9 czerwca 2011

Kilka wspomnień. NY.

Kilka momentów z naszej nowojorskiej podróży, która wydaje mi się dzisiaj tak bardzo odległa. Kilka zdjęć, które mi te chwile dzisiaj przypomniały.

A few moments from our New York trip. A few photos that reminde me those moments.

Pierwszy poranek w Wielkim Mieście. Ubieramy jesienne płaszcze i ruszamy na stację metra, z której pojedziemy na nasze pierwsze nowojorskie śniadanie. Jest niedziela, coraz więcej ludzi na stacji, coraz zimniej i coraz wietrzniej. Pociągu ani nie widać, ani nie słychać. Słychać natomiast komunikaty, że na trasie doszło do wypadku i mamy się uzbroić w cierpliwość. Zapinamy płaszcze, otulamy się szalikami i z coraz większą zazdrością spoglądamy na wypełnione gorącą kawą kubki, które parują w dłoniach kilku przechodniów. Przestępujemy z nogi na nogę, a lodowaty wiatr smaga nam policzki. Poddajemy się. Wracamy do mieszkania. Głodni i zmarznięci. Wyjmujemy ciepłe swetry, panowie nastawiają wodę na herbatę, a my z Delie wskakujemy do wanny i nalewamy gorącej wody. Bardzo gorącej! Kiedy dzisiaj znalazłam to zdjęcie, przez ułamek sekundy zrobiło mi się zimno ;) Mimo upału za oknem, mimo ciepłych wspomnień, jakie mimo niepogody zostawił po sobie Nowy Jork.

The first morning in the city. Cold and windy. We are standing on the subway, waiting for the train, which is not coming up. We are looking at people who pass us by with cups of hot coffee in their hands. We are frozen and hungry. We give up and go home for warm sweaters and a cup of hot tea. We take off shoes and jump into the tub filled with hot water;) Much better! At least for a while.

Od NY
Nasza droga tam. Dziesięc tysięcy metrów nad ziemią. Z niepraktycznym przewodnikiem ;)

In the plane. With an impractical NY guide and a glass of wine ;)

Od NY
Pierwszy obrazek amerykańskiej ziemi, jaki zobaczyłam z okna samolotu. Spodobały mi się te kolory i spodobały mi się słowa kapitana, który oświadczył, że temperatura na miejscu wynosi 26 stopni! Tak właśnie było pierwszego dnia. Pamiętam, że jeszcze w samolocie Delie zmieniła swoje kozaki na baleriny ;) Szkoda, że tylko na ten jeden jedyny wieczór.

The first picture of America taken from the window of the plane. I like the colors ;)

Od NY
Pierwsze śniadanie i pyszna kawa w Sturbuckie.

The first breakfast and delicious coffee in Sturbucks.

Od NY
Ostatni amerykański obiad na lotnisku Newark. Z najgorszą amerykańską kawą :)

The last dinner at the airport of Newark. And the worst American coffee:)

Od NY
Książki, które można było znaleźć nie tylko w księgarniach. Które nas niezmiennie zachwycały, kusiły, czarowały. Te na zdjęciu znalazłyśmy w jednej z restauracji. Obok stoiska z owocami morza ;)

Books that could be found not only in bookstores. Fantastic books! Those on the photo we found in one of the restaurants. Close to the seafood stand;)

Od NY
Plakaty vintage - tu i tam. Lubię takie miejsca, które wyrastają nagle za rogiem i k†orych niedzisiejszość zaskakuje.

Vintage posters - here and there. I like such places.

Od NY
Czekoladowe medale, którymi bawiliśmy się jak małe dzieci w restauracji serwującej najlepsze steki w mieście.

Chocolate medals in the restaurant serving the best steaks in town. We played with them like little kids :)


Od NY
Nasz autoportret cieni w Central Parku (jeden z moich ulubionych)...

Our shadow self-portrait (one of my favorites) in Central Park ..

Od NY
...i olbrzymie bańki mydlane w jednej z parkowych alejek.

... and huge bubbles in one of the park paths.

Od NY
Turkusowe pralki w pralni, którą mijaliśmy późnym wieczorem w drodze do domu.

Turquoise washing machines in the laundry, which we passed late in the evening on the way home.

Od NY
Pełna gotowość amerykańskich strażaków :)

Full readiness of U.S. firefighters:)

Od NY
Przytulone rowery, jeszcze ubrane i zmarznięte.

Cuddled bikes, still dressed and frozen.

Od NY
Dziewczyna czekająca na prom :)

A Girl waiting for the ferry:)

Od NY
Okno z widokiem na niebo.

A window with the view of the sky.

Od NY
I uggi na lato ;)

And summer uggi ;)

Od NY
Buty poza zasięgiem.

Shoes out of reach.

Od NY
I jeszcze rower...

And bicycle. Once again...

Od NY
...i śnieg, które zupełnie się nie spodziewaliśmy.

... and the snow, totally unexpected.


Od NY
Tak było niespełna trzy miesiące temu. W pewnym Wielkim Mieście, które nigdy nie śpi. Bardzo daleko stąd. Chciałabym to Miasto odwiedzić kiedyś latem. W taki upalny dzień, jak dzisiejszy. W japonkach albo w balerinach ;)

That was less than three months ago. In a Big City that never sleeps. Very far away. I'd like to visit this city in summer. On such a hot day like today. Wearing balerinas or sandals ;)

Udanego dnia!

Have a nice day!

21 komentarzy:

  1. Ale miła niespodzianka:) Lubię ogromnie Twoje zdjęcia z NY:) I wspomnienia. A te stopy w wannie - :-DDDD
    Rzeczywiście wydaje się to tak odległe od czasu teraźniejszego:)
    I udało się złapać ten cukier w locie:))) Bomba:)
    Nie wiem jak Ty to robisz, ale w Twoim obiektywie nawet moje nieciekawe dłonie, jakoś ładnie wyglądają:)
    Ściskam i dobranoc:)

    OdpowiedzUsuń
  2. a nie lepszy byłby Kanion Colorado ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no z lotu ptaka nie widać wszystkich śmieci :)..piękne meandry rzek..dłonie ładne i ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cienie z pięciu rozpoznaję dwa.
    Gotowość strażaków bezcenna.
    A stopy to macie takie jakieś...identyczne? :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. marzy mi się taka odległa wycieczka ...

    OdpowiedzUsuń
  6. just found your blog!!LOVE your pics, incredible!!!have been to NYC too, hughs Anja

    OdpowiedzUsuń
  7. Delie, udało się złapać cukier ;) A Twoje dłonie w moim obietkywie są ładne, bo one po prostu są ładne i bardzo kobiece.

    Grey Wolf, mam nadzieję, że jeszcze wiele takich podróży przede mną, więc pewnie i do Kanionu kiedyś dotrę ;)

    Polala, stopy mamy różne, ale lakier miałyśmy chyba ten sam ;) A przynajmniej bardzo bardzo podobny. I byłyśmy tak samo skostniałe z zimna ;)

    Magdaleno, niech się spełni!

    Sofies Haus, welcome! And thank you :) It was my first time in NYC but not the last. For sure!

    Pozdrawiam,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. już trzy miesiące minęły? aż nie chce się wierzyć jak czas szybko płynie...
    dziś rano tak sobie myślałam, że jeszcze tylko jutro i może uda mi się odespać tydzień późnego chodzenia spać, że może moje Miśki nie przybiegną przed siódmą rano a np. o dziewiątej ;)
    potem pomyślałam, że z tygodnia na tydzień mam nadzieję odespać i czekam każdej soboty...
    a potem wpadła kolejna myśl, że właśnie upłynął kolejny rok, bo już prawie wakacje...
    potrzebuję rady jak zatrzymać czas o 9 wieczorem na trzy godziny :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mi najbardziej podoba sie zdjecie Waszych cieni-super:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne wspomnienia i świetne kadry.
    Nogi w wannie - fajne :)
    Zabawa czekoladowym medalem, medal w ruchu - niesamowite zdjęcie.
    Cienie - super, bardzo lubię takie autoportrety :)

    OdpowiedzUsuń
  11. NY w taką pogodę jak u nas teraz; pachnie tysiącami zapachów. Czuć kwiaty, perfumy, spaliny, ale też wszelkie zapachy "restauracyjne". Tworzy to taką niepowtarzalną mieszankę, która jest kwintesencją tego miasta. Tak zapamiętałam. A - i jeszcze jedno, upał w NY to koszmar, ta przytłaczająca wilgoć sprawia, że ciężko jest oddychać, człowiek jest non stop mokry. Ja bym chciała pojechać tam jesienią. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow! Dzięki tobie marzę o NY jeszcze mocniej :)
    A te pralki....takie na wskroś amerykańskie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosia Myślicka, jak znajdziesz jakieś sposób na zatrzymanie czasu, choć na chwilę (!), to proszę daj mi znać. Bardzo tego potrzebuję ostatnio ;)

    Schokolade, bardzo je lubię ;)

    Yba, kadry zupełnie niepowiązane tematycznie, a jednak jedne z moich ulubionych. Czasami lubię takie niepoukładane układanki ;)

    Paula, jesienią też chciałabym tam się znaleźć ;) Taki był nasz pierwszy plan. Ale kiedy piszesz o tych zapach, które wypełniają to miasto latem...

    Anik, takich pralek nie widuje się chyba nigdzie indziej, prawda? I bardzo podoba mi się ich kolor ;)

    Pozdrawiam,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  14. fajne zdjęcia, zazdroszczę wycieczki ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajne wspomnienia i zdjecia...! stopy, zabawa czekoladkami, Wasze cienie i w sumie chyba wszystko mi sie podoba i jeszcze ten snieg ktory mieliscie, niesamowite... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  16. Sliczne zdjecia:)
    Oj latem NY nie polecam, humid, smoke,jest zabojczy.
    Dzis 98 stopni i 90% humid, wszystko sie kleji. Za to na wiosne jak najbardziej:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Z tymi wszystkimi zdjeciami zdecydowanie mozna stworzyc ciekawy przewodnik po NY:))
    Znacznie bardziej interesujacy niz te wszystkie w ksiegarniach:))

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałyście cudowne chwile, Ewo. Tylko pozazdrościć :)
    Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. u mnie się raczej nie zanosi na taką podróż..a przydałoby się przez pół roku zjechać połowę Stanów, od Arizony po Montanę ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj!Upał w tym Wielkiem Mieście nie należy jednak do przyjemnych... Ogromna wilgoć i zaduch. Wytchnienie można znależć w central parku:)
    Jednakże mimo tego, warto zobaczyc to kolorowe miasto w takich okolicznościach, czego Ci z całego serca życzę :)
    P.S. Dziękuję za kolejna podróż w czasie. Twoje zdjęcia budza we mnie tęsknotę...

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne to pierwsze zdjęcie! I reszta również, wibrujący czas zatrzymany, zastygnięty, choć miga mi przed oczami jak w kalejdoskopie. Cudne wspomnienia:-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)