12 września 2011

Złota polana. Dzielna Dziewczynka. I początek nowego.


Nie wiedziałam, czy damy radę. Nie wiedziałam, czy dopisze pogoda. Młodsza Siostra już w samochodzie zapowiedziała, że jest zmęczona (godzina dziewiąta rano ;) i na pewno nie wejdzie na górę. Mieliśmy dwa nosidełka i nadzieję, że jednak się uda. Kiedy na parkingu spojrzałam na szczyt, pomyślałam, że to czyste szaleństwo. Niespełna trzyletni Chłopiec, który zasypia w południe, Czterolatka, którą nogi bolą na samą myśl o spacerze i Starsza Siostra, która jeszcze nigdy nie była na szlaku.
Spojrzałam na błękitne niebo, wystawiłam twarz ku słońcu i wyszeptałam ... witaj przygodo ;)
Piaszczysta droga po pewnym czasie zamieniła się kamienistą, górską ścieżkę. Młodsza Siostra z każdym kilometrem uśmiechała się coraz radośniej, a Chłopiec zupełnie zapomniał o swojej popołudniowej drzemce. Było ciepło i cicho. Patrzyliśmy pod nogi, spoglądaliśmy na las, który spadał zielonym zboczem w dół i odpowiadaliśmy na pozdrowienia. Cześć! Dzień dobry! Hallo ;)
W pewnej chwili zobaczyliśmy na horyzoncie złotą łąkę. A ponad nią niebo błękitne i bezchmurne. I usłyszałam szept zachwytu Dziewczynki. I zrozumiałam, że to już ;) Że dotarliśmy na miejsce. Że daliśmy radę.




A kiedy stanęliśmy na Połoninie Wetlińskiej, obok Chatki Puchatka - najwyżej położonego bieszczadzkiego schroniska (1228 m n.p.m.) - i zamówiliśmy gorącą czekoladę, pomyślałam, że ten widok wynagradza wszystko. Że Bieszczady to nasza polska Toskania ;) Że wrócimy tutaj w październiku. Że czas kupić porządne buty i że właśnie zaczął się nowy etap w naszym życiu.


W drodze na szczyt znalazłam kamień z dużym i małym sercem. I przypomniałam mi się nasza ostatnia akcja blogowa ;) Pamiętacie?


Nasze radośnie podniesione kciuki, kiedy dotarłyśmy do celu. Dziewczyny i ja!





Chwilę później siedzieliśmy wszyscy na zboczu, ukryci przed wiatrem, zmęczeni i bardzo szczęśliwi. Czas na piknik. Czas na wodę, kanapki, gorącą czekoladę, coś słodkiego. Czas na chwilę wytchnienia. Zapatrzeni, zasłuchani w szum wiatru, zamyśleni patrzyliśmy na Dzieci, które gubiły śmiech w złotych łąkach, w morzu traw, z którego raz po raz wyłaniały się rumiane, radosne twarze.
Ta chwila mogłaby trwa w nieskończoność.

Podoba Wam się takie miejsce na piknik? Bo mi bardzo ;)))











Gdy wróciły siły pomyśleliśmy, że może jeszcze spacer? Wybrałam się więc z Młodszą Siostrą grzbietem Połoniny Wetlińskiej, gdzie przebiega Główny Szlak Beskidzki. Czerwony ;)  Nie mogłam się nadziwić, ile energii znalazła nagle w sobie ta Mała Dziewczynka. Jej ciekawości tego, co znajdziemy za kolejnym zakrętem, Jej wrażliwości na otaczającą nas przyrodę... Szalenie miłe.
Mamo, jaki ten obraz jest piękny!- wyszeptała, oglądając się na górę i na schronisko, które powoli zostawało daleko za nami.
Mamo, prawda, że jestem najdzilniejsza? 
Prawda ;) 
Radzę sobie jak kozica górska!
A jakże! Pomyślałam. To był zdecydowanie dzień Wielki Dzień Młodszej Siostry. Przeszła najwięcej kilometrów, ani prze chwilę się nie poddając i nie prosząc o nosidełko. Najdzilniejsza Dziewczynka ;)
A potem wiatr chciał nam porwać szal.
I zrobiło się chłodno, choć słońce nadal wisiało wysoko nad naszymi głowami.
I pomyślałyśmy, że czas wracać.
Czas na gorącą herbatę w Chatce Puchatka. Z cytryną.
Czas na kolejną przerwę, zanim zaczniemy schodzić w dół.

Na Głównym Szlaku Beskidzkim. To co przed nami...

I Chłopiec - już w nosidełku.



I Chatka Puchata, która z każdym krokiem stawała się coraz mniejsza, aż w końcu zniknęła za kolejnym zakrętem.



Szlak czerwony, który Dziewczynka przemierzała nader dzielnie.





Zimno, ciepło. Uwielbiam gorącą herbatę z cytryną. W takich miejscach smakuje szczególnie ;)




A na koniec Sushi. Najdzielniejszy pies, który wspólnie z nami i naszymi Przyjaciółmi przemierzał Bieszczady. Bez nosidełka ;) Brawo!


Taka była nasza niedziela.
Takie widoki mamy na wyciągnięcie ręki.
W takie miejsce los rzucił mnie niespodziewanie i wbrew mojej woli.
Kiedy dzisiaj o tym myślę, jedyne, co mi przychodzi do głowy, to powiedzieć mu dziękuję ;)


Wspaniałego tygodnia Wam życzę!

31 komentarzy:

  1. Zazdroszczę szalenie takich miejsc na wyciągnięcie ręki... Gdy pomyślę, że mam w Bieszczady tak daleko, to robi mi się smutno:/ Na pocieszenie przejrzałam kolejny raz Twoje zdjęcia, i obejrzę jeszcze raz:) A potem kolejny...

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne widoki! Dzieci dzielne bardzo!:)

    Zdjęcia z trawami cudne są!

    Spędziłam kiedys całe 2 miesiace wakacji w Bieszczadach. U Prababci. Ze wszystkich moich dzieciecych wakacji, to właśnie te wakacje wspominam najlepiej. W górach, nad rzeką, w starym drewnianym domu.
    Tymi zdjęciami przypomniałaś mi o tamtych fajnych czasach.

    PS Ja mam buty do chodzenia po górach, jakby co:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo, jestem pod wrażeniem, że dzieci dały radę! I Tata też :) Zdjęcia są cudowne, widoki obłędne, lepszego miejsca na piknik nie mogłabym sobie wymarzyć! Nabrałam jeszcze większej ochoty na wędrówkę po Bieszczadach. Może na wiosnę? Chociaż Bieszczady chyba najładniejsze właśnie jesienią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej podoba mi się to zdjęcie z różową księżniczką na szlaku, wśród traw, byliście wszyscy bardzo dzielni, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. dzisiaj Cię nie czytałam - dzisiaj Cię oglądałam. Przepiękne zdjęcia, zaczynam marzyć o tym, żeby też znaleźć taką górkę i na nią się wspiąć. Nie wiem, jak to robisz, ale łapiesz w kadr chwile.

    I shih tzu - ja mam dwie takie puchate dziewczyny ;) Stąd aż mi się buzia ucieszyła na widok zdjęcia ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jedyny jak ja tęsknie za Bieszczadami... tak dawno tam nie byłam... może ta jesień to dobry czas żeby odwiedzić je po długiej nieobecności... Twoje piękne zdjęcia chyba zmobilizują mnie do tej wizyty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam Twoich Małych Podróżników!
    Ciekawe, czy mój Dwuipółlatek tez by sobie tak świetnie poradził? W sumie to nie mamy daleko, więc może wkrótce się przekonamy :-)
    Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewo, naprawdę to był pierwszy szlak Dziewczynek? W takim razie tak trzymać!!! Ja się wychowałam w domu z widokiem na góry :-) więc zachęcam całym sercem!!! Góry pięknie rzeźbią charakter... Bo po to też podróżujemy, prawda? Nie tylko dla widoków i atrakcji turystycznych... Dlatego uważam, ze w góry trzeba od najmłodszych lat!

    Piękne zdjęcia!
    Popraw tylko małą literówkę/przejęzyczenie: bieszczadzki (główny szlak) - nie beskidzki!!!

    PS My też mamy górskie buty! I przyjaciół po schroniskach ;-)

    PS 2 A w tamtym schronisku bywałam kiedyś często... Z Kimś bardzo kiedyś ważnym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała wycieczka!!! Ja przemierzyłam Bieszczady u taty na baranach ( biedaczek nie miał wówczas nosidełka). Marzą mi się górskie wędrówki. Niestety w góry mamy tak daleko :( Mam nadzieję, że wtym roku uda nam się je odwiedzić chociaż zimą.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i zrobiło się sentymentalnie...bo chyba każdy jakiś kawałeczek duszy zostawił w Bieszczadach :)
    Przypomniałaś mi studia, podróże autostopem i te wszystkie uczucia które gdzieś zakopane w najgłębszych zakamarkach...dziękuję :)
    I wielkie brawa dla twoich Najmłodszych-najdzielniejszych :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewo, nie mogę się nadziwić temu, jak często zaglądając na Twój blog, odnajduję tu siebie i swoje emocje :) W sobotę byłam na Połoninie Wetlińskiej i Połoninie Caryńskiej, dziś wchodzę na Twój blog, a tu taka niespodzianka;) Niestety nie mieliśmy tak ładnej pogody, było pochmurnie, choć nie padało, to na górze wiał lodowaty wiatr. To był mój pierwszy raz w Bieszczadach, połoniny wywarły na mnie ogromne wrażenie i tak jak Wy postanowiliśmy wrócić tu w październiku, podobno jesienią okolica mieni się pięknymi kolorami :)) Jak zwykle zachwycam się Twoimi zdjęciami, są przepiękne!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje zdjęcia są tak piękne i tyle mówią, że nawet słowa nie są potrzebne! Piękne!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ewo, nie wiem co mnie bardziej wzruszyło, zdjęcia czy słowa... Góry są mi wyjątkowo bliskie.
    Piękny mieliście dzień i piękną przygodę zaczynacie. Trzymam kciuki za wiele cudownych wycieczek w górskich butach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piegowata, dopiero teraz doceniam miejsce, w którym niedawno zamieszkałam. I coraz rzadziej tęsknię za Warszawą, choć pewnie zawsze będzie mi jej trochę brakowało.

    Delie, Prababcia w Bieszczadach ;) Cudnie! A te buty to może nam się w październiku przydadzą? Co o tym myślisz? ;)

    Małgorzato, wiosną w Bieszczadach też jest piękna. Gdybyście się tutaj wybierali, koniecznie daj znać! Może coś wspólnie wymyślimy?

    Mario, ja też lubię to zdjęcie i to połączenie kolorów, choć nie kocham różu ;)

    Porcelanowy Blog, masz dwie takie dziewczyny? Zazdroszczę! Dawno nie spotkałam tak radosnego i wytrwałego psiaka ;)

    Anuszka, jesień to czas najlepszy ;) Ale pewnie sama wiesz o tym.

    Silvana, jeśli to niedaleko, spróbujcie koniecznie. Myślę, że zbyt często nie doceniamy naszych Maluchów ;)

    Maggie, naprawdę ;) Mieliśmy dużo szczęścia, że dopisała taka piękna pogoda. Pomyślałam, że to zaproszenie losu do dalszych wędrówek.
    Dziękuję za poprawkę ;) Nie mam pojęcia, jak mi się Beskidy wkradły w Bieszczady. Może dlatego, że od kilku miesięcy planuję wycieczkę w tamte strony?
    A gdybyś postanowiła się wybrać w Bieszczady tej jesieni, to zapraszam ;) Chłopiec ogromnie ucieszyłby się ze spotkania z Twoim Chłopcem. Jestem tego pewna.

    Mamis, nosidełka to prawdziwe zbawienie dla ojcowskich ramion :) My też panujemy odwiedzić Bieszczady tej zimy.

    Anik, przekażę Najmłodszym :) Cieszę się, że odkurzyłam trochę wspomnień.

    Kitty, tym razem zaufaliśmy prognozom i sprawdziły się ;) Mam nadzieję, że październikowe weekendy będą równie piękne.

    Aurora, dziękuję ;)

    Yba, mam nadzieję, że to będzie długa i piękna przygoda.

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. To moje ukochane góry. Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Piekna wycieczka, uwielbiam takie szlaki, takie widoki i herbate z plastikowego kubka:)
    I jaka dzielna Dziewczynka! Brawo!
    W cudownym miejscu mieszkacie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zachwycam się zdjęciami. Nigdy tu nie byłam. To idealne miejsce na piknik!
    Więcej nic nie napiszę, bo wracam podziwiać Twoje fotografie Ewo! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No to przyklepane, wiosną przyjeżdżamy w Bieszczady. Chociaż po obejrzeniu tych widoków musiałam stoczyć ze sobą prawdziwą walkę, żeby natychmiast nie jechać na dworzec po bilety!

    OdpowiedzUsuń
  19. przepiękne zdjęcia ale jeszcze piękniejsza Twoja opowieść:) tęsknię za Bieszczadami, nie byłam tam już rok! może w październiku...

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie znam Bieszczad kompeltnie. W ogóle polskie góry są mi dość obce, ale powoli to się zmienia. W tym roku złapałam bakcyla do wchodzenia na góry, a koleżanka namawia mnie na skałki, choć na to drugie pewnie się nie odważę ;) Podziwiam Was, że zdecydowaliście się wejść na górę z gromadką dzieci. To coś niezwykłego, bardzo podoba mi się takie aktywne spędzanie czasu przez rodziny!
    Zdjęcia przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny post, jak Bieszczady...

    Jeździłam tam kiedyś w każde lato. Teraz porzucam je odrobinę na rzecz innych gór, najczęściej na rzecz Tatr. Bo każde góry mają swój niepowtarzalny charakter. A Bieszczady mają w sobie coś z nostalgii...

    Następnym razem przed Wami Tarnica... ;) A prowadzić Was będą oczywiście ANIOŁY :)

    Anioły są takie ciche
    Zwłaszcza te w Bieszczadach
    Gdy spotkasz takiego w górach
    Wiele z nim nie pogadasz

    Najwyżej na ucho ci powie
    Gdy będzie w dobrym humorze
    Że skrzydła nosi w plecaku
    Nawet przy dobrej pogodzie

    Anioły są całe zielone
    Zwłaszcza te w Bieszczadach
    Łatwo w trawie się kryją
    I w opuszczonych sadach

    W zielone grają ukradkiem
    Nawet karty mają zielone
    Zielone mają pojęcie
    A nawet zielony kielonek

    Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
    Dużo w was radości i dobrej pogody
    Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
    Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem

    Anioły są całkiem samotne
    Zwłaszcza te w Bieszczadach
    W kapliczkach zimą drzemią
    Choć może im nie wypada

    Czasem taki anioł samotny
    Zapomni dokąd ma lecieć
    I wtedy całe Bieszczady
    Mają szaloną uciechę

    Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...

    Anioły są wiecznie ulotne
    Zwłaszcza te w Bieszczadach
    Nas też czasami nosi
    Po ich anielskich śladach

    One nam przyzwalają
    I skrzydłem wskazują drogę
    I wtedy w nas się zapala
    Wieczny bieszczadzki ogień

    Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
    ...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem

    Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
    ...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem

    Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
    ...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem

    OdpowiedzUsuń
  22. łał!
    niesamowite miejsce na piknik!
    a zdjęcia zachwycają! bardzo! jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jest rzeczą oczywistą, że wniesione na własnych plecach kanapki smakują najlepiej ze wszystkiego na świecie :-)
    Dzielna ekipa, mocny tata, super mama z aparatem.
    Pamiętasz nasze Bieszczady? Kornelkę i nalewki?

    OdpowiedzUsuń
  24. Ewo Twoje zdjęcia są piękne. Pokazała Dawidow jest zachwycony.
    Bieszczady kocham, a Ty pokazałaś je tak, że aż mi serce zadrżało.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wspaniała wycieczka!!
    Zdjęcia mistrzowskie!

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale wyprawa! Piękne widoki i dzielne maluchy:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dragonfly, teraz również moje ukochane ;)

    Agnieszko, herbata w plastikowym kubku to herbata, którą pamiętam ze studenckich lat ;) Zawsze z cytryną. Zazwyczaj w górach.

    Enchocolatte, warto tutaj przyjechać. A taki piknik do niezapomnienia!

    Małgosiu, trzymam Was za słowo ;)

    Gosiu maik, październik jest chyba tutaj najpiękniejszy. Jeszcze ciepły, a już kolorowy. Mam nadzieję na słoneczne weekendy!

    Kemotko, ja zdecydowanie wolę te niższe góry. Choć może kiedyś wybierzemy się w Tary? kto wie ;)

    Sho Ka, myślimy o Tarnicy, ale wszystko zależy od pogody. Jeśli się tam wybierzemy, ten wiersz będę miała w głowie przez całą drogę na szczyt ;) Piękny. Dziękuję.

    Magdaleno, koniec świata, ale jakże piękny, prawda?

    Polala, jakże mogłabym zapomnieć!

    Polko, dziękuję!

    Agnieszko, to miejsce prosiło się o zdjęcia ;)

    Patrycjo, Maluchy były niezwykle dzielne! A dla takich widoków warto pokonać niejeden szlak ;)
    p.s. Może przyszłej wiosny się tam wybierzemy? Co Ty na to?

    Pozdrawiam!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  28. małym nóżkom mówie bravo !!! jesteście przedzielne jak jasny gwint - a ciebie dziewczyno podziwaim za odwagę której mi całe życie brakowało do podejmowania takich decyzji na przemieszczanie się :)
    i dziękuje za piekne zdjęcia - moja ciocia mieszka w bieszczadach w Uhercach :) musze się koniecznie tam wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo chętnie, ja na to:-) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  30. Mika-monika, Uherce odwiedziłam raz i z pewnością tam wrócę. Koniecznie musicie odwiedzić ciocię ;)

    Patrycjo, w takim razie kupuję porządne buty i przecieram szlaki ;)

    Uściski!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  31. Niesamowite ujęcia jak zawsze! A zdjęcie dziewczynki w trawie - wspaniałe:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;)