22 listopada 2010

Weekend w biegu

To był szalony weekend. W stolicy. W biegu. Brakczas jak nigdy dał nam się we znaki. I warszawskie korki, o których zdążyłam już zapomnieć. Mam wiele przemyśleń po trzech dniach spędzonych w wielkim mieście. Dniach, które obudziły uśpione tęsknoty, ale też sprawiły, że chętnie wracałam wczoraj na prowincję ;) Dzisiaj za oknem chłodny wiatr smaga policzki, a ja czuję, że miniony weekend był ostatnim ciepłym weekendem tego roku. I przypomina mi się gorąca czekolada w jednym z miejsc, które odwiedziliśmy w sobotnie popołudnie. Niezwykle udane popołudnie. Ale o tym trochę później. A tymczasem udanego poniedziałku!

p.s.
Przepraszam, że ostatnio nie odpisywałam na Wasze komentarze. Czytam je wszystkie, ale nie znajduję czasu, aby na nie odpowiedzieć. I każdego dnia obiecuję sobie, że od tego zacznę dzień, a potem dzień przyspiesza i kurczy się i gaśnie nagle. I już są obok mnie Dzieci, które muszą teraz, już, natychmiast, koniecznie. I wyłącznie ja mogę coś podać, przytulić, narysować, obejrzeć, przeczytać. A potem zasypiam w dziecięcych objęciach. Ostatnio. Zmęczenie bierze górę. Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się nadrobić przynajmniej część zaległości.
Pozdrawiam Was gorąco w to chłodne listopadowe przedpołudnie ;)
Ewa

Od listopad
Od listopad
Od listopad
Od listopad
Od listopad

26 komentarzy:

  1. A jednak nie jesteś robotem:)! Byłam przerażona jak wiele rzeczy potrafisz zmieścić w jednym dniu. Ja nie potrafię.
    Lżej mi na duszy, że nie tylko ja nie nadążam:)
    Pozdrawiam serdecznie i spokojności życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Ewo, to jednak się nie spotkałyśmy... Następnym razem, dobrze?
    Może właśnie tam?
    Na Saskiej Kępie :-) Bo my też uwielbiamy gorącą czekoladę i takie różne figi z makiem ;-)
    Czekam na dalszy ciąg relacji z pobytu w Wwie. I uśmiechnęłam się, czytając o tym, że jednak (już) z radością wracałaś do Nowego Domu... Tego właśnie Ci kiedyś życzyłam!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie przepraszaj, każda z nas wie, jak to jest żyć w biegu (chociaz ja ostatnio tak mniej, ale wiem też...) ... ważne, że wiesz, co w Twoim życiu jest najważniejsze ... :)

    pozdrawiam chłodno, bo mi dzisiaj strasznie zimno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szeroko się uśmiecham:)))
    Piękne zdjęcia wyczarowałaś:)
    Dziękuję Ci Ewo!
    Spotkanie z Tobą to zawsze szalenie przyjemna sprawa;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej... :-) goraca pyszna czekolada i spotkanie na pewno bardzo udane, ciesze sie razem z Wami...!!!

    Sciskam i pozdrawiam cieplutko. M

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia - zgadzam się :] I wspaniale, że masz swoje miejsce na ziemi, swoją prowincję. Też tak kiedyś planuję. Czasu, chwili czasu w takim razie Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. jakieś magiczne miejsce widzę na Twoich fotografiach, lubię takie klimaty!
    a co do PS. - u mnie podobnie, za dużo tematów za mało czasu i komentarze leżą odłogiem :(

    ale jeśli nie pisze to staram się jednak zaglądać do Ciebie i innych znajomych z blogów!
    pozdrawiam Cię ciepło!
    E.

    OdpowiedzUsuń
  8. Li, zdecydowanie nie jestem :) Ja też zazwyczaj nie nadążm, szczególnie ostatnio, a nadchodzące tygodnie nie zapowiadają się wcale lepiej. Ale proszę, dzisiaj udaje mi się odpisać na Wasze komentarze. W dodatku w ciągu dnia!

    Maggie, miałam wielką nadzieję na spotkanie z Wami. Następnym razem - koniecznie. Może być TAM ;) Miejsce urzekło mnie. I ta czekolada kusi. A relacja dokładniejsza będzie na pewno. Z takiego ważnego popołudnia musi być!

    Magdaleno, czasami wiem, co jest najważniejsze, a czasami się gubię. Cieszę się, że nie jestem sama w tym zabieganiu ;) I że mimo wszystko zaglądacie tutaj czasami ;)))

    Delie, to my dziękujemy! Było cudownie. Cieszę się, że mimo odległości i wszelkich dużych małych przeciwności udało nam się zobaczyć. I tylko szkoda mi tej niedoszłej na czas książki. Bardzo. Bo to miał być NR 1 ;(

    Mamsan, nie zdążyłam spróbować tej czekolady, ale już wiem, po co tam wrócę ;)

    Porcelanowy Blog, prowicję jeszcze oswajam, ale po takim szalonym weekendzie wydaje się być doskonałym miejscem na złapanie oddechu. Tego nie doceniałam wcześniej.

    Enchocolatte, miejsce rzeczywiście magiczne. I magiczne rzeczy do kupienia w tym miejscu. A o zaległych tematach staram się nie myśleć. Jest ich ogrom!

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie że wypad się udał, ze weekend pogodny i miejsca niezwykłe na czekoladę odkryłaś... :) I że wracałaś "na prowincję" jak do domu już...dobry znak :)
    A dzieci pewnie ciesza się, że usypiasz w ich obięciach... ;)
    Pozdrawiam ciepło na chłodne dni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie słodko-optymistyczne zdjęcia, od razu jesień jakby mniej ponura się wydaje:) Bardzo mam ochotę na jedną z tych czekoladek;-)
    Cieszę się, że miałaś miły weekend i co ważniejsze, że z radością wracałaś do domu:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na Twoich zdjęciach to miejsce wygląda jak zaczarowane. Najbardziej podoba mi się ta czerwona lampa z migającymi światełkami w tle. Niczym "Charlie i kraina czekolady" :)
    Dobrze przeczytać, jak piszesz, że wracasz "do domu". :)
    Pozdrawiam ciepło.
    b.

    OdpowiedzUsuń
  12. Smakowicie :)))))) Pełne magii fotki

    OdpowiedzUsuń
  13. Ewo, książeczka o smutnym chłopcu;) przypadła Mu do serca bardzo. I dedykację czytamy po kilka razy, bo cytuję: "bardzo to fajne":)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też ostanio zasypiam w objęciach dzieci :-), czasem na zmianę z mężem :-o Chyba to ten czas zimowy...

    OdpowiedzUsuń
  15. Anik, Dzieci to uwielbiają ;) Ja też lubię czasami zasnąć wtulona w Ich zapach, ale to czasami ostatnio zdarza się każdego wieczoru. Dzisiaj jednak się udało! Dzieci śpią, a ja jestem. Jeszcze jestem i nadganiam zaległości.

    Patrycjo, te kolory rzeczywiście są prawdziwą koloroterapią na jesienną niepogodę. A na jedną z TYCH czekoladek możemy umówić się w czerwcu ;) Może wspólnie z Delie? Co Ty na to?

    The Backstage, te światełka w tle przypomniały mi o tym, że już wkrótce święta ;)

    Agaw, taką czekoladę nawet ja lubię!

    Delie, cieszę się ogromnie, że Chłopiec polubił smutnego chłopca ;) I że dedykacja się spodobała.

    Dag, czas zimowy i tak bardzo krótkie dnie. Zbyt krótkie!

    Dobrej nocy!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  16. ciekawi mnie jak teraz odbierasz to miasto...czy odzwyczaiłaś się już tak żyć czy tęsknisz trochę za tym...pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na kolejne piękne zdjęcia. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  17. Znowu widzę jakieś magiczne miejsce na Twoich zdjęciach. I zabawki z rodzaju tych, które sama chciałabym mieć, ale którymi moje dzieci nie chcą się bawić.
    Ja też ostatnio prawie zawsze wychodzę z dziecięcej sypialni w środku nocy i zastanawiam się kto kogo uśpił :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ewo, to moje ostatnie przemyślenia ;) Napiszę wkrótce. Czuję się trochę tak, jakbym stała po środku. Między prowincją a stolicą. Kiedy jestem tutaj tęsknię za tym, co zostawiłam w Warszawie, kiedy przyjeżdżam do dużego miasta, brakuje mi prowincjonalnego spokoju ;)

    Małgorzato, te zabawki! Kupiłabym je wszystkie, gdybym tylko mogła. Dzieci też były nimi zachwycone ;)

    Udanego wtorku!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  19. zazdraszczam tego słońca! chciałabym chociaz promyk! żeby tak szaro i smutno nie było ... ech.

    OdpowiedzUsuń
  20. Magdaleno, właśnie się schowało za ogromnymi, granatowymi chmurami ;( Tak ciężkimi, że niemal ziemi dotykają. Pozostaje nam gorąca pyszna herbata i planowanie letnich wakacji :) Zawsze pomaga!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ewo, może dlatego tak lubię blogi Twój i Delie, że pokazujecie tyle znajomych miejsc. W sposób czasem odkrywczy dla mnie. I nawet Mama Mia, która mi nie przypadła do gustu, wygląda u Ciebie bajecznie. A powrót na "Twoją prowincję" z radością to dobry znak - tak myślę:) Fajny weekend w miłym towarzystwie na pewno podbudowuje baterie - marzę o takim od dawna i czekam aż sie wykurujemy wreszcie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewo, a gdzie jest TAM i gdzie mozna spróbować TYCH czekoladek, bo mi ostatnio okropnie brak słodkości-radości.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lady Aga, ja byłam w tym miejscu po raz pierwszy i mnie urzekło. Ale być może też dlatego, że miejsce tworzą ludzie, a spędziłam tam czas we wspaniałym towarzystwie ;)

    Argillae, TAM to Mama Mia na warszawskim Ursynowie ;) TYCH czekoladek nie można w tamtym miejscu przeoczyć. Stoją przy barze i kuszą!

    Pozdrowienia!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  24. Ewo,
    do jednego i drugiego nie trzeba mnie dwa razy namawiać:) I tak jak obiecałam, odezwę jak będę już bliżej znała jakiś termin:-)

    OdpowiedzUsuń
  25. darlin', your photos are always perfect for my eyes!
    i love the 1st and the glasses one, amazing vintage effect and atmosphere!

    kisses

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)