3 sierpnia 2011

Słońce, maliny, tarta i lato, które wróciło.

Od Lipiec 2011
Za oknem słońce, na które tak długo czekałam.
No stole tarta z malinami.
Wróciło lato i dni wypełnione po brzegi.
Lato pełne smaków i pełne pomysłów.
Dzieje się tak wiele, że nie nadążam z pisaniem, z fotografowaniem, z zatrzymywaniem wspomnień.
Wybieram między czasem dla Dzieci, a wirtualnym czasem dla siebie, który tak bardzo lubię.
Między kolejnym postem, a wieczorem spędzonym z M.
Między toskańskimi wspomnieniami, a książką.
W domu powoli każda rzecz odnajduje swoje miejsce.
Choć trudno mi w to uwierzyć, dostrzegam światełko w tunelu swoich zaległości!
Wczoraj rozpakowałam ostatni karton na piętrze, dzisiaj na ścianach powiesimy obrazy.
Piję popołudniową kawę z widokiem na sad Sąsiada, w którym gałęzie drzew uginają się pod ciężarem dojrzałych jabłek i dojrzewających gruszek.
Czekam na te gruszki niecierpliwie ;)
I cieszy mnie ta kawa. Przy tym stole. Z takim widokiem.
Kiedy pierwszy raz weszłam do tego domu, czułam, że to będzie dla nas dobre miejsce.
Teraz, kiedy w nim zamieszkaliśmy, czuję, że się nie pomyliłam.
Chłopiec pewnego dnia obudził się i oznajmił z uśmiechem:
Mamo, to taki miły dom.
Zgadzam się z moim Chłopcem :)

Od Lipiec 2011

Tarta gości ostatnio w naszej kuchni codziennie.
Z jabłkami przyniesionymi z sąsiedniego sadu.
Ze słodkimi malinami.
Z czarnymi porzeczkami, które Dzieci zbierają w ogrodzie Julki ;)
Kruche, słodkie ciasto doskonale komponuje się z sezonowymi owocami.
A ja nie potrafię się oprzeć tej kompozycji.
Zapraszam na słodką środową kawę!

Składniki:
300 dkg mąki
200 dkg masła
100 dkg cukru pudru

Dwie szklanki owoców.

W misce mieszamy przesianą mąkę i przesiany cukier puder. Dodajemy pokrojone w kostkę masło, a następnie ugniatamy jednolite ciasto, które zawijamy w folię i odkładamy do lodówki na 30 minut. Wykładamy ciastem formę i wstawiamy do rozgrzanego (200 stopni Celsjusza) piekarnika na 10-15 minut, aż się delikatnie przyrumieni. Wyjmujemy ciasto, układamy na nim owoce, te bardziej kwaśne posypując cukrem. Pieczemy 30 minut w temperaturze 180 stopni.

Smacznego!

20 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że są jeszcze maliny:)
    Wiesz, że od rozpoczęcia studiów przeprowadzałam się jakieś 21 razy..., ale Ty i tak chyba jesteś mistrzynią, mam rację, Ewo?
    Niech Wam w tym domu będzie naprawdę dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. smacznie wygląda.
    Ps. pokaż kawałek domu

    OdpowiedzUsuń
  3. A zrobisz mi taką jak wreszcie do Was dojadę?:) Wrześniowe maliny najlepsze:)
    Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  4. oj, pysznie wygląda ta tarta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmm.Poprzedni przepis był rewelacyjny. Ten też wypróbuję.Piękne zdjęcia.Pozdrawiam ,Essi

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja żałuję,że tu gdzie jestem nie ma malin:-(

    OdpowiedzUsuń
  7. Korzystam z identycznego przepisu na ciasto.Zawsze wychodzi bez zarzutu i jest pyszne!Tarta prezentuję się wyśmienicie!!
    A Chłopiec bardzo ładnie określił Wasz Nowy Dom!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze, że się tak świetnie czujesz w nowym domu, to jest bardzo ważne, ja jak pierwszy raz weszłam do domu w którym obecnie mieszkamy , którego szukałam do kupienia 3 lata, wiedziałam, że to właśnie ten dom a nie inny, to jest tak jakoś, że to się wie :)), a tartę owocowa wypróbuje na pewno, chociażby dla samego takiego widoku ;)))
    pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewunia u mnie też tarta z malinami, słońce i lato. Wreszcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewelajno, na studiach chyba przeprowadzałam się rzadziej niż teraz ;) Choć wcale nie rzadko i zdecydowanie dalej. Malinami chyba się jeszcze nacieszymy. Tutaj, gdzie teraz mieszkamy, można je zrywać do późnej jesieni!

    Magdaleno, nie pomyślałam o tym ;) Pokażę.

    Delie, oczywiście! Mam nadzieję, że ta tarta Was skusi :)

    eWo, jest pyszna!

    Essi, następnym razem przywiozę ją do Polala!

    Aga, nawet mrożonych?

    Agnieszko, to jedna z największych zalet tego ciasta :) A Chłopiec ostatnio mnie zaskakuje swoimi przemyśleniami. Pozytywnie.

    Ula, to się wie. Ja to wiem ;) To chyba ten szósty zmysł. Ta tarta nie tylko wygląda i smakuje, ale jeszcze pięknie pachnie!

    Polala, nie mogę się doczekać wspólnej tarty przy kawie nad morzem!

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  11. fajnie u Ciebie,jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja właśnie miły domek zmieniłam na nowy, mniej miły, ale to dobrze nadal mogę szukać tego najlepszego dla siebie. Wtedy wyobraźnia pracuje:))
    Ciekawe czy kiedyś skończę szukać.

    OdpowiedzUsuń
  13. jakie ładne te maliny, puszyste takie. I fajny przepis, bo łatwo przerobić na wegański!(mam w domku przewagę wegan i jak zrobię NORMALNE ciasto, to muszę sama całe zjeść;-//)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudownie mieć dom, który jest dobry i miły.
    Tarta wygląda pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie tez czas zabiegany, swiat wirtualny opuscilam na dobrych kilka dni ale mam nadzieje, ze znajde teraz troche wiecej czasu na blogowe pisanie..., a tarta Ewo wyglada pysznie, gdybys byla blizej juz bym u Ciebie byla... :-)

    Pozdrawiam serdecznie. M

    OdpowiedzUsuń
  16. Masz całkowicie racje, że tarta świetnie się komponuje z owocami sezonowymi :) U mnie też ostatnio często bywa ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham maliny, a ta tarta wygląda genialnie i przepysznie!

    OdpowiedzUsuń
  18. O tak, tarta to świetna rzecz :) a na jutro też zapraszasz? Toż to już znowu środa... :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ...perfekcyjnie!
    takie ciasta uwielbiam!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mmmmm, pyszne, apetyczne zdjęcia. Lecę chyba po maliny ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)