Są takie miejsca, do których lubię wracać. Jednym z nich jest Park Etnograficzny położony nad brzegiem Sanu, u podnóża Gór Sanocko-Turczańskich, o którym wspominałam
tutaj. Wioski Bojków, Łemków, Pogórzan i Dolinian, w których czas się zatrzymał. Wchodzimy do ich domów, siadamy na ławach przy maleńkich oknach i słuchamy przewodnika. Każdego roku wracam tam z Dziećmi i za każdym razem słyszę inne historie. Nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe.
We środę odwiedziłam skansen ze Starszą Siostrą i Jej rówieśniczką, która od tygodnia jest naszym Gościem. Zaskoczyło mnie, jak wiele Dziewczynki zapamiętały z naszej wycieczki i jak wiele ciekawych pytań zadawały podczas spaceru z przewodnikiem.
Czy te chaty miały piorunochrony? Nie? Przecież były całe z drewna i miały słomiane dachy!
Dlaczego w kurnej chacie nie było komina? Gdzie leciał wtedy dym?
Czy kołodziej robił tylko koła? Czy naprawdę w niektórych wsiach NIKT nie potrafił pisać ani czytać? Nawet dorośli???
Bardzo podobały mi się te żywe dialogi, pełne gestykulacji małych rąk i szczerego zdziwienia na dziecięcych twarzach. Podobało mi się skupienie, z jakim słuchały skansenowskich opowieści, choć początek naszej wędrówki wcale takiego zainteresowania tematem nie zapowiadał. I po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że na takie spotkania z historią nigdy nie jest za wcześnie. Że każdy temat można tak ubrać w słowa, aby był interesujący nawet dla najmłodszych.
Kiedyś zabiorę Was na dłuższą wycieczkę po tamtejszych krętych drogach, które prowadzą do pięknych cerkwi, maleńkich starych kościółków i malowanych łemkowskich chat, a dzisiaj kilka detali i trochę światła, uchwyconego w tonących w półmroku izbach. Momentami tak ciemnych, że fotografowanie bez lampy lub statywu stawało się rzeczą prawie niemożliwą.
Życzę Wam ciekawego weekendu ;)
Mój ulubiony stół pod oknem. Zawsze wyobrażam sobie, kto mógł przy nim siadać i co podawano wówczas w tych drewnianych misach.
Po lewej stronie rozkładana, polowa kołyska ;)
W szkolnej ławce ;)
Pierwsze zdjęcie wygląda jak bardzo stary obraz. Wspaniałe. Warto wracać do takich miejsc, trochę jak do korzeni.
OdpowiedzUsuńuwielbiam skanseny każdej maści. A ten twój jest szczególnie ciekawy, bo świata który on reprezentował już nie ma. Chciałabym żeby ktoś odtworzył wygląd shtetla.
OdpowiedzUsuńOj, ja z całego serca nie cierpię skansenów. Ten zaduch, zapach, eksponaty, oj nie. Ale uwielbiam takie stare domy z zewnątrz :) Miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńoch jakie to wszystko piękne i te malwy, które kocham, są najpiękniejsze i gdy jeszcze rosną prawie pod oknami starej chaty, poezja ...
OdpowiedzUsuńPięknie łapiesz chwile.
Bajecznie.
Pozdrawiam
Inka
Dobrze, że są takie miejsca - to one ocalają od zapomnienia naszą tradycję i kulturę. Pozdrawiam i dziękuję za piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńZnam to miejsce i mam zdjęcia, ale nie takie piękne jak Twoje.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam!
w ubiegly weekend spalam w podobnym miejscu :-)
OdpowiedzUsuńsuper zdjecia i super swiatlo a malwy na ostatnim zdjeciu przypomnialy mi dom mojej babci. uwielbiam i kiedys bede je miala u siebie przy plocie ;-) udanego weekendu.
fajne miejsce. I oczywiście w mistrzowski sposób uchwycone detale. i love it!
OdpowiedzUsuńznam ten skansen - najpiękniejszy, jaki dotychczas zwiedziłam. po raz pierwszy byłam tam jako dziecko i zrobił na mnie takie wrażenie, że musiałam do niego wrócić po latach. ten zapach, ta prostota, z jaką kiedyś żyli ludzie, ta wszędobylska łączność z przyrodą... proszę o jeszcze więcej zdjęć z tamtych rejonów - to dla mnie prawdziwa rozkosz :)
OdpowiedzUsuńhttp://aiwenore-mydailysecrets.blogspot.com
Lubię takie miejsca, ale tylko przez moment. Potem zaczyna brakować mi powietrza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nigdy nie bylam w tych okolicach...piekne zdjecie,dziekuje za wycieczke:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne miejsce, wspaniałe zdjęcia. Też lubię skanseny, ma się w nich wrażenie, że czas stanął w miejscu. A na taką ciekawą lekcję historii dla dzieci nigdy nie jest za wcześnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, za wspaniałą wycieczkę. Strasznie mi brakuję tutaj takich miejsc, które przypominałyby mi o naszych korzeniach, przeniosły w innych świat.
OdpowiedzUsuńWszystkie detale, które uchwyciłaś są piekne!!
Zaskakujace jest, ile dzieci potrafią wynieść z takich historycznych wycieczek, miejmy nadzieje, że wspomnienia zostaną z nimi na zawsze!!
coś mi w duszy zadrgało na ich widok.
OdpowiedzUsuńCzy to skansen w którym byłyśmy?
OdpowiedzUsuńJeżeli tak to wiele szczegółów wtedy mi umknęło.
Ja też coraz chętniej zabieram siostry w takie miejsca. Coraz więcej zapamiętują, słuchają i opowiadają.
Stół pod oknem... przez kilkanaście lat co roku jeździłam na wakacje na Suwalszczyznę i Mazury. I w każdej wynajmowanej chacie mieliśmy tak stół pod niskim oknem, z widokiem na sad czy jezioro... z pięć lat tam nie byłam, ciekawam, czy dalej tak jest. Ale uświadomiłaś mi, co jest najważniejsze w kuchni i czego w mojej brakuje:-)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, mam wielką ochotę kiedyś się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńZa mało światła? Odnoszę wrażenie, że Ty, Ewo, nawet z zamkniętej ciemnej komórki bez okien wyszłabyś z serią udanych zdjęć i nawet nie użyła lampy błyskowej :)
wow świetne klimaty które ujęły dobre zdjęcia
OdpowiedzUsuńKażdy Twój wpis wywołuje we mnie falę zachwytu. Po zdjęciach z Toskanii myślałam, że już mnie nie zaskoczysz i nie zachwycę się żadnymi zdjęciami bardziej, ale jak bardzo się myliłam. Te zdjęcia są niesamowite, urzekające, tak jak już napisała Delie - jak obrazy. Jutro jadę w tamte okolice, może odwiedzę to miejsce.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia. Czuć zapach tej chaty.
OdpowiedzUsuńPoduchy, kubek, malwy, koper, stara lampa i sita, jak z albumu. Piękne! Wszystkie piękne!
Pozdrawiam ciepło :-)
Dziękuję! Mogłabym mieć takie wakacyjny dom :) Może odrobinę bliżej cywilizacji, ale otoczony malwami i pachnący skansenem właśnie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubie takie miejsca, ostatnio tez bylam w skansen, potem mam nadzieje tez cos pokaze.., zdjecia piekne a na ostatnim widze moje ulubione kwiaty... M
OdpowiedzUsuńDziś byłam w podobnym miejscu:) wróciłam po roku, za jakiś czas też pewnie wrócę. I znowu rozmarzyliśmy się o domku z drewna:) Może kiedyś...
OdpowiedzUsuń