Ta sama, która przed chwilą lubiła różowy. Wczoraj rano, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu N podeszła do szafy i powiedziała, że ubiera dzisiaj czarne leginsy. Czarne skarpetki. Czarną bluzkę. Czarną spódniczkę. I czarne lakierki zamiast kapci. I w tym stroju idzie dzisiaj do przedszkola. Dlaczego? Bo lubi czarny kolor. I jeszcze dlatego, że Michalinka nosi czarne rzeczy. Kiedy dotarłyśmy do przedszkola, spotkałyśmy w szatni Michalinkę. Ubraną od stóp do głów na różowo ;)
Popołudniu odebrałam N z basenu (który ma w ramach zajęć w przedszkolu) i pojechałyśmy na zakupy. Spędziłyśmy w sklepach prawie dwie godziny. I wtedy zadzwoniła pani z przedszkola, z pytaniem czy N nie ma przypadkiem dwóch różnych butów??? Spojrzałam na jej nogi i nie mogłam przestać się śmiać. Miała dwa identyczne buty, tylko w różnych rozmiarach! Przez pomyłkę założyła jeden but koleżanki, który był o cztery numery (!!!) większy. I chodziła w tej parze nie do pary dwie godziny i niczego nie zauważyła!
...:)
OdpowiedzUsuńŚwietna historia:))) Nóżki w lakierkach - cudne:)
OdpowiedzUsuńA z butami mieliśmy podobny przypadek, z tą różnicą, że nasze zabrała mama innego chłopca i się nie zorientowała, że zakłada dziecku buty nie dość, że 3 numery za duże, to w dodatku inne:) Wzór i producent - inny, tylko kolor podobny:)
Delie, ja właśnie dzisiaj sprawdziłam i okazało się, że ten but był pięć numerów większy! A rano w przedszkolu okazało się, że również wczoraj na basenie dwóch chłopców zamieniło się spodniami. Oczywiście zauważyły to dopiero ich mamy. W domu :) Dzieci są niemożliwe. Mama kolegi Twojego Chłopca również :)
OdpowiedzUsuńModa to jednak wielkie pole do popisu, nawet dla dzieci :) A może szczególnie dla nich.
OdpowiedzUsuńSama pamiętam, że ulubione kolory ciągle się zmieniały. Przecież trudno się zdecydować na jeden :)
mała czarna zawsze na czasie!
OdpowiedzUsuń:) :) :)
uśmiałam się! Ja kiedyś wyszłam od fryzjera w 'swoim' płaszczu i w pierwszej chwili cieszyłam się, że jakoś tak nagle schudłam i jest luźny. A że nie mój okazało się, jak włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam nie swoje klucze:)PS. Bardzo lubię Twój blog. Śliczne córeczki masz, ale to juz pewnie wiesz :)
OdpowiedzUsuńRaincloud, u nas było raczej monotematycznie. Różowo i fioletowo. Nawet ucieszyłam się na tą zmianę :)
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, masz rację! Sama klasyka ;) Nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy stanęła przede mną w wełnianych skarpetach i lakierkach.
Kasiela, a ja myślałam, że mamy pamiętają o wszystkim ;) Ale kiedy czytałam Wasze komentarze, to przypomniałam sobie kilka własnych wpadek z roztargnienia. Kiedyś byłam tak zamyślona, że chciałam czajnikiem wyprasować sukienkę. Deska stała przy kuchni i pomyliłam czajnik z żelazkiem ;)
Twoja mała N, Ewo, zamienia się powoli w dużą N:) I to elegantkę:))
OdpowiedzUsuńHihi, historia z butami fantastyczna!:)
Goś, to prawda. Widzę te zmiany wszędzie. W ubraniu, słowach, muzyce... Odkrywam swoją nową Córkę każdego dnia ;)
OdpowiedzUsuńAle historia:)
OdpowiedzUsuńNo i ten wpływ "modowy" jednej na drugą - bezcenne:)
Pozdrawiam!
Dzieci patrzą i naśladują. Nas, siebie nawzajem. Już teraz widzę, jak bardzo E chciałaby być taka, jak Starsza Siostra :) A w zachowaniu N mogę czasami przeglądać się jak w lustrze. Też bezcenne :)
OdpowiedzUsuń