Cud malina! Zachwyt Młodszej Siostry ;) Teraz i ja mogę się przyłączyć, bo wraz z pełnią lata maliny pojawiły się na wszystkich straganach, w sklepikach i warzywniakach. A muszę przyznać, że ze wszystkich owoców lata maliny lubię najbardziej ;) Obok ciemnego agrestu, czerwonych i białych porzeczek, obok borówek i poziomek w małych kartonowych pojemniczkach kuszą złamaną czerwienią. I nie potrafię przejść obok nich obojętnie. Lubię ten kolor, kształt i smak. Lubię malinowe konfitury i nalewkę z malin. Szczególnie nalewkę Kazimierza zwanego Bogdanem, który robi najlepsze nalewki pod Słońcem. Z bieszczadzkich ekologicznych malin, których smaku nigdy nie zapomnę ;)
Dzisiaj. Upalny wieczór. W pokoju Dziewczynek śpi Młodsza Siostra, szczelnie otulona kołdrą ;) Nagle podchodzi do mnie bardzo przejęta Starsza Siostra:
"Mamo, E ma bardzo gorącą głowę! Taką gorącą, że leci z niej para!!! Mnóstwo pary!"
Przyznam, że chwilę później wchodziłam do pokoju Dziewczyn z uczuciem troski i rozbawienia jednocześnie. Nie było gorączki ;) A para zdecydowanie skroplona spływała Dziewczynce po małej buzi na poduszkę ;))) Uśmiechnęłam się na dobranoc. Do siebie i do Starszej Siostry. I po raz kolejny pomyślałam, że naprawdę fajnie mieć rodzeństwo. Taki prezent od rodziców na całe życie.
Miłego wieczoru!
I udanego pierwszego lipcowego tygodnia ;)
Pięknie malinowo u ciebie...:)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga...z rodzeństwem zawsze raźniej, weselej, pogodniej :)
A teksty twoich Sióstr rozbrajajace są! :)
U mnie malinowa nalewka też znika
OdpowiedzUsuńnajprędzej:) Zawsze robiona na zimowe wieczory... ale trudno ja "uchować" do zimy:)
Oj fajnie mieć rodzeństwo to prawda! I piękne malinowe zdjęcia!
OdpowiedzUsuń:)
E.
Malinki uwielbiam do tego stopnia, że młodsza ma córeczka otrzymała nawet ich imię:-), u nas sezon malinowy rozpoczyna się dopiero w sierpniu i trwa czasem nawet do końca września albo dłużej taka późna odmiana.
OdpowiedzUsuńPięknie ujęłaś, że rodzeństwo jest najlepszym prezentem od rodziców na całe życie!
cudowna malina
OdpowiedzUsuńcudowna troska bez pary ;-)
Piękne zdjęcia - to z łyżeczką jest NAJ! A te słowa o rodzeństwie dają mi do myślenia.... Może czas pomyśleć o drugim dziecku:)
OdpowiedzUsuńSlodkie, smaczne maliny bardzo lubie...! na nasze w ogrodzie musimy jeszcze poczekac a rodzenstwo dobrze miec, swieta prawda...
OdpowiedzUsuńTa nalewke Ewo to mozna kupic w kazdym sklepie...? jezeli taka dobra to moze bym poprosila moja mame o kupno... M
Ewo, miły i sympatyczny wpis. Życzę miłych wakacji!
OdpowiedzUsuń:)))))))
OdpowiedzUsuńPara buch!
Śmieję się do siebie ja się dzisiaj śmieję!
Ach, w malinowym chruśniaku!!!
OdpowiedzUsuńA co do uwagi nt. rodzeńtwa to zgadzam się, oj zgadzam... Jako zbolała faktem nieposiadania rodzeństwa jedynaczka :-(
Anik, mimo wojen na poduszki i małych wielkich zazdrości rodzeństwo to wielki skarb.
OdpowiedzUsuńKlaus, u nas zniknęła w ciągu dwóch miesięcy ;) Za bardzo smakowała wszystkim domownikom i zbyt wiele było chłodnych słotnych wczesnojesiennych dni. Zimą pozostało mi po malinówce słodkie wspomnienie.
Enchocolatte, wiesz coś na te temat ;)
Majaizgraja, piękne imię ;) Znam te jesienne maliny, są pyszne!
Asija, ;)))
Anamarko, dziękuję. To jest taka mała nabierka do sosów ;)
Mamsan, tą nalewkę odkryłam zupełnie przypadkiem w niewielkim gospodarstwie agroturystycznym w Bieszczadach. Robi ją Pan Kazimierz, który jest właścicielem i cudotwórcą. Do tego jeszcze wyczarowuje wspaniałą agrestówkę. I wiśniówkę. I wszystko z własnych ekologicznych owoców. Myślę, że takie nalewki są nie do kupienia w sklepie. Za dużo w nich serca ;)
Maćku, dziękuję! Jeszcze kilka dni ;)
Miłego wieczoru,
Ewa
Polko, uśmiecham się razem z Tobą ;) I do Ciebie ;)))
OdpowiedzUsuńMaggie, moje małe niespełnione marzenie to jeszcze jeden Brat lub najlepiej Siostra ;)
Pozdrawiam!
Ewa