Kiedy Chłopiec z Tatą szaleje na basenie, Dziewczyny szaleją w kuchni.
Było zamówienie na muffiny, ale:
nie mam przepisu
nie mam miksera
nie mam owoców.
Czekolada w ciągu tygodnia nie wchodzi w grę ;)
A muffiny bez dodatków? Nie, to zdecydowanie nie to samo.
Miały być takie jak u Cioci Uli, czyli najlepsze.
Najlepsze, czyli z eko borówkami lub kawałkmi czekolady.
Ciociu Ulu, wysoko postawiłaś mi poprzeczkę!
Szukamy kompromisu i trafiamy na babeczki cytrynowe.
Prawie jak muffiny :)
Delikatne, puszyste, otulone lekko chrupiącą skórką.
Doskonałe na kolację, na śniadanie, na deser z dużą latte.
Zapach ciasta i olejku cytrynowego wypełnia cały dom
Najlepszy na dobranoc.
I na dzień dobry ;)
Zapraszam!
Babeczki cytrynowe (mini) - 34 sztuki :)
4 jaja
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 kostka margaryny
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 cukier waniliowy
3-5 kropli olejku cytrynowego
1/2 cytryny (sok z połowy cytryny)
Jaja ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym.
W tym czasie rozpuszczamy i studzimy margarynę.
Do dokładnie utartych z cukrem jaj dodajemy kolejno mąkę i mąkę ziemniaczaną, proszek do pieczenia, olejek zapachowy, przestudzoną margarynę i sok z cytryny. Mieszamy wszystkie składniki i nakładamy do papierowych foremek tak, aby ciasto wypełniało połowę foremki.
Pieczemy ok 10-15 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Najlepiej na termoobiegu - wtedy babeczki szybciej i lepiej wyrastają ;)
A potem już tylko kawa lub herbata i chwila dla siebie.
Ma ktoś ochotę na jednego prawie muffinka?
Lekko cytrynowego, bardzo delikatnego, który pachnie jak marzenie?
Częstujcie się ;)
Smacznego!
Before...
...and...
...after ;)
Po wczorajszym wieczorze zostało tylko cytrynowe wspomnienie, zapach i kilkanaście turkusowych papierków.
Na dzisiaj mamy inne plany ;)
Równie pachnące.
Równie smaczne.
Bardzo jesienne.
Mamo, powąchaj, jak pięknie pachnie!
Nic nie czuję.
Powąchaj nosem!
Mamo, tutaj jest znak! To jest zabronięte!!!
Kilka dni temu. Rano. Żegnając Młodszą Siostrę w przedszkolu, usłyszałam:
Tak bardzo się o Ciebie martwię. Zawsze. Bo tak bardzo Cię kocham!
Udanego dnia!
Ależ u Ciebie sympatyczne klimaty... i Dziecko , które się o Ciebie martwi...:)
OdpowiedzUsuńPięknego dnia!
Cudowne... :-)
OdpowiedzUsuńhihi :))) no to teraz mam dylemat co upiec w pierwszej kolejności po przeprowadzce;)
OdpowiedzUsuńdobrego dnia!
J
mikserem ucieramy i mieszamy? czy ręką? hmm...
OdpowiedzUsuńnormalnie czuję tą cytrynę!
Ewelajno, takie dziecięce słowa, szalenie miłe ;)
OdpowiedzUsuńAgi, :)
Dotblogg, kawa nie wyklucza herbaty!
Magdaleno, można skorzystać z miksera ;) W mojej kuchni go niestety nie ma. Chyba rzeczywiście czas na listy do Świętego Mikołaja ;)
Pozdrawiam!
Ewa
podeślę Ci przepis na muffiny bez miksera:)
OdpowiedzUsuńwystarczy zamieszać.
aż u siebie czuję ten babeczkowo-cytrynowy zapach :)a pożegnanie Młodszej Siostry to chyba jedne z piękniejszych słów jakie można usłyszeć od dziecka... pozdrawiam uśmiechając się do monitora :)
OdpowiedzUsuńw sobotę będziemy piec!!
OdpowiedzUsuńDelie, wolałabym mikser :)
OdpowiedzUsuńOnly Beautiful Things, nie jestem miłośnikiem babeczek, ale te są aprawdę doskonałe!
Magdalena, daj znać, jak się udały!
Delie, wiesz, że mrużę oko pisząc o mikserze? Wiesz!
OdpowiedzUsuńMałe słonka! :D
OdpowiedzUsuńAle jak to czekolada w ciągu tygodnia nie wchodzi w rachubę?
teraz widzę, że się pomyliłam - chciałam napisać wystarczy wstrząsnąć a nie zamieszać;))))))
OdpowiedzUsuńhihi:)
Aurora, mamy jeden dzień w tygodniu, kiedy jadamy słodycze. Słodką Sobotę ;) Dlatego w tygodniu czekolada nie wchodzi w grę ;)
OdpowiedzUsuńDelie, wstrząsające ciasto! Brzmi świetnie :) Czekam na przepis.
Ewo, mufinów nigdy się nie miksuje, nawet mieszac trzeba bardzo delikatnie. Wtedy nie tylko pięknie wyrastają, ale i nie są takie kłapciate jak twoje. I ta margaryna, bleh...
OdpowiedzUsuńBabeczki wyglądają tak słodko, że nawet wspomnienie smaku cytryny, mnie nie skwasiło.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne kuchenne szaleństwo.
Anonimowy, poproszę o przepis na muffiny doskonałe ;) Na maśle, jak sądzę, bez miksera (wspaniale!) i nie takie kłapciate (!).
OdpowiedzUsuńKama, dzisiaj miały być jabłka pieczone. W cynamonie. Chłopiec jednak wybłagał powtórkę z cytrynowych babeczek ;)
A ja bym wolała taka babeczkę jutro na dzień dobry.
OdpowiedzUsuńTo byłby udany dzień!
:)
Widzę, że także osłądzacie sobie jesienne popołudnia. U nas dziś były gofry z bitą śmietaną i rodzynkami. Rozumiem, że ciast nie traktujecie jako słodycze?
OdpowiedzUsuńJak wspaniale usłyszeć takie słowa od dziecka. Zapach cytrynowego ciasta jest najcudowniejszy pod słońcem.
OdpowiedzUsuńPolko, wysyłam wirtualną przesyłkę! Na dzień dobry ;)
OdpowiedzUsuńMamis, ciasta traktujemy jako słodycze, ale ten tydzień stanowi wyjątek od reguły ;) Poza tym ciasto ciastu w swej słodkości nierówne ;)))
Essi, takie słowa dodają skrzydeł.
Muffinki tylko bez miksera i to w 5 minut!
OdpowiedzUsuńalez mi zapachniało, a do muffinów nie trzeba miksera. łyzka i miska wystarczą ;)
OdpowiedzUsuń