Miało być dzisiaj o Małej Italii, będzie o Małej Dziewczynce. Małej Dzielnej Dziewczynce, którą wczoraj wcześniej odebrałam z przedszkola po nieszczęśliwym upadku. Kiedy broda i nos spotykają się z chodnikiem, nie jest fajnie. Na szczęście obyło się bez szwów i bez lekarza. Domowa apteka, ogromna porcja hugs and kisses i uśmiech w końcu pojawił się na małej buzi.
Na dobranoc musiałam opowiedzieć Dziewczynom o jakimś wydarzeniu z mojego dzieciństwa. Najlepiej z plastrem w tle ;) Stanęło na moim pierwszym rowerze i moim rowerowym spotkaniu z osiedlowym śmietnikiem. Rower był czerwony, ja rozpędzona, za mną mój młodszy Brat. Brat krzyczy do mnie o czymś, czego nie mogę zrozumieć, więc zamiast patrzeć przed siebie, oglądam się na Brata odkrzykując
Co mówisz? Nic nie słyszę! Trwa to kilka chwil, po czym wpadam na metalowy kosz na śmieci. Brat w ciągu sekundy zjawia się obok mnie z piskiem opon.
Co mówiłeś? Nic nie słyszałam!
Krzyczałem, żebyś uważała, bo jedziesz na śmietnik!
Blizna na kolanie do dzisiaj przypomina mi o tym zdarzeniu ;)
A skoro już jesteśmy przy rowerach, to właśnie biegowy dziewczyński rower Młodszej Siostry został zamówiony, a ja szukam czegoś starego, miejskiego i niedrogiego dla siebie. Marzy mi się klasyk z wiklinowym koszykiem z przodu. Biały, czarny lub brązowy. I ja w spódnicy i balerinach na tym klasyku ;)
Mamo, jestem Ci wdzięczna. słyszę od Młodszej Siostry.
Za co jesteś mi wdzięczna? pytam zaskoczona.
Za pyszną zupę, jaką dla mnie ugotowałaś.
Starsza Siostra dotknęła przez przypadek gorącego czajnika.
Trochę się oparzyłam, ale nie bolało. mówi ze łzami w oczach.
Tylko jakby mnie słonko poraziło.
Mamo, jak będziesz umierała, miej przy sobie telefon.
???
Bo jak już będziesz w niebie, to będę za Tobą bardzo tęskniła i chciałabym do Ciebie zadzwonić.
Udanej małej soboty!
cudowny jest tok myslenia dzieci- to tak a propos umierania :)
OdpowiedzUsuńu nas tez wczoraj doszlo do bliskiego spotkania z metalowa barierka na placu zabaw, czego owocem jest dorodny guz, takze pozdrawiamy dzielna dziewczynke z tradycyjnym "do wesela sie zagoi" :)
ała ... dzielna Dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńmoja Jagna jakoś tak głowa manipuluje przy upadku, że broda cała. Ot, wczoraj, w drodze do przedszkola się wywaliła ;) heh ...
dialogi, jak zawsze wzruszające :)
Brody w Waszej Rodzinie to obszary szczególnego ryzyka. Bo o ile mnie pamięć nie myli, to już trzecia rozbita.
OdpowiedzUsuńNie myśleliście o innowacyjnym projekcie - "brodoochraniaczach"?
Pozdrawiam gorąco! Najważniejsze, że już jest dobrze:)))
Oj, biedna:( Dobrze, że bez szycia.
OdpowiedzUsuńOstatni dialog mnie rozłożył na łopatki!
Taki klasyk rowerowy mi się też marzy:) Choć wiem, że bym na nim jeździła od wielkiego dzwonu. Ale:)
Biegowy rower to super sprawa:-)
PS Ten obrazek ze spódnicą i balerinami mi się podoba bardzo, bardzo ale ... spódnica lubi zadzierać się do góry, a baleriny mają za cienkie podeszwy i bolą stopy od naciskania na pedały - ale ja z kolarskiej rodziny i ten pragmatyzm rowerowy czasem ze mnie wyłazi;-) Co nie znaczy, że nie mam ochoty się tak przejechać na rowerze, którego nie mam:)
Dużo zdrowia dla Dziewczynki, ja mam bliznę na brodzie po upadku z huśtawki w przedszkolu i pamiętam jak moja mama trzymając mnie na rękach biegła przez całe miasteczko ze mną na pogotowie aby chirurg zobaczył tą moją nieszczęsna brodę . Jak ona to zrobiła - do dziś nie wiem ale podejrzewam,że napływ adrenaliny jest wówczas tak ogromny, że góry można wówczas przenosić :)
OdpowiedzUsuńRower - też mi się marzył taki z koszykiem z przodu i już byłam w sklepie , już miałam kupić a przemiły Pan w sklepie uświadomił mnie , że rower nie nadaje się na teren który zamieszkujemy i będzie mi niewygodnie :( Miał rację niestety, bo mogłam wypróbować rower przez chwilkę i było niewygodnie . Tak więc nadal mi się marzy taki rower choć w garażu stoi już zupełnie inny :)
A ten tekst z telefonem powalił mnie :)))))))))
Dzielna Dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńA rower...marzy mi się też taka stara "damka" z wiklinowym koszem :) Może kiedyś, w komplecie z domkiem na wsi ;)
Dziewczynki są dzielniejsze ( o niebo ) od chłopców! Zniosą największy ból! Wszystko będzie dobrze! Mo najstarszy oparzył sobie ostatnio czubek palca gorącym klejem, w czasie przygotowywania wielkanocnych ozdób.... ale była afera w szkole i oczywiście po takim strasznym wypadku nie mógł już potem iść na basen, odrabiać lekcji itp. :)
OdpowiedzUsuńDialogi niezwykłe, uwielbiam taką dziecięcą filozofię!
Może niebieski koralik Wam jakoś pomoże!?
Ewo, wirtualnie wysyłamy całą butlę balsamu "hugs and kisses" na zagojenie małej bródki. ;)
OdpowiedzUsuńDzielna jest bardzo!
Samych roześmianych wycieczek na nowym rowerze życzymy.
:)
W przewrotki rowerowe niestety zdarzają się i dużym dziewczynkom i pościerane kolana w wieku 30 lat ;).
Serdeczności :)
Piękny blog :) Wiem, że piszę to przy okazji 'wypadkowego' wpisu ;) Myślę, że takie upadki to jakis archetyp dzieciństwa - dobrze, że na tym się skończyło. Niech się goi. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńojojoj....
OdpowiedzUsuńja tak samo sie zawsze zdzieralam....
dialogi -swietne ! :)
co do ostatniego-wiadomo,ze dzieci czesto go poruszaja... mojemu dziecku mowie,ze :
http://www.duchy.art.pl/mp3/kolysaneczka.mp3
:)
Joanna
Oh, poor girl ! again !
OdpowiedzUsuńI had a bike like that when as teenager !
ojej aż mi się płakać zachciało, może dlatego,ze i ja mam taka małą pyzę
OdpowiedzUsuńDialogi są... zgubiłam słowo. Ale te dziecięce są magiczne ;).
OdpowiedzUsuńDialogi obłędne :-)
OdpowiedzUsuńUściski wielgachne dla Młodszej Siostry... Ojejku, coś z tymi brodami niedobrze ostatnio :-( Oby szybko się zagoiło!!!
A Twoja rowerowa wizja - hmm... Tu muszę się przychylić do opinii Delie - że w spódnicy i balerinkach za wygodnie nie jest ;-) Podobnie jak w kaloszach, hehe!
Biedna dziewczynka! :-)
OdpowiedzUsuńA klasyk rowerowy mam, holenderski, używany, z koszykiem z przodu...różowy....:-D
Kochane masz córeczki :))
OdpowiedzUsuńUściski dla Dziewczynki, niech się szybko goi broda i usteczka!
ściskam małą dziewczynkę :) i dmucham na ała brodowe - ile to jeszcze razy się przytrafi :(
OdpowiedzUsuńco do roweru balerini spódnicy - pełen romantyzm - chciałam napisać o rozwianym włosie ale ani tobie ani mi nie grozi - ;)
a w niebie - hym chyba nie ma zasięgu? dzieci są cudowne !!!!!
pomysłowe !!! i z wyjątkową wyobraźnia
miłego dzioneczq
Dzieci sa dzielne i madre :) U nas tez czesto poruszane sa filozoficzne pytania
OdpowiedzUsuńStarszak(7 lat) mamo gdzie jest dusza?
Maluch(3 lata)wskatujac na czolo ...tutaj :)
Ojej, kolejna broda :-(
OdpowiedzUsuńA rower retro jak najbardziej do Ciebie pasuje. Już widzę kwiecistą sukieneczkę powiewająca na wietrze. I TE baletki :-)
Buziaki
Gdyby tak z tym telefonem bylo mozliwe... :-) ot prosta dziecieca filozofia... a rower taki tez mi sie marzy od wielu juz lat i na brody uwazajcie koniecznie bo u Was to chyba juz bedzie trzecia...!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. M
ojj :( chyba każdy kto nawet uczył się jeździć na rowerze ma jakieś niekoniecznie przyjazne wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńEwa, proszę, poczytaj o jeździe na rowerze w spódnicy u mnie ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńwiosna. czas rowerów, balerinek, zadrapanych dziecięcych kolan ( czy bródek :). Gdzieś , na jakimś blogu oczywiście :), niedawno czytałam o iście kobiecym pomyśle rower&sukienka w stylu lat 50tych...
OdpowiedzUsuńzdjęcie fajne, co za linia ust!
Śliczny dialog ten ostatni, rozczulający. Ja jako dziecko miałam tak starty prawy policzek. I też było to zderzenie z chodnikiem. Teraz nie ma po tym śladu ;)
OdpowiedzUsuńJa rower mam, ale nie stary (choć był czas, że śniłam o takim po nocach). Po konsultacjach zdecydowałam się na nowy, miejski. I jestem zadowolona z wyboru, na takim starym nie dałabym rady dłużej jedzić. Ale...jak będę miała większy dom to będę miała dwa rowery. Jeden taki starusieńki, drugi nowy, na dalsze wyprawy ;)
Dziękuję za wszystkie życzenia dla Dziewczynki! Przekażę wraz z hugs&kisses ;) Wiem, że stary miejski rower plus spódnica i baleriny to rozwiązanie ani wygodne ani praktyczne, ale... marzy mi się. Nowy rower moich marzeń kosztuje ponad dwa tysiące, więc może kiedyś kiedyś. Tymczasem widzę szansę na jakiegoś poczciwego klasycznego holendra z miejską ramą, do którego dorzucę wiklinowy koszyk.
OdpowiedzUsuńp.s. Ula, czytałam! Nawet komentowałam i dobrze zapadł mi ten wpis w pamięci. Cudne te Wasze historie i czekam na rowerową odsłonę na blogu!
Pozdrawiam,
Ewa
Moje dzieciństwo to pasmo wypadków. Z rowerowego została mi krostka na policzku - starłam cały, zaschło i mama nie mogła doskrobać. Pozostawione ziarnka to właśnie to wspomienie. Patrze na nią i przypominam sobie - jak przez mgłę - że kiedyś jeździłam na rowerze wyłącznie z nogami na kierownicy. ;-) Taki był sznyt na naszym podwórku. Teraz już nie kozaczę. :-)
OdpowiedzUsuńmoje pierwsze spotkanie z rowerem skonczylo sie moja reka w szprychach :) buziak dla Dzielnej Dziewczynki!
OdpowiedzUsuńZorro, aż tak to chyba nie szalałam, ale moje dzieciństwo to również pasmo wypadków, po których zostało na mi całkiem sporo zabliźnionych pamiątek ;)
OdpowiedzUsuńQoopka, ręka w szprychach :) Nieźle. Mój Tata kiedyś wkręcił w szprychy swojego roweru koguta sąsiada. Oj działo się!
Uściski,
Ewa