25 lutego 2011

Wczorj wieczorem wybrałam się do kina. Spontanicznie, niemal w biegu. Na film, o którym celowo wcześniej nie czytałam, choć wiedziałam, że jest wyjątkowy. Myślałam, że jeżeli nie dowiem się wcześniej o czym on tak naprawdę jest, z pewnością będę cudownie zaskoczona i zachwycona. Choć kusiło ogromnie, aby jednak poczytać. I owszem. Zaskoczył mnie bardzo. Przez chwilę nawet zastanawiałm się, czy pozytywnie. Zupełnie nieświadomie oczekiwałam, że będzie on miał cokolwiek wspólnego z Billy Elliotem. Że taniec wyzwala. Że taniec daje spełnienie. Że prowadzi do szczęścia. Bo dla mnie taki zawsze był taniec. Myślałam, że będzie to film o miłości, która daje wolność i szczęście. Zaskoczył mnie dom. Matka. Kruchość bohaterki tak bardzo kontrastująca z niezwykłą siłą i determinacją. Wiele myśli obudziło się w mojej, kiedy wyszłam z kina. Choć trudno je ubrać w słowa. Dzisiaj jeszcze nie potrafię, ale myślę, że wrócę jeszcze do tego filmu. Tutaj, na blogu.

Zapomniałam napisać o jaki film chodzi, ale same się już domyśliłyście ;)
Czarny Łabędź oczwiście.

Od Luty 2011

16 komentarzy:

  1. Pamiętam to zdjęcie. Bardzo je lubię:)
    A film. Ja też miałam różne myśli po jego obejrzeniu. Trochę niepozbierane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba wiem o jaki film chodzi. Też myślałąm, że jest inny, ale jednak mi się podobał, choć myślę,że niektóre sceny są mocno przerysowane. Film obudził reakcję środowiska baletowego, które podpisało się pod tym co przedstawił autor filmu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podzielam te spostrzeżenia.
    Po obejrzeniu tego filmu czułam się... jakaś oniemiała.

    Niezwykle wdzięczne zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewo
    faktycznie-z Billy'm nie ma nic wspólnego. no może tyle,że balet.
    ja wybieram się po raz drugi-żeby już jakiś dystans mieć, bo Natalie jest tak zachwycająca wizulanie(dla mnie wręcz przygniatająca-choć gra baletnicę),że nijak o jej grze wypowiedzieć się nie mogę;/
    hmm...mi film raczej "Pianistkę" przypominał niż "Billy'ego". Całe szczęście, że jednak Nina jest młodsza od Erikhi i można mieć nadzieję na DOBRY dalszy ciąg jej życia

    pozdrawiam serdecznie a zdjęcie piękne ( zawsze chciałam nosić takie fryzury ale moja mama nie miała"drygu" do plecionek:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Po wyjściu z kina gdy obejrzałam ten film, miałam podobne odczucia jakie się u mnie pojawiły po zobaczeniu "Szóstego zmysłu". Wydaje mi się, że jest coś co łączy oba obrazy. Inny świat w którym żyją bohaterowie . Ale to moje odczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Film jest piękny, chociaż smutny.
    Myślę, że wiele rodziców (w żadnym wypadku nie bierz Ewo tego do siebie) powinno go obejrzeć.
    Jakoś tak z własnego doświadczenia to czuję.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też kilka dni temu obejrzałam...myśli kłębiły się różne...pewnie jeszcze do niego wrócę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Też jestem pod wrażeniem tego filmu, świetnie nakręcony, każda postać świetnie zagrana, scenariusz przemyślany od początku do końca, muzyka i obrazy zapierają dech w piersiach. Wg mnie w Black Swan taniec również wyzwala, tylko że demony, uwalnia mroczną stronę duszy człowieka. Ostatnia scena była przewrotna, można by pomyśleć, że Nina w końcu poczuła się szczęśliwa, ponieważ dotknęła doskonałości. Ale przecież to pragnienie, to dążenie do ideału zniszczyło ją... Dla mnie ten film to przestroga - każda z nas świadomie lub nie chce być doskonała w każdej roli: matki, żony; często zapominamy się w tym pragnieniu i gubimy szczęście. Ale ten film to również zachęta, by poznać siebie, swoje marzenia i pragnienia... Na pewno do niego wrócę i na pewno odkryję w nim coś nowego i zaskakującego.

    Rozgadałam się :o Już kończę mój przydługi wywód, chciałam Cię jeszcze Ewo zaprosić do rzutu oka na sesję zdjęciową inspirowaną Black Swan, którę zrealizowałam ze znajomym fotografem i modelką :) http://eteleport.blogspot.com/2011/02/photo-session-black-swan.html :)
    Buziaki i miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  9. W niedzielę będę trzymać kciuki za Oscara dla Natalie Portman. To znaczy z pewnością trzymałabym, gdyby chciało mi się oglądać ceremonię :)
    Zdjęcie cudne!

    OdpowiedzUsuń
  10. Filmu jeszcze nie widzialam, tutaj premiera bedzie dopiero w marcu... a zdjecie pamietam, bardzo je lubie...

    Milego dnia. M

    OdpowiedzUsuń
  11. Film powalił mnie na kolana. A Natalie Portman była niesamowita. Mam nadzieję, że to właśnie ona zgarnie Oskara za swoją kreację. Do filmu wracam myślami, takie zrobił na mnie wrażenie :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja wychodziłam po tym filmie w totalnej ciszy... nie odezwałam się nawet w samochodzie w drodze do domu... od dawna mi się to nie zdarzyło... choć wiele osób mi się dziwi...

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja miałam bardzo mieszane uczucie po filmie. z jednej strony bardzo mnie zachwycił i wbił w fotel, z drugiej uważam, że był blisko przekroczenia granicy kiczu. I choć bardzo lubię Natalie Portman chwilami denerwowała mnie jej gra. Na pewno jednak nie mogłam przez cały wieczór (pofilmowy) myśleć o niczym innym , jak o tym filmie. jak dla mnie lepiej grała Mila Kunis - ale wiadomo, rzecz gustu ;)
    Uwielbiam takie fryzury jak na zdjęciu. Chciałabym umieć zaplatać takie warkocze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam ten film na płycie. Miałam go oglądać w zeszły weekend, ale tory dnia tak się potoczyły,że się nie udało...
    Ale w ten weekend nie odpuszczę !!!
    Balet zawsze był moim skrytym marzeniem już na pewno nigdy niespełnionym :)

    OdpowiedzUsuń
  15. po cichu planuję wybrać się na ten film
    tyle o nim słyszałam i czytałam...
    pora skonfrontować to wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  16. widzialm juz 2 razy czulam sie poruszona i zachwycona, zgadzam sie jednak z opinia wlasnego meza ze to kobieca wersja "Pi" :)
    tez pleciemy takie warkocze czasami :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)