szelszczą, zamiast szumieć na drzewach. A mimo to go lubię. Trochę przekornie. Lubię listopadowe wieczory z dobrą książką, którą czytam i dzięki której o wszystkim innym na chwilę zapominam. Lubię listopadowy zwyczaj parzenia pierwszej i każdej kolejnej zimowej herbaty z cytryną, pomarańczą i goździkami. Sama nie wiem, czy bardziej za smak czy zapach, który wypełnia całą kuchnię. Lubię ciepło bijące od komnika. I lubię listopad za to, że z jego nadejściem zaczynają się moje przygotowania do świąt. Zaczyna ogarniać mnie świąteczny nastrój, tak bardzo kontrastujący z listopadową aurą. Pieczemy pierwsze pierniczki. Piszemy listy do Świętego Mikołaja. Czytamy wigilijne opowieści i opowieści o zimie. Dmuchamy na zmarznięte szyby samochodu i rysujemy na nich serca. A w tym roku pewnie dodatkowo samoloty i walec ;) Koniecznie. Dla Chłopca. I rozpisałam się na temat listopada, którego jeszcze nie ma. O którym wcale dzisiaj nie zamierzałam pisać, a który zaprowadził mnie z końcem października do świąt ;)
Wracam więc do jesieni. I do Młodszej Siostry. Długo nie pisałam o przedszkolu. Czekałam na moment załamania, który zazwyczaj po kilku dniach lub tygodniach nadchodzi. Byłam gotowa nieść wsparcie, rozmawiać, przytulać, pocieszyć. Nie musiałam ;) Przedszkolny kryzys się nie pojawił i chyba nas najzwyczajniej ominął. A miałam tyle obaw. Tyle wątpliwości. Tyle "ale" do przedszkola, do którego trafiliśmy bardziej z konieczności niż z wyboru. Jest dobrze. Jest znacznie lepiej niż się spodziewałam. Pod każdym względem. Młodsza Siostra stawia w nim swoje małe milowe kroki. Coraz dokładniej koloruje, coraz staranniej rysuje, coraz pewniej wchodzi dla swojej sali - prawie zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. I to cieszy najbardziej. Podobnie jak małe wielkie pamiątki, które przynosi czasami do domu. Jak ta papierówka - bardzo dosłowna ;) Stoi na moim biurku i aż pachnie. Tak mi się podoba.
Udanego wieczoru!
Jeszcze październikowego ;)

Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik
Od październik

Młodsza Siostra, mimochodem, przygotowując ze mną śniadanie:
"Jesteś taka piękna. I taka dobra!"

I niczego więcej nie potrzeba mi do szczęścia oprócz takich słów i takich papierówek ;)

18 komentarzy:

  1. Róże i papierówka są the best:) Piękne!
    I dzięki za dzisiejszego smsa:)
    Pozdrawiam:) Ciągle z pracy, ale zaraz się zmywam;-)

    PS A Dziecko prawdę Ci powie:) Zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  2. moglabym Twoje zdjecia ogladas w nieskonczonosc! a slowa corki...bezcenne

    OdpowiedzUsuń
  3. Delie, chciałam zadzwonić, ale nie chciałam zawracać Co głowy w pracy. Cieszę się, że go przeczytałaś ;) A Dziewczynka musi mnie ogromnie kochać, skoro widzi we mnie o szóstej nad ranem taką piękność ;) W szlafroku i jeszcze ze snem pod powiekami.

    Qoopko, takie słowa powinnam zapisywać w małym notesiku, nosić go zawsze przy sobie i czytać w chwilach zwątpienia ;) Terapeutyczne!

    Dobrej nocy!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie piekne zdjecia, te roze cudne i laweczka i papierowka... i czuc, ze cos sie konczy i cos zaczyna... slowa od serca, prawdziwe, cieple, jak milo...

    Spokojnej nocy. M

    OdpowiedzUsuń
  5. A oprócz świetnych zdjęć pięknie słowami namalowałaś listopad - aż przestał straszyć szarością :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no róże Ewo są kapitalne, jak ich nie lubię tak te są piękne...masz racje, niczego mamie do życie nie potrzeba więcej jak tylko słyszeć takie słowa od swoich dzieci...pozdrawiam Cię jeszcze troszkę sennie ale już kawowo, ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Mamsan, dzięki tym różom i czerwonym liściom zobaczyłam trochę inną jesień wczoraj. I uświadomiłam sobie, że tej jesieni mało było czerwieni. Przynajmniej wokół mnie.

    Anik, nie spieszy mi się do zimy, jednak wolałabym biały listopad od tego szarego i siąpiącego chłodnym deszczem. Na szczęście nawet na listopadową szarugę znajdą się sposoby ;)

    Ewo, poranna kawa? W takim razie nie jesteś sama ;)

    Udanego dnia!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. these post is lovely, i like every single photo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. now your blog is in our fav list!
    please follow us :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczynka mówi co widzi:) Jesteś piękną kobietą:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczne zdjęcia. Jaka to ulga dla matki gdy kryzysu przedszkolnego nie ma. Nas na szczęście tez ominął, a byłam gotowa na najgorsze ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. piekny listopadowy październik, czy październikowy listopad ... ach ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękną papierówkę Młodsza Siostra dla Ciebie wyhodowała :).

    Na zdjęciach cudowna jesień.

    A ja niecierpliwie wyglądam kuriera, który
    przyniesie... prezenty mikołajkowe już już ;) stos książek dla mojej Dziewczynki, takie z bałwankiem, ze śniegiem o świętach i choinkach.
    Kocham ten czas oczekiwania :).

    PS
    Ciekawa jestem czy w Waszyn nowym miejscu na ziemi, w grudniu dzieci rano biegną na roraty?
    Zastanawiałam się dziś rano czy ten zwyczaj jeszcze się kultywuje?

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję :D
    Piękne ujęcie jesieni :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Papierówka jest urocza. A od różowego klonowego liścia wprost nie mogę oderwać wzroku :)
    Za listopadem nie przepadam, bo w perspektywie jeszcze cała zima. Listopad jest dla mnie tym w roku, czym poniedziałek w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  16. piękne jesienne ostatki, dla mnie listopad to już mentalnie zima :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Papierówka... - czad...!!! I Twoje zdjęcia...Boskie! Fajnie, ze młodsza tak pewnie weszła w role przedszkolaka. Miałam kiedyś zajęcia dodatkowe w przedszkolu z wszystkimi oddziałami i wiem jaki jest czasem problem z akceptacją przedszkola przez dzieci. A u Ciebie bez problemu. Serdeczności w oczekiwaniu na aurę przedświąteczną- u mnie też powoli się włącza...:)

    OdpowiedzUsuń
  18. LM Photografic, thank you ;)

    Delie, będę do Ciebie dzwoniła, kiedy dopadnie mnie czarny nastrój ;)

    Po Prostu Mama, nie liczyłam na to w przypadku Młodszej Siostry. Miłe zaskoczenie. I ulga. Czasami zupełnie niepotrzebnie się zamartwiam rzeczami, na które nie mam żadnego wpływu. A Dzieci radzą sobie lepiej, niż myślimy. Czasami.

    Magdaleno, jeszcze październik, ale ja już chyba czekam na listopad. W tym roku spieszno mi do świąt ;)

    Zosiu, ja też lubię ten czas oczekiwania, książki o zimie i mikołajkowe prezenty. Nie wiem, czy tutaj dzieci chodzą na roraty - moje raczej nie będą ;)Każda minuta porannego snu Starszej Siostry jest na wagę złota. Dla Niej i dla nas, bo po niedopsanym poranku bywają ciężkie dni ;)

    Emiis, witaj! Dziękuję i zapraszam ;)

    Małgorzato, zaskoczyły mnie te odcienie różu, które wczoraj znalazłam. Zupełnie przypadkiem zresztą. A poniedziałki, podobnie jak listopad lubię bardzo ;)

    Elfii, jesienne ostatki ;) Listopad jest dla mnie przedsionkiem do zimy. I do świątecznego grudnia.

    Ewelajno, tym razem się udało. Mam nadzieję, że podobnie będzie z Chłopcem, choć zupełnie nie potrafię sobie Jego wyobrazić w przedszkolu.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)