Porządkując przedmioty porządkuję wspomnienia. Dzisiątki książek. Dziesiątki słów zakreślonych, zapamiętanych, zapomnianych. Setki zdjęć, które z rzadka znajdują swoje miejsce w albumie, choć od dawna obiecuję sobie, że to sie zmieni. Stos płyt, które czekają na swoje miejsce, a których nie potrafię ułożyć w żaden logiczny sposób. Leżą na jednej z półek i czekają. Niby cierpliwie, a jednak mój wzrok potyka się o nie zbyt często. Kilka filmów, do których lubię wracać. I kilka takich, do których już nigdy nie wrócę. Muszą znaleźć nowych właścicieli ;) Dokumenty, rachunki, pamiątki. Powstaje nowy porządek. Nowy ład w mocno okrojonym składzie. Pożegnania były trudne, ale dzisiaj jestem z siebie dumna, że się na nie zdobyłam. Że znalazłam silę, aby przebrnąć przez setki spraw i wspomnień. Że znalazłam dla nich nowe miejsca, niekoniecznie w naszym nowym domu. Że ostatecznie bez żalu wyniosłam kilkanaście kartonów tam, skąd się nie wraca i niczego nie przynosi z powrotem. Mam więcej światła. Mam więcej powietrza. Mam bardziej poukładane myśli i wspomnienia. I miejsce na nowe. Na lepsze. Na to, co przede mną. Brakowało mi tego ogromnie. Ostatnie dwadzieścia lat przepakowane, rozpakowane lub pożegnane na zawsze.
Kilkadziesiąt niewysłanych zaproszeń na nasz ślub. Dzisiaj służą do zapisywania notatek, ale lubię czasami zajrzeć na drugą stronę. Budzą wspomnienia. Jedne z ulubionych.
Niekture lektury pamiętają moje szkolne czasy i zapach biblioteki w moim rodzinnym domu. Lubiłam bardzo ten zapach i całą ścianę półek, na których tematycznie Mama układała kolejne tomy i tomiki. Zawsze fascynowały mnie te najstarsze, z pożółkłymi kartkami, bardziej zniszczone, ale niosące ze sobą coś więcej niż słowa i obrazy. Trochę historii. Codzienności sprzed dzisiątek lat.
Z parapetu Starszej Siostry Muminek śledził moje zmagania z żywiołem. Od świtu do zmierzchu. Z jego perspektywy stosy książek musiały wglądać jak nowojorskie drapacze chmur z lotu ptaka ;)
I kilkanaście dyskietek! Zupełnie zapomniałam o ich istnieniu. Moja praca magisterska na jednej z nich ;) Pamiętacie? BASF, db boeder, Verbatim...
Nuty dawno zapomniane. Czekają na swój czas, na kolejną Dziewczynkę. Lub Chłopca ;) Na nowy stary instrument, który - mam nadzieję - kiedyś ponownie stanie w naszym salonie.
I wiele innych. Wspomnień, spraw i przedmiotów. Do niektórych jeszcze będę wracała, a tym, które pożegnałam na zawsze dedykuję dzisijeszy wpis ;)
Moje wspomnienia i przedmioty też czekają na gruntowne porządki ;-)
OdpowiedzUsuńNiedawno moje dzieci wyciągnęły moje dyskietki ;-) Dziś są nieużyteczne i nieprzydatne :-o Świat pędzi niepostrzeżenie...
Twoje zdjecia nawet z porządków są piękne :) Chciałabym dojść do takiego poziomu :) Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńA porządki i u nas by sie przydały, ale ja aż tak nie potrafię :) Chociaż podczas przeprowadzki wyrzuciłam baardzo dużo i nie żałuję :)
czuję inspirację... musze to zrobić, musze uporządkować swoje pamiątki i wspomnienia... ale nie ma kiedy... a tu dwa domy, dwa pokoje, dwa różne światy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa zakończyłam gruntowne porządki w pokojach dziewczynek, ale u nich robię to dość często. Nasz "skarbiec" to piwnica- czeka gdy będę miała więcej czasu.
OdpowiedzUsuńmnie (mam wielką nadzieję) czeka pakowanie w przyszłym roku (a może już w tym). Chciałabym już. Nie będzie tego wiele, po przeprowadzce do męża wiele rzeczy wyrzuciłam, nie zabrałam, pożegnałam.
OdpowiedzUsuńCiekawe ile tego teraz będzie, ile zostanie, ile wyrzucę ... ech.
Dag, przyspiesza z każdym rokiem ;)
OdpowiedzUsuńMagdo, dziękuję. Lubię takie światło. Naturalne i trochę przygaszone. I wiesz, jestem uzależniona ;) Nawet podczas sprzątania mam aparat pod ręką.
Sid, trzymam kciuki. Warto ;)
Anonimowy, jakie szczęście, że nie mam piwnicy. Utonęłabym chyba w swojej przeszłości ;)
Magdaleno, czekam na tę przeprowadzkę! Oby jak najszybciej ;)
Pozdrawiam!
Ewa
Moja praca magisterska też była na dyskietce. Chyba ją mam jeszcze, ale nie jestem pewna. Ostatnio porządkowałam stare listy, byłam zdziwiona korespondencją z niektórymi osobami, bo wcale jej nie pamiętałam...
OdpowiedzUsuńTakie porzadki sa mi bardzo potrzebne...! jak tylko bedzie mniej pracy zwiazanej z domem i wiecej czasu wolnego to cos takiego planuje zrobic... mnostwo kolejnych rzeczy czeka na pozegnanie i na spakowanie...
OdpowiedzUsuńDetale na zdjeciach piekne, tak je lubie...
Milego dnia. M
this books &co series is truly interesting, i love these dark tones!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że zadedykowałaś swój wpis rzeczom, które dziś pożegnałaś :) Takie pożegnania przede mną, bo na horyzoncie rysuje się coraz wyraźniej przeprowadzka do naszego pierwszego własnego mieszkania.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia naładowanych emocjami przedmiotów. Mniam.
OdpowiedzUsuńDelie, listy też były porządkowane ;) Kiedy trafiłam na dyskietki, askoczyło mnie, że były tak kolorowe! Nie pamiętałam. A turkus wydał mi się jak narbardziej dzisiejszy ;)
OdpowiedzUsuńMamsan, te porządki to była konieczność. Remontowanie i urządzanie domu to dla mnie przyjemność ;) Mogłabym dzisiaj podjąć się takiego wyzwania.
LM, I have just tided my old stuff :)
Uriel, pierwsze własne mieszkanie. Chyba moje ulubione miejsce ever ;) Mogłabym tam wrócić choćby jutro.
Nurrgula, dziękuję!
Pozdrawiam,
Ewa
Ewunia, dyskietki jasne, że pamiętam. Też je mam, też z pracą magisterską.
OdpowiedzUsuńO, moja magisterka już na pendrive ;)
OdpowiedzUsuńMam to samo wydanie Nad Niemnem...
A nuty - uwielbiam patrzeć na zapisy nutowe, jestem zdania że ten, kto potrafi czytać "skomplikowane" nuty ma w sobie cząstkę geniuszu :)
pamietam dyskietki :) i ten stukot stacji dyskietek..moja praca na cd juz byla :) porzadki uwielbiam szczegolnie te,ktore przynosza wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńPolala, dyskietki są jedną z tych niewielu niepraktycznych rzeczy, które jednak zostały na półce.
OdpowiedzUsuńUla, lubię stare wydania książek. I lubię nuty, choć od dawna ich nie czytam. Niestety.
Qoopko, stukot stacji dyskietek ;) Pamiętam! I czas, w jakim uruchamiał się mój pierwszy komputer. Wieczność!
Dobrej nocy!
Ewa
U mnie też przydały by sie gruntowne porządki...może wiosna mnie zmobilizuje ;)
OdpowiedzUsuńA dyskietki tez gdzieś leżą :))
Ale nie wyrzuciłaś tych dyskietek, prawda? Bo za chwilę to będzie klasyka designu :-)
OdpowiedzUsuńMoja MGR też jeszcze na dyskietce! Ale zapasowa kopia już na CD, hehe!
Zazdroszczę Ci dyscypliny w porządkowaniu i eliminowaniu zbędnych przedmiotów... U nas wciąż tylko przyrosty... Choć staram się oczyszczać teren na bieżąco - z nieprzeczytanych i przeczytanych gazet, miliona papierów, które nieustannie produkujemy, z niepotrzebnych bibelotów, mało wartościowych 'durnostojek', które przypominają nam o wakacjach '97 ;-) Itepe, itede...
Kopalnia odpadów. Najprawdziwsza.
Ale idiotyczne sentymenty nie pozwalają czasem na 'radykalne cięcie'. Ale dojrzewam do niego. Cały czas!
Anik, wiosna to dla mnie chyba najlepszy czas na wielkie gruntowne sprzątanie. Tym razem jednak będę mogła cieszyć się pierwszym wiosennym słońcem i biegać po polach z aparatem ;)
OdpowiedzUsuńMaggie, nie wyrzuciłam ;) Nawet o tym nie pomyślałam. Z dyscypliną różnie u mnie bywa, ale tym razem udało się. Mam nadzieję, że za dziesięć lat nie będzie mi żal duńskiej syrenki, którą po dwudziestu latach wożenia po całym świecie w końcu zdecydowałam się pożegnać. Na zawsze. I innych jej podobnych pamiątek. Czas pokaże.
p.s. Miło Cię znowu widzieć ;)))
Dobranoc,
Ewa
Pozwoliłam sobie na przyznanie Ci wyróżnienia.Szczegóły u mnie na blogu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI miło znowu tu być :-)
OdpowiedzUsuńDobrego dnia!