7 stycznia 2010

Dziewczynka, który lubi czarny kolor

Ta sama, która przed chwilą lubiła różowy. Wczoraj rano, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu N podeszła do szafy i powiedziała, że ubiera dzisiaj czarne leginsy. Czarne skarpetki. Czarną bluzkę. Czarną spódniczkę. I czarne lakierki zamiast kapci. I w tym stroju idzie dzisiaj do przedszkola. Dlaczego? Bo lubi czarny kolor. I jeszcze dlatego, że Michalinka  nosi czarne rzeczy. Kiedy dotarłyśmy do przedszkola, spotkałyśmy w szatni Michalinkę. Ubraną od stóp do głów na różowo ;)


















Popołudniu odebrałam N z basenu (który ma w ramach zajęć w przedszkolu) i pojechałyśmy na zakupy. Spędziłyśmy w sklepach prawie dwie godziny. I wtedy zadzwoniła pani z przedszkola, z pytaniem czy N nie ma przypadkiem dwóch różnych butów??? Spojrzałam na jej nogi i nie mogłam przestać się śmiać. Miała dwa identyczne buty, tylko w różnych rozmiarach! Przez pomyłkę założyła jeden but koleżanki, który był o cztery numery (!!!) większy. I chodziła w tej parze nie do pary dwie godziny i niczego nie zauważyła!



11 komentarzy:

  1. Świetna historia:))) Nóżki w lakierkach - cudne:)

    A z butami mieliśmy podobny przypadek, z tą różnicą, że nasze zabrała mama innego chłopca i się nie zorientowała, że zakłada dziecku buty nie dość, że 3 numery za duże, to w dodatku inne:) Wzór i producent - inny, tylko kolor podobny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Delie, ja właśnie dzisiaj sprawdziłam i okazało się, że ten but był pięć numerów większy! A rano w przedszkolu okazało się, że również wczoraj na basenie dwóch chłopców zamieniło się spodniami. Oczywiście zauważyły to dopiero ich mamy. W domu :) Dzieci są niemożliwe. Mama kolegi Twojego Chłopca również :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moda to jednak wielkie pole do popisu, nawet dla dzieci :) A może szczególnie dla nich.
    Sama pamiętam, że ulubione kolory ciągle się zmieniały. Przecież trudno się zdecydować na jeden :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mała czarna zawsze na czasie!
    :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uśmiałam się! Ja kiedyś wyszłam od fryzjera w 'swoim' płaszczu i w pierwszej chwili cieszyłam się, że jakoś tak nagle schudłam i jest luźny. A że nie mój okazało się, jak włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam nie swoje klucze:)PS. Bardzo lubię Twój blog. Śliczne córeczki masz, ale to juz pewnie wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raincloud, u nas było raczej monotematycznie. Różowo i fioletowo. Nawet ucieszyłam się na tą zmianę :)

    Enchocolatte, masz rację! Sama klasyka ;) Nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy stanęła przede mną w wełnianych skarpetach i lakierkach.

    Kasiela, a ja myślałam, że mamy pamiętają o wszystkim ;) Ale kiedy czytałam Wasze komentarze, to przypomniałam sobie kilka własnych wpadek z roztargnienia. Kiedyś byłam tak zamyślona, że chciałam czajnikiem wyprasować sukienkę. Deska stała przy kuchni i pomyliłam czajnik z żelazkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja mała N, Ewo, zamienia się powoli w dużą N:) I to elegantkę:))
    Hihi, historia z butami fantastyczna!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Goś, to prawda. Widzę te zmiany wszędzie. W ubraniu, słowach, muzyce... Odkrywam swoją nową Córkę każdego dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale historia:)
    No i ten wpływ "modowy" jednej na drugą - bezcenne:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieci patrzą i naśladują. Nas, siebie nawzajem. Już teraz widzę, jak bardzo E chciałaby być taka, jak Starsza Siostra :) A w zachowaniu N mogę czasami przeglądać się jak w lustrze. Też bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)