7 kwietnia 2011

Mój Nowy Jork. Marzenia spełnione i niespełnione. Zachwyt i roczarowanie. Było wszystko. Jeśli czegoś zabrakło, to tylko czasu, aby zobaczyć więcej. Przejść więcej swoich ścieżek, tych zaplanowanych i tych przypadkowych. Posiedzieć na ławce w Central Parku z twarzą wystawioną ku słońcu. Dłużej niż pięć minut. Dotrzeć do miejsc, do których nie dotarłam.
Czy zakochałam się? Cały czas zadaję sobie to pytanie ;) Nie była to z pewnością miłość od pierwszego spojrzenia. Od pierwszej chwili, od pierwszego spaceru. Wolę nasze europejskie stolice i prowincje. Europejską architekturę i klimat eurpejskich miast. Zdecydowanie.
A jednak chciałabym tam wrócić. Nie raz. Nie dwa. Wiele razy i kolejnych wiele. Chodzić tymi samymi ulicami i odkrywać nowe. Zobaczyć, jak wieczorne słońce spada za Statuę Wolności. Spojrzeć na nocny Manhattan z Williamsburg Bridge, sącząc piwo ukryte w papierowej torebce ;) A potem pojechać na kolejne mosty z widokiem na światła miasta. Po horyzont. Wybrać się do Guggenheim Museum i The High Line Park. Wyruszyć w krótką podróż z Grand Central Terminal i wrócić z niej na ten największy dworzec świata. Zajrzeć do New York Public Library z 88 milami półek pełnych książek z całego świata. Posłuchać kolejnego skrzypka lub gitarzysty w nowojorskim metrze. A potem śmiać się w głos i płakać na kolejnym broadwayowskim musicalu. Mijać na swojej drodze kolejne rowery, odpowiadać na kolejne Hallo! i How are you today? Niezmiennie I'm fine mimo podłego nastroju i z uśmiechem, który bywa maską. Nie wszystko mi się podoba. Nie odnajduję siebie w tym Mieście, a jednak jestem Jego ciekawa. Głodna i spragniona. Miasto kontrastów. Dokładnie takie są moje emocje. Może nie tak skrajne jak love and hate, ale gdzieś pomiędzy. Mieszanina zachwytu i rozczarowania. Nie mogłabym tam mieszkać, ale już wiem, że to będzie Miasto moich powrotów. Pewnie nigdy nie poznam Go do końca i to właśnie sprawi, że zawsze będę tam wracała. Bo wiem, że zawsze mnie zaskoczy. Że mnie zmęczy, a jednocześnie nakarmi swoją energią, nowymi pomysłami, sztuką małą i wielką, muzyką, kolorami i smakami świata, na które trafię przypadkiem. To nigdy nie będzie moje Miasto, a ja zawsze będę a Polishgirl in New York ;) I w tej roli zawsze się tam odnajdę.
New York, New York... Dzisiaj trochę bałaganu z naszego nowojorskiego mieszkania na Brooklynie. Z widokiem na most i ulicę. Z kratami w oknach i z trzęsącymi się ścianami, gdy nad naszymi głowami przejeżdżały głośne wagony metra. A jednak polubiłam to miejsce ;)

Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
Od NY
I Sting w Nowym Yorku. Lubię tę piosenkę bardzo. Od zawsze.

19 komentarzy:

  1. Z przyjemnością czytam Twoje nowojorskie wpisy. Nie przypuszczam bym kiedyś odwiedziła NY, więc wdzięczna jestem,że mogę tam być za pośrednictwem Twoich fotografii. Świetne zdjęcia, jak zawsze :) Fajne kadry i kolory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bałaganem to ja bym tego nie nazwała. A nawet jeżeli to w NY można wszystko :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobnie w temacie NY.
    To teraz Toskania na tapetę:) Myślę, że będzie zupełnie inaczej:) I będzie ciepło:)
    Uściski:)
    PS A tamto mieszkanie będzie mi się kojarzyło zawsze z tymi zdjęciami:) I z tym zdjęciem mnie w czapce wystylizowanej na brooklyniankę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajjj tak strasznie się cieszę, że zamieściłaś kolejną część swojego NY...:) Podziwiam ogromnie zdolności fotograficzne, we wszystkich zdjęciach widać coś więcej niż widoki, miejsca, ludzi, rzeczy. Takie właśnie ujęcia kocham, bo umieściłaś w nich swoje myśli, odczucia. Te zdjęcia żyją :)
    Co do "Englishman..." - jest świetnym dopełnieniem tego, co piszesz o swoim stosunku do NY :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia jak wyżej napisała brandywine :)
    Lubię czytać Twoje opisy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sting i jego Englishman zawsze pojawiają się w mojej głowie gdy myślę o NY :) a szczególnie lubię ten fragment o "alien" bo tak się właśnie tam czułam ;)
    W temacie odczuć i uczuć - w ciemno zakładałam, że tak podsumujesz wyjazd do NY . Mnie osobiście NY nie zachwycił mam tam swoje ulubione miejsca ale związane z historiami, które tam przeżyłam, to nie jest moje miasto ale z miłą chęcią pojadę tam kiedyś i poznam NY być może na nowo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobaja mi sie te zdjecia i tez lubie te piosenke i mam takie same odczucia co do tego miasta... Europa jest i zawsze byla mi bardziej bliska co nie znaczy ze nie chcialabym do tego miasta jeszcze raz pojechac... :-) i dziekuje Ewo za linka na ksiazke, juz poprosilam mame to mi kupi... Do milego. M

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię tę piosenkę. Ale, w odróżnieniu od Stinga, piję i kawę i herbatę :)
    Fajne japonki w kropki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dziękuję za Twój NY, wracam do tego że Ameryka dla wielu jest marzeniem - dla mnie nie ukrywam też :) Twoje fotografie opisy są cudne a STING cóż uwielbiam - czekam na następne opowieści które są cuuuuuudneeeee

    OdpowiedzUsuń
  10. tak czułam, że będziesz gdzieś pomiędzy;)
    na pewno wrócisz!

    moje stare japonki w kropki, ślubne baleriny, pomięty żakiet, zalana niezidentyfiowanym płynem walizka oraz ulubiona granatowa pilotka, bardzo dziękują za upamiętnienie ich na tym pięknym blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewa, nigdy nie wiadomo ;) Może jednak trafisz kiedyś do tego Miasta.

    Polala, było się o co potykać! Uwierz mi :)

    Delie, czekam na ten wyjazd. I na słońce Toskanii!

    Brandywine, zdjęcia, które żyją. Piękny komplement. Dziękuję!

    Magda ;)

    eWa, chciałabym kiedyś znaleźć się tam w środku lata, kiedy gorące powietrze stoi nad rozgrzanymi ulicami, a ciepłe noce zachęcają do długich spacerów. Takich nocnych wędrówek mi tym razem zabrakło. I nocnych widoków.

    Mamsan, cieszę się, że takie książki można dostać na naszym rynku ;) Przy okazji, czy mogłabyś nam polecić jakąś ciekawą lekturę o Sztokholmie?

    Małgorzta, japonki Nany ;)

    Mika-monika, będzie jeszcze kilka nowojorskich spacerów ;) Niestety już bez Stinga.

    Nana, wrócę ;) Nie wiedziałam, że baleriny ślubne. Fajnie, że się tam znalazły. Szkoda, że nie było okazji, aby je założyć. Kolor obłędny!

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  12. ślubne ślubne:)
    zobacz
    https://picasaweb.google.com/lh/photo/1UJmxI6yqeVqon22JC22e2wzWMDA1oeghcZqzMiFbBE?feat=directlink

    OdpowiedzUsuń
  13. tak sądziłam, że to będzie miedzy zachwytem a nawet nie wiem jak to nazwać. Jedno jest pewne polubiłam Twojego bloga i będę zaglądać podczytywać kolejne wyprawy w Twoim wydaniu literkowym i fotograficznym. Pozdrawiam ze Szczecina, równie ładnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nana, świetne to zdjęcie!

    Balbina, Szczecin to trochę miasto mojego dzieciństwa ;) Wiele wspomnień. Mam nadzieję wybrać się tam niedługo.

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy fotografujesz piękny widok, buty, czy zwykłą walizkę - bez znaczenia - bo absolutnie wszystkie Twoje zdjęcia są wyjątkowe.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aga, jak miło! Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokazujesz nam NY w pięknych barwach ale bardzo zdrowo bo z dystansem i to jest piękne ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję za podzielenie się wrażeniami z Nowego Jorku! i za piękne zwyczajne-niezwyczajne zdjęcia. A ja znów utwierdzam się w przekonaniu,ze muszę wybrać się do NY i osobiście przekonać się,jak to z nim jest ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Lipoooo, takie kolory zapamiętałam. Pokazuję wspomnienia ;) Pewnie bardzo subiektywnie.

    Kemotka, koniecznie!

    Pozdrawiam,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)